cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 14 stycznia 2019

Trzy książki Dr. Seussa i Stanisława Barańczaka


Nasza kolekcja książek Dr. Seussa ostatnio wzbogaciła się o trzy indywidualnie wydane wiersze: "Sam to wszystko widziałem na ulicy Morwowej", "Kto zje zielone jajka sadzone?" oraz "Na każde pytanie odpowie czytanie!". Wznowienie tych pozycji uważam za duże wydarzenie wydawnicze minionego roku. Napisane i narysowane przez amerykańskiego klasyka literatury dziecięcej Theodora Geisela (pseudonim Dr. Seuss), przełożone na język polski przez znakomitego poetę Stanisława Barańczaka, mogą stać się skarbem nie tylko w rodzinnej biblioteczce, ale także w zbiorach badaczy. Omawiane książki umożliwiają przekrojowe spojrzenie na dorobek twórcy "Kota Prota" (ang. "The Cat in the Hat"), bowiem wiersz "Sam to wszystko widziałem na ulicy Morwowej" ("And to Think That I Saw It on Mulberry Street") jest debiutem Dr. Seussa dla dzieci, opublikowanym po raz pierwszy w 1937 roku, utwór "Kto zje zielone jajka sadzone?" ("Green Eggs and Ham") ukazał się w roku 1960, a "Na każde pytanie odpowie czytanie!" ("I Can Read With My Eyes Shut!") – w roku 1978. Przegląd ten dotyczy również ilustracji książkowej, bo Theodor Geisel nieco inaczej rysował w latach 30. i 70. XX wieku, w okresie jego aktywności twórczej zmieniały się trendy, stylistyki, myślenie o książce dla dzieci i warunki wydawnicze.

Do dzień rano, gdy z domu szybkim krokiem wychodzę,
Bo za kwadrans ma zacząć się szkoła,
Tato zawsze powtarza: "Tylko nie śpij po drodze:
Pilnie patrz, co się dzieje dokoła".

Ale gdy po powrocie mówię mu szczegółowo,
Co widziałem, przechodząc przez miasto,
Tato patrzy surowo, kręci nosem i głową,
I powtarza mi: "Ech, ty fantasto!

Wszystkie dzieci zmyślają, robią z myszy wielbłąda –
Ale tak dziwnych rzeczy żadne z nich nie ogląda!".

Utwór "Sam to wszystko widziałem na ulicy Morwowej" mojemu synowi podobał się najmniej, a mnie chyba najbardziej z omawianej trójki (ewentualnie na równi z "Kto zje zielone jajka sadzone?"). Tematem wiersza jest samodzielna droga do szkoły widziana oczami kilkuletniego chłopca. Przestrzegany przez tatę, by "patrzył pilnie", stara się jak może, ale oczywiście na swój dziecięcy sposób. Początkowo wydaje się, że zarażony przyziemnością ojca bohater nie opowie nam nic ciekawego.

Ale nic nie dostrzegłem:
Tylko jakieś donice
Barwy burobordowej
I wóz, który je wiózł;
Tak, tylko ten wóz, plus
Konia, co ciągnął wóz
Po ulicy Morwowej.

Jednak pstryczek wyobraźni szybko zostaje włączony i rozpoczyna się opowieść, szalona kreacja świata, prowadzona przede wszystkim na płaszczyźnie słowa, ale dobrze wyrażona także rozbudowywanymi co stronę ilustracjami. Historia rozrasta się w trybie "Rzepki" – co chwilę do wesołej kompanii (początkowo złożonej tylko ze smętnego konia oraz równie ponurego i nudnego woźnicy) ktoś dołącza, coś się zmienia. Tekst z poprzednich stron nie jest jednak za każdym razem powtarzany, jak u Tuwima. Chłopięce wymyślanie i rymowanie nie jest tak regularne, systematyczne, tu panuje wolność. A gdyby ktoś nie nadążał, wszystko znajdzie na obrazkach, bardzo przypominających mi twórczość Franciszki Themerson, zwłaszcza grafikę (postaci dzieci i kolorystyka) z mniej popularnych publikacji, jak "Żółte, zielone, czerwone, niebieskie, niezwykłe przygody" (Wydawnictwo Fundacji Festina Lente). Właśnie tak rysowało się w latach 30. XX wieku, a wspomniane książki są skarbczykiem ilustracji retro.
Wiersz "Sam to wszystko widziałem na ulicy Morwowej" jest zabawny, ciekawy, a zarazem solidny i doskonały pod względem formalnym. Jego melodyjność i lekkość mogą zachęcić dzieci i całą rodzinę do częstej lektury poezji. Można też porozmyślać o relacjach łączących chłopca z ulicy Morwowej z jego tatą. We współczesnym rozumieniu dzieciństwa postać ojca ciąży, bo ściąga bohatera na ziemię, symbolizuje surowość świata, podział na to, co wolno "w środku" i "na zewnątrz", czyli na co można sobie pozwolić tylko w myślach i wolnym czasie, a jak należy zachowywać się przy ludziach (zwłaszcza dorosłych).

Nie, nie na drzewie
przy ptaków śpiewie
nie, nie zjem szynki
we wnętrzu skrzynki,
co z drzewa zwisa,
nie obok lisa,
nie wspólnie z myszką,
nie żadną łyżką,
i nie chcę w domku,
Tomku-Przytomku,
zjadać zielonych
jajek sadzonych
albo zielonej
szynki wędzonej!

A może pociąg?
Pociąg nasz pociąg
do jaja zdwaja;
szynkę w przedziale
je się wspaniale!

Wspomniana już powtarzalność fraz, charakterystyczna dla "Rzepki" Juliana Tuwima, pojawia się w ulubionym (spośród omawianych) utworze mojego syna: "Kto zje zielone jajka sadzone?". Znalazłam tu dużo "Kota Prota" – podobne myślenie o poezji, łączenie pogodnej anarchii dzieciństwa z dyskretną edukacją, której oczekują w książce dla dzieci jej pierwsi odbiorcy, czyli rodzice i nauczyciele. Inteligentny humor i pewna dosadność językowa wyróżniają ten wiersz spośród innych adresowanych do dzieci. Jest to trochę wyliczanka, zauważa się i "kolejowy" rytm, znany nam z "Lokomotywy", zresztą autor dosłownie doczepia do wiersza kolejne wagoniki zwrotek, ciągnąc tę przebojową, rymowaną podróż i stopniowo przyspieszając tempo. Tak przynajmniej my czytaliśmy "Kto zje zielone jajka sadzone?", coraz szybciej i weselej.
Zainteresowanie małego czytelnika jest podtrzymywane od początku do ostatniej strony książki, a zapewniają je (poza giętkim językiem) dynamiczne ilustracje, sympatyczni, pełni ekspresji futerkowi bohaterowie, nieoczekiwane zakończenie, a po nim jeszcze niespodzianka – kolejny utwór, bo oryginalną, angielską wersję trudno nazwać tym samym wierszem. To dobrze przemyślany i przeprowadzony zabieg dydaktyczny, zamieścić na końcu każdej publikacji Dr. Seussa tekst w języku angielskim, cały, zawsze z oznaczeniem strony, na której znalazła się dana zwrotka w głównej, ilustrowanej, polskojęzycznej części książki. Ten sposób czytania sprawdza się, ponieważ łamańce czy dowcipy językowe, które tworzył Dr. Seuss, nie powinny być tłumaczone wprost, tylko właściwie tworzone na nowo w języku docelowym i właśnie taki charakter mają przekłady Stanisława Barańczaka. Gdyby młodemu czytelnikowi podano na sąsiednich stronach tak różne teksty, zająłby się ich zestawianiem, zamiast recytować (choćby w myślach) płynnie, z zachowaniem rytmu, najpierw w jednym, potem w drugim języku. Wydawnictwo Media Rodzina wybrało doskonały sposób prezentacji dwujęzyczności wierszy i podwójnego geniuszu poetyckiego.

Czyta się o polanach,
plonach i plombach,
opalonych kolanach,
klonach i klombach,
o kolanach, które klonom
wiosną czasem wyrosną
(dziwny typ zachowania),
o pszczółkach, które w szkółkach
(takich ulach na kółkach)
uczą się rachowania,
O tym, dlaczego w portach
jest tyle motorówek,
i o tym, skąd u mrówek
ich skłonność do wędrówek,
o kocich grach i sportach,
o krokodylach w szortach!
Skąd bierze się kałuża,
dlaczego pachnie róża,
co robić, gdy na nosie
usiądzie sowa duża?
Na wszystkie te pytania
czytanie ci odpowie –
metoda prosta, tania,
porządkująca w głowie;
gdy oczy masz otwarte
i chętne do czytania –
wszystko wokół jest warte
zainteresowania!

Na pierwszy rzut oka widać, że książka "Na każde pytanie odpowie czytanie!" wydana została w innych czasach niż poprzednie utwory Dr. Seussa, jakby w następnej epoce dziejów literatury dla dzieci. Ilustracje mają odmienną kolorystykę i "gęstość", są bardziej pastelowe, jest ich więcej, często w mniejszych niż wcześniej formatach. Karty zostały kompletnie zapełnione obrazkami i ich tłami, czasem nawet czterema na dwóch sąsiednich stronach. Rysunki relacjonują treść wiersza na tyle dokładnie, że praca nad przekładem musiała być znacznie trudniejsza od tłumaczenia choćby "Kto zje zielone jajka sadzone?". Jest to też książka obrazkowa, bo sfera plastyczna uzupełnia tekst i ingeruje weń, choćby wpływając na jego ułożenie i kolor czcionki.
Ta radosna pochwała czytelnictwa znakomicie podsumowuje moją opinię o książkach Dr. Seussa i w ogóle jego twórczość literacką oraz graficzną. Wiersze amerykańskiego mistrza poezji dla dzieci mają w sobie wszystko, czego można oczekiwać po literaturze dla młodych: styl, humor, przesłanie, rozrywkę, wysoki poziom słowa, istotny udział ilustracji. Dodatkowo łączne spojrzenie na "Sam to wszystko widziałem na ulicy Morwowej", "Kto zje zielone jajka sadzone?" oraz "Na każde pytanie odpowie czytanie!" pozwala prześledzić rozwój tego twórcy i w ogóle amerykańskiej książki dla najmłodszych. Utwory te uświadamiają też, jak daleko jest niektórym masowo drukowanym w Polsce "książeczkom" do prawdziwej literatury i ilustracji książkowej. To również przykład edukacji językowej i przekładu literackiego na najlepszym poziomie.

Bożena Itoya

Dr. Seuss, Sam to wszystko widziałem na ulicy Morwowej, przełożył Stanisław Barańczak, Media Rodzina, Poznań 2018.
Dr. Seuss, Kto zje zielone jajka sadzone?, przełożył Stanisław Barańczak, Media Rodzina, Poznań 2018.
Dr. Seuss, Na każde pytanie odpowie czytanie!, przełożył Stanisław Barańczak, Media Rodzina, Poznań 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz