Nasza
kolekcja książek Dr. Seussa ostatnio wzbogaciła się o trzy
indywidualnie wydane wiersze: "Sam to wszystko widziałem na
ulicy Morwowej", "Kto zje zielone jajka sadzone?" oraz
"Na każde pytanie odpowie czytanie!". Wznowienie tych
pozycji uważam za duże wydarzenie wydawnicze minionego roku.
Napisane i narysowane przez amerykańskiego klasyka literatury
dziecięcej Theodora Geisela (pseudonim Dr. Seuss), przełożone na
język polski przez znakomitego poetę Stanisława Barańczaka, mogą
stać się skarbem nie tylko w rodzinnej biblioteczce, ale także w
zbiorach badaczy. Omawiane książki umożliwiają przekrojowe
spojrzenie na dorobek twórcy "Kota Prota" (ang. "The
Cat in the Hat"), bowiem wiersz "Sam to wszystko widziałem
na ulicy Morwowej" ("And to Think That I Saw It on Mulberry
Street") jest debiutem Dr. Seussa dla dzieci, opublikowanym po
raz pierwszy w 1937 roku, utwór "Kto zje zielone jajka
sadzone?" ("Green Eggs and Ham") ukazał się w roku
1960, a "Na każde pytanie odpowie czytanie!" ("I Can
Read With My Eyes Shut!") – w roku 1978. Przegląd ten dotyczy
również ilustracji książkowej, bo Theodor Geisel nieco inaczej
rysował w latach 30. i 70. XX wieku, w okresie jego aktywności
twórczej zmieniały się trendy, stylistyki, myślenie o książce
dla dzieci i warunki wydawnicze.
Do
dzień rano, gdy z domu szybkim krokiem wychodzę,
Bo
za kwadrans ma zacząć się szkoła,
Tato
zawsze powtarza: "Tylko nie śpij po drodze:
Pilnie
patrz, co się dzieje dokoła".
Ale
gdy po powrocie mówię mu szczegółowo,
Co
widziałem, przechodząc przez miasto,
Tato
patrzy surowo, kręci nosem i głową,
I
powtarza mi: "Ech, ty fantasto!
Wszystkie
dzieci zmyślają, robią z myszy wielbłąda –
Ale
tak dziwnych rzeczy żadne z nich nie ogląda!".
Utwór
"Sam to wszystko widziałem na ulicy Morwowej"
mojemu synowi podobał się najmniej, a mnie chyba najbardziej z
omawianej trójki (ewentualnie na równi z "Kto zje zielone
jajka sadzone?"). Tematem wiersza jest samodzielna droga do
szkoły widziana oczami kilkuletniego chłopca. Przestrzegany przez
tatę, by "patrzył pilnie", stara się jak może, ale
oczywiście na swój dziecięcy sposób. Początkowo wydaje się, że
zarażony przyziemnością ojca bohater nie opowie nam nic ciekawego.
Ale
nic nie dostrzegłem:
Tylko
jakieś donice
Barwy
burobordowej
I
wóz, który je wiózł;
Tak,
tylko ten wóz, plus
Konia,
co ciągnął wóz
Po
ulicy Morwowej.
Jednak
pstryczek wyobraźni szybko zostaje włączony i rozpoczyna się
opowieść, szalona kreacja świata, prowadzona przede wszystkim na
płaszczyźnie słowa, ale dobrze wyrażona także rozbudowywanymi co
stronę ilustracjami. Historia rozrasta się w trybie "Rzepki"
– co chwilę do wesołej kompanii (początkowo złożonej tylko ze
smętnego konia oraz równie ponurego i nudnego woźnicy) ktoś
dołącza, coś się zmienia. Tekst z poprzednich stron nie jest
jednak za każdym razem powtarzany, jak u Tuwima. Chłopięce
wymyślanie i rymowanie nie jest tak regularne, systematyczne, tu
panuje wolność. A gdyby ktoś nie nadążał, wszystko znajdzie na
obrazkach, bardzo przypominających mi twórczość Franciszki
Themerson, zwłaszcza grafikę (postaci dzieci i kolorystyka) z mniej
popularnych publikacji, jak "Żółte, zielone, czerwone,
niebieskie, niezwykłe przygody" (Wydawnictwo Fundacji Festina
Lente). Właśnie tak rysowało się w latach 30. XX wieku, a
wspomniane książki są skarbczykiem ilustracji retro.
Wiersz
"Sam to wszystko widziałem na ulicy Morwowej" jest
zabawny, ciekawy, a zarazem solidny i doskonały pod względem
formalnym. Jego melodyjność i lekkość mogą zachęcić dzieci i
całą rodzinę do częstej lektury poezji. Można też porozmyślać
o relacjach łączących chłopca z ulicy Morwowej z jego tatą. We
współczesnym rozumieniu dzieciństwa postać ojca ciąży, bo
ściąga bohatera na ziemię, symbolizuje surowość świata, podział
na to, co wolno "w środku" i "na zewnątrz",
czyli na co można sobie pozwolić tylko w myślach i wolnym czasie,
a jak należy zachowywać się przy ludziach (zwłaszcza dorosłych).
Nie,
nie na drzewie
przy
ptaków śpiewie
nie,
nie zjem szynki
we
wnętrzu skrzynki,
co
z drzewa zwisa,
nie
obok lisa,
nie
wspólnie z myszką,
nie
żadną łyżką,
i
nie chcę w domku,
Tomku-Przytomku,
zjadać
zielonych
jajek
sadzonych
albo
zielonej
szynki
wędzonej!
A
może pociąg?
Pociąg
nasz pociąg
do
jaja zdwaja;
szynkę
w przedziale
je
się wspaniale!
Wspomniana
już powtarzalność fraz, charakterystyczna dla "Rzepki"
Juliana Tuwima, pojawia się w ulubionym (spośród omawianych)
utworze mojego syna: "Kto zje zielone jajka sadzone?".
Znalazłam tu dużo "Kota Prota" – podobne myślenie o
poezji, łączenie pogodnej anarchii dzieciństwa z dyskretną
edukacją, której oczekują w książce dla dzieci jej pierwsi
odbiorcy, czyli rodzice i nauczyciele. Inteligentny humor i pewna
dosadność językowa wyróżniają ten wiersz spośród innych
adresowanych do dzieci. Jest to trochę wyliczanka, zauważa się i
"kolejowy" rytm, znany nam z "Lokomotywy",
zresztą autor dosłownie doczepia do wiersza kolejne wagoniki
zwrotek, ciągnąc tę przebojową, rymowaną podróż i stopniowo
przyspieszając tempo. Tak przynajmniej my czytaliśmy "Kto zje
zielone jajka sadzone?", coraz szybciej i weselej.
Zainteresowanie
małego czytelnika jest podtrzymywane od początku do ostatniej
strony książki, a zapewniają je (poza giętkim językiem)
dynamiczne ilustracje, sympatyczni, pełni ekspresji futerkowi
bohaterowie, nieoczekiwane zakończenie, a po nim jeszcze
niespodzianka – kolejny utwór, bo oryginalną, angielską wersję
trudno nazwać tym samym wierszem. To dobrze przemyślany i
przeprowadzony zabieg dydaktyczny, zamieścić na końcu każdej
publikacji Dr. Seussa tekst w języku angielskim, cały, zawsze z
oznaczeniem strony, na której znalazła się dana zwrotka w głównej,
ilustrowanej, polskojęzycznej części książki. Ten sposób
czytania sprawdza się, ponieważ łamańce czy dowcipy językowe,
które tworzył Dr. Seuss, nie powinny być tłumaczone wprost, tylko
właściwie tworzone na nowo w języku docelowym i właśnie taki
charakter mają przekłady Stanisława Barańczaka. Gdyby młodemu
czytelnikowi podano na sąsiednich stronach tak różne teksty,
zająłby się ich zestawianiem, zamiast recytować (choćby w
myślach) płynnie, z zachowaniem rytmu, najpierw w jednym, potem w
drugim języku. Wydawnictwo Media Rodzina wybrało doskonały sposób
prezentacji dwujęzyczności wierszy i podwójnego geniuszu
poetyckiego.
Czyta
się o polanach,
plonach
i plombach,
opalonych
kolanach,
klonach
i klombach,
o
kolanach, które klonom
wiosną
czasem wyrosną
(dziwny
typ zachowania),
o
pszczółkach, które w szkółkach
(takich
ulach na kółkach)
uczą
się rachowania,
O
tym, dlaczego w portach
jest
tyle motorówek,
i
o tym, skąd u mrówek
ich
skłonność do wędrówek,
o
kocich grach i sportach,
o
krokodylach w szortach!
Skąd
bierze się kałuża,
dlaczego
pachnie róża,
co
robić, gdy na nosie
usiądzie
sowa duża?
Na
wszystkie te pytania
czytanie
ci odpowie –
metoda
prosta, tania,
porządkująca
w głowie;
gdy
oczy masz otwarte
i
chętne do czytania –
wszystko
wokół jest warte
zainteresowania!
Na
pierwszy rzut oka widać, że książka "Na każde
pytanie odpowie czytanie!" wydana została w innych
czasach niż poprzednie utwory Dr. Seussa, jakby w następnej epoce
dziejów literatury dla dzieci. Ilustracje mają odmienną
kolorystykę i "gęstość", są bardziej pastelowe, jest
ich więcej, często w mniejszych niż wcześniej formatach. Karty
zostały kompletnie zapełnione obrazkami i ich tłami, czasem nawet
czterema na dwóch sąsiednich stronach. Rysunki relacjonują treść
wiersza na tyle dokładnie, że praca nad przekładem musiała być
znacznie trudniejsza od tłumaczenia choćby "Kto zje zielone
jajka sadzone?". Jest to też książka obrazkowa, bo sfera
plastyczna uzupełnia tekst i ingeruje weń, choćby wpływając na
jego ułożenie i kolor czcionki.
Ta
radosna pochwała czytelnictwa znakomicie podsumowuje moją opinię o
książkach Dr. Seussa i w ogóle jego twórczość literacką oraz
graficzną. Wiersze amerykańskiego mistrza poezji dla dzieci mają w
sobie wszystko, czego można oczekiwać po literaturze dla młodych:
styl, humor, przesłanie, rozrywkę, wysoki poziom słowa, istotny
udział ilustracji. Dodatkowo łączne spojrzenie na "Sam to
wszystko widziałem na ulicy Morwowej", "Kto zje zielone
jajka sadzone?" oraz "Na każde pytanie odpowie czytanie!"
pozwala prześledzić rozwój tego twórcy i w ogóle amerykańskiej
książki dla najmłodszych. Utwory te uświadamiają też, jak
daleko jest niektórym masowo drukowanym w Polsce "książeczkom"
do prawdziwej literatury i ilustracji książkowej. To również
przykład edukacji językowej i przekładu literackiego na najlepszym
poziomie.
Bożena
Itoya
Dr.
Seuss, Sam to wszystko widziałem na ulicy Morwowej, przełożył
Stanisław Barańczak, Media Rodzina, Poznań 2018.
Dr.
Seuss, Kto zje zielone jajka sadzone?, przełożył Stanisław
Barańczak, Media Rodzina, Poznań 2018.
Dr.
Seuss, Na każde pytanie odpowie czytanie!, przełożył Stanisław
Barańczak, Media Rodzina, Poznań 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz