Zbiór
opowiadań Terry'ego Pratchetta "Sztuczna broda Świętego
Mikołaja" jest dziełkiem z pogranicza książek
podtrzymujących atmosferę bożonarodzeniową i tych, które z niej
kpią. Jedenaście krótkich, humorystycznych, bogato ilustrowanych
utworów powinno przekonać nawet dzieci zazwyczaj zerkające na
książki z ukosa (i to tylko jeśli publikacja na pierwszy rzut oka
kojarzy się z jakąś popularna grą czy aplikacją). Te teksty są
niczym zabawne filmiki z internetu: łatwo przyswajalne, z
postaciami, z którymi równie szybko się zapoznajemy i rozstajemy.
W "Sztucznej brodzie" przyziemność komercyjnych i
tradycyjnych (kulinarno-towarzyskich) świąt przeplata się z
motywami fantastycznymi. Święty Mikołaj szuka pracy innej niż ta
główna, sezonowa, trafia to do supermarketu, to do zoo, kiedy
indziej zaś do obwoźnej lodziarni. Szanujący się angielscy
obywatele biorą udział w rozmaitych okołoświątecznych
przedsięwzięciach, jak pieczenie gigantycznego placka czy opieka
nad dziwnymi stworzeniami. Bohaterowie przeważnie należą do
stereotypowego obrazu prowincjonalnej społeczności angielskiej,
podszczypywanej żarcikami Terry'ego Pratchetta.
W
tomie "Sztuczna broda Świętego Mikołaja" pojawiają się
niemal zwyczajne bajki, bardzo zbliżone do twórczości Roalda
Dahla, zresztą nawet ilustracje Marka Beecha przypominają obrazki
Quentina Blake'a, tworzącego niezapomniany duet z autorem "Matyldy",
"Fantastycznego Pana Lisa" czy "BFG". Jest i
bajka elektroniczna, z przymrużeniem oka nawiązująca do trwających
już kilkadziesiąt lat artystycznych rozmyślań o inteligencji,
niezależności, emocjonalności i prawach maszyn. Dzieci lubią ten
temat, rozpala on wyobraźnię także całkiem dorosłych fanów
science fiction.
Z
opisu wydawniczego wiemy, że nieżyjący już autor, satyryk i
wizjoner fantastyki, pisał opowiadania zgromadzone w "Sztucznej
brodzie" dawno temu, jeszcze jako nastolatek. Może właśnie
dlatego najlepiej trafią one do młodszej młodzieży, mającej
dystans do powagi świąt i literatury, chcącej odsapnąć od
tradycji i obowiązkowych lektur. Przy lekturze będą się dobrze
bawić także dzieci od około 7 lat wzwyż, bo nie znajdą u
Terry'ego Pratchetta żadnych obrazoburczych twierdzeń o
nieistnieniu Świętego Mikołaja, yeti czy żywych blaszanych
kogucików. Książka została bardzo ładnie wydana, ma efektowne i
dopasowane do siebie, różnokolorowe i wzorzyste elementy okładki:
wyklejki, twardą oprawę, nawet obwolutę ze złotymi, tłoczonymi
motywami i kuszącym, pociesznym tytułowym bohaterem. Mimo pozornej
"grudniowości", zbiór ten można czytać równie dobrze
przed i po Bożym Narodzeniu, bo zawiera opowiadania po prostu zimowe
i szalone.
Bożena
Itoya
Terry
Pratchett, Sztuczna broda Świętego Mikołaja, ilustrował Mark
Beech, przełożył Maciej Szymański, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań
2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz