cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 19 listopada 2013

Miś w operze


Czytałam kiedyś felieton Anne Applebaum, żony ministra Radka Sikorskiego o tym, jak to nowojorskie dzieci w okresie świątecznym co roku chodzą na „Dziadka do orzechów”. W jakimkolwiek są kraju, do różnych oper, po to by od najmłodszych lat miały kontakt z kulturą wyższą. Taka tradycja. Przyznam, miałam mieszane uczucia, czytając tekst. Brzmiało mi to mocno snobistycznie. Zwłaszcza że moje dzieci w operze chyba jeszcze nigdy nie były. Kilka razy w Filharmonii na porankach cioci Jadzi, ale nie odnalazły się tam w gąszczu ślicznie uczesanych chłopaczków w garniturkach przyprowadzanych przez dystyngowane babcie.
Świat baletu, kandelabrów, wystawnych obiadów był nam obcy.
Trochę przybliżyła go „Misiowa piosenka”. Kiedy wzięłam książkę do ręki, nie przypuszczałam, że opowiastka o misiu, który goni pszczółkę zakończy się na dachu paryskiej opery. A było to tak: mały miś uciekł tacie misiowi i przez wielkie miasto, mając po drodze różne przygody, trafia na dach opery, bowiem tam - i to fakt, a nie książkowa fikcja - stoją najprawdziwsze ule, z których nasz mały miś wyjada miodek. Przy okazji wielkie ilustracje testują naszą i naszych dzieci spostrzegawczość, bo znaleźć na nich uciekającego misia to prawdziwe wyzwanie. Na dwóch jeszcze mi się to nie udało i idę o zakład, który pewnie przegram :), że wcale go tam nie ma….
Nie wiem, jak Wam, ale świat kryształowych żyrandoli, etol i scenicznych dekoracji wyrysowany prostą kreską, z wszelkimi detalami i "paryskimi snobizmami” wydał się nagle pożądany i wcale nie taki odległy. Dzięki małemu misiowi i wydawnictwu "Dwie siostry”.
„Misiowa piosenka”, Benjamin Chaud, wyd. Dwie Siostry
Karolina Suchenek-Dobrzyńska


Od wydawcy: Po ulicach wielkiego miasta, przepychając się wśród przechodniów, gna ogromny niedźwiedź. Dokąd tak pędzi? Czyżby śpieszył się na wieczorny koncert w operze? A może szuka kogoś, kto zgubił się w tym tłumie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz