cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 9 maja 2017

Do kroćset! (pisze i rysuje Olga Wróbel)


Gdy pierwszy raz zobaczyłam okładkę "Do kroćset!" Olgi Wróbel (wyd. Centrala), nie potrafiłam zgadnąć, jakiego typu to książka, do kogo i o czym może mówić. Komiks to, opowieść graficzna, czy picturebook? I cóż oznacza okładkowy opis "książka dla dzieci, głównie tych około trzydziestego roku życia" – zaczepkę, żart? W każdym razie mojego jedenastolatka ta okładka zniechęciła, ale kiedy zajrzał mi przez ramię, i zobaczył, co zostało schowane w środku książki, szybko zabrał się za lekturę.
Książka spodobała nam się właśnie dzięki tej zabawnej konwencji, dla nas trochę trochę tajemniczej, bo chyba nie czytaliśmy (i nie oglądaliśmy) niczego podobnego. Do końca nie wiedzieliśmy, ku czemu zmierza ta opowiastka, czy autorka na końcu uraczy nas jakimś morałem albo stałym w literaturze dla dzieci stwierdzeniem-odkryciem, że to wszystko był sen? Na szczęście nie, zabawa z "Do kroćset!" polega na czym innym i jest przednia. Twardo ciosana, pozornie dość ponura polska rzeczywistość, w której dzieci spędzają wakacje wśród parującego asfaltu wielkich miast, okazuje się tu tylko powłoką, pod którą kryje się wesołe, fantastyczne dzieciństwo. Nie chodzi nawet o dobudowywanie innego świata z wykorzystaniem wyobraźni, po prostu te szare blokowiska nie są takie złe, gdy ma się dziesięć lat i trochę pogody ducha.
O swojej niepowszedniej codzienności opowiada nam tu dziesięcioletnia dziewczynka. Książka pełna jest dziecięcych wrażeń, skojarzeń i interpretacji. Olga Wróbel prezentuje nam między innymi niepowtarzalne portrety salmonelli (tak, właśnie tej), kranówki latem, spieczonych trawników, chłodnej i ciemnej klatki schodowej, baniek mydlanych, ukwiałów, ale i ludzi, wśród których najbardziej polubiłam ulicznego sprzedawcę siemienia i, a jakże, siostrę piratkę. No właśnie, o co chodzi z tymi domorosłymi piratami, którymi najwyraźniej są przebierańcy z okładki? Zbadajcie sami, ja nic nie powiem, bo też sama nie wszystko wiem.
Rysunki autorki są po prostu fajne, czasem realistyczne (wygląd papugi, plan mieszkania, sprzedawca siemienia i jego stoisko, pan Antek z warzywniaka na swoim terenie), kiedy indziej szalone (klatka schodowa zmieniająca się w akwarium, "rysunek o tym, jak mój nos widzi lato"), a przeważnie 2 w 1. Spokojne, zamglone, płynnie się rozwijające kolory wprawiają czytelnika w rozmarzony, nieco leniwy nastrój, ale nikt tu nie przyśnie, w książce jest na to za dużo ruchu między granicami tradycyjnej ilustracji książkowej (czy taka jeszcze istnieje?), książki obrazkowej, opowieści czy impresji graficznej i komiksu. Niektóre strony są dla mnie takimi kadrami komiksowymi widzianymi pod lupą, z niewidocznym obramowaniem. Olga Wróbel przeskakuje od brzydkich buziek przedszkolaków do fal włosów i tych morskich, zmieniając nastroje postaci oraz czytelników, przekuwając dostosowanie do świata w rozbuchaną hardość i kwiecisty brak pokory.
I ja byłam kiedyś piratką, tym i owym, może dlatego tak dobrze mi się czytało i oglądało "Do kroćset!". Mam nadzieję, że autorka nie poprzestanie na tej publikacji, bo dawno nikt mnie tak nie oczarował rzeczywistością.
Bożena Itoya

Olga Wróbel, Do kroćset!, Centrala – Mądre komiksy, Poznań 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz