cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 30 maja 2017

Smok, księżniczka i stary kałamarz


Baśń "Smok, księżniczka i stary kałamarz" wywołała we mnie przemiłe uczucie powrotu do dzieciństwa. Taka ulotna fala ciepła w sercu zdarza mi się bardzo rzadko, pamiętam kilka przypadków muzycznych, ale jeszcze nigdy podobnych wrażeń nie spowodowała książka, zwłaszcza że wspólne dzieło Marcina Brykczyńskiego (rymowany tekst) i Krystyny Michałowskiej (ilustracje) nie jest wznowieniem, ale zupełną nowością. Książka ta zachowuje jednak atmosferę najpiękniejszych, najbardziej tajemniczych opowieści z mojego dzieciństwa, może dlatego, że autor, jak zdradził mi podczas spotkania na Warszawskich Targach Książki, napisał ją 30 lat temu, a prace ilustratorki towarzyszyły mi od najmłodszych lat.
"Smoka, księżniczkę i stary kałamarz" postrzegam jak kompozycję, w której ilustrator wczuwa się w opowieść do tego stopnia, że obraz i słowo ostatecznie tworzą jedność. To utwór urokliwy, ujmujący i uniwersalny, bo spodoba się czytelnikom w każdym wieku, teraz oraz w przyszłości, więc warto zatrzymać ją dla dzieci swoich dzieci i ich dzieci.

Czasami tak się dziwnie zdarza,
że kiedy wszystko wkoło zaśnie,
z głębin starego kałamarza
wychodzą cicho piękne baśnie.

Krążą jak wielkie ćmy tęczowe
nad snami zwykłych, szarych ludzi
i sny się stają kolorowe,
i blask uśpiony w nich się budzi.

Tekst jest prosty, zrozumiały, bardzo rytmiczny, przyjemny dla ucha, jeśli czytamy dziecku, stanowi też dobry materiał do pierwszych prób samodzielnego głośnego czytania. Początkowo mieliśmy wrażenie, że to jedna z wielu podobnych opowiastek, jednak z każdą zwrotką byliśmy bardziej oczarowani i "zabaśniowani". Księżniczki wydały się nam co prawda niezbyt piękne i w ogóle raczej antypatyczne, ale potem okazało się, że nasze wrażenia były całkiem słuszne. W ostatnich latach wiele razy słyszałam lub czytałam o "przełamywaniu stereotypu królewny / księżniczki", ale nawet jeśli jest to już zjawisko masowe w literaturze dla dzieci, i tak warto sięgnąć po książkę Marcina Brykczyńskiego i Krystyny Michałowskiej, bo ten poetycki tandem stworzył najlepszą opowieść o nietypowych księżniczkach od czasu "Baśni o stalowym jeżu" Jana Brzechwy. Autor świadomie czerpie ze skarbca baśniowych motywów, z lekkością, znawstwem i humorem zestawia składniki historii. Efekt najlepiej poznawać w gronie rodzinnym, w godzinach wieczornych i w rozmarzonym nastroju.

Na wzgórzu stoi wielki zamek,
w nim mieszka król, co ciężko wzdycha,
bo los mu zesłał córki same,
na które smok okrutny czyha.

Tłumnie zbierają się przed tronem
rycerze z dumnym błyskiem w oku;
każdy księżniczkę chce za żonę,
lecz wszyscy drżą na myśl o smoku.

Publikacja skusiła mnie już barwami i estetyką okładki, tymi mniej dziś popularnymi odcieniami i zestawieniami zieleni, błękitu i czerwieni. W środku jest równie zaskakująco, bo obrazy Krystyny Michałowskiej wyraźnie różnią się od prac młodszych polskich ilustratorów. Tu nie mamy do czynienia z graficznymi wariacjami czy humorystycznymi wstawkami plastycznymi, ale ze spójną narracją artystki, która stopniuje napięcie od czerni, niejako źródła tej historii (na początku była nicość...), przez rozmaite, jednolite i spokojne tła, aż do meritum, centralnego punktu tej opowieści – wielobarwności postaci. To baśniowe stworzenia oraz ludzcy bohaterowie malowani przez doświadczoną ilustratorkę skupiają na sobie uwagę czytelnika i "oglądacza" książki, otoczenie nie jest tak istotne, bo "Smok, księżniczka i stary kałamarz" może się rozgrywać w wyobraźni czy śnie każdego z nas. Przeżywając tę baśń sami dobieramy sobie szczegóły tła.
W wydawnictwie Literatura ukazuje się bardzo dużo książek dla dzieci i młodzieży o różnych gustach czytelniczych. Wielką zasługą tego wydawcy jest stała pielęgnacja polskiej poezji dla najmłodszych – inni publikują wiersze okazjonalnie, z rzadka, trochę w ramach eksperymentu (zwłaszcza w zestawieniu klasyka poezji – nowe nurty ilustracji), a Literatura nieprzerwanie, wytrwale, przy czym przeważnie są to utwory zupełnie nowe. Chwała łódzkiemu ośrodkowi podtrzymywania życia poezji dziecięcej za trzymanie ręki na pulsie i podejmowanie tak wspaniałych projektów, jak "Smok, księżniczka i stary kałamarz"!
Oprawa plastyczna tej książki wydała mi się niecodzienna nie tylko dlatego, że odświeża pojęcie polskiej szkoły ilustracji, może być przyczynkiem do dyskusji o jej cezurach, a także o mistrzach i uczniach, kontynuatorach i rewolucjonistach, o tym, że nadmiar nowatorskich rozwiązań graficznych wywołuje tęsknotę za tradycyjną, "malarską" ilustracją. Najważniejszym aspektem ilustracji książkowej pozostaje jej odbiór przez czytelnika, a nie profesjonalnych krytyków, i właśnie na tym oddziaływaniu na całe czytelnicze rodziny opiera się mistrzostwo i czarodziejstwo Krystyny Michałowskiej. Bo skoro nawet dorosły czytelnik zrósł się z baśnią na tyle, że po zamknięciu oczu widuje tęczowe ćmy i smoki, musi tkwić w tej książce coś niesamowitego.
Bożena Itoya

Marcin Brykczyński, Smok, księżniczka i stary kałamarz, ilustracje Krystyna Michałowska, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz