"Słoń
na Księżycu" jest wyjątkowo kosmicznym projektem wydawniczym,
za który odpowiadają Gosia Herba (rysunki i tekst), Mikołaj
Pasiński (tekst) oraz komiksowe wydawnictwo Centrala. Duża,
kwadratowa książka zachwyca nietypowym podejściem do tematu
spełniania marzeń i przezwyciężania uprzedzeń. Po pierwsze,
wydaje się, że ta publikacja jest spełnieniem marzeń samych
autorów. "Słoń na księżycu" to przemyślana i
dopracowana pod każdym względem koncepcja, lektura intensywna,
nawiązująca do odczuć, jakie mogą towarzyszyć każdemu
dorastającemu człowiekowi (niezależnie od etapu dorastania), choć
równocześnie jakby pozbawiona realistycznej grawitacji. To, co
najbardziej przyziemne kontrastuje z niemożliwymi podróżami i
odkryciami ze snów. Wyjście poza mniej więcej ustalony i stale
powielany scenariusz książeczki dla dzieci traktującej o dążeniu
do spełnienia marzeń wcale nie jest łatwe, ale udało się Gosi
Herbie i Mikołajowi Pasińskiemu. Warto podsuwać dzieciom takie
oryginalne, nieprzewidywalne opowieści, by nie sądziły, że
książki służą tylko do sprowadzania na ziemię (przykładowo
fantastyczność "Akademii Pana Kleksa" jest zabijana
podczas szkolnych omówień, które koncentrują się na analizie
wyglądu Pana Kleksa i przepytywaniu uczniów z cech jego ubioru,
stąd dzieci preferują wydania z realistycznymi ilustracjami). Ta
ciągnie nas w przeciwną stronę.
Nietypowość
ujęcia problemu walki ze stereotypami czy brakiem wiary w czyjeś
możliwości polega na równowadze między dziecięctwem i
dojrzałością tej książki. Bunt przeciwko zastanemu porządkowi i
chęć udowodnienia światu, że się myli, cechują raczej wczesną
młodość, podobnie dla najmłodszych czytelników tworzy się
zazwyczaj bogato ilustrowane publikacje. Obrazki ze "Słonia na
Księżycu" są jednak bardzo dojrzałe, pełne artyzmu i
intelektualnej zabawy, choćby z twórczością Picassa. Można je
podziwiać godzinami, niezależnie czy jest się dzieckiem, czy
rodzicem. Gosia Herba zachowała moc wyobraźni kilkulatka, ale ujęła
ją w obrazy dorosłe, choć niezupełnie poważne. Do tego dochodzi
modna obecnie kolorystyka i "geometryczna" stylistyka.
Bohaterką
historii jest astronomka badająca Księżyc, na początku z Ziemi,
przez teleskop, a później osobiście, z całkiem bliska. Ambitna
specjalistka dokonuje niezwykłego odkrycia: na powierzchni Księżyca
czasem można dostrzec słonia! Inni naukowcy, członkowie
Towarzystwa Księżycowego, nie dają wiary tej fantastycznej tezie,
nawet gdy widzą słonia (?) na własne oczy. Podczas naukowej narady
teleskop zostaje rozbity, autorytet astronomki podważony, a w końcu
staje się ona pośmiewiskiem całego miasteczka. Te dwie sceny
najpełniej oddają charakter ciemnej strony Ziemi – powykrzywiany,
karykaturalne piękny i jednolity tłum oraz potłuczone marzenia, za
których rozbicie nikt nawet nie przeprosi. W tym momencie lektury
ogarnęła mnie prawdziwa złość. Podobnie astronomka miota
piorunami, jednak ona przekuwa niepowodzenie i urazę w coś nowego,
twórczego, buduje bowiem rakietę i wyrusza na księżycowe badania
terenowe. Okazuje się, że na Księżycu nawet najciemniejsza
(niewidoczna z Ziemi) strona przynosi same dobre niespodzianki w
porównaniu z ziemskimi, widocznymi na co dzień porządkami. Jak
bardzo przywykliśmy do tej naszej "normalności", której
produktami ubocznymi są między innymi niedotrzymane obietnice,
zmarnowany czas i zmarnowane talenty? Ciekawe, czy ta książka,
"trochę jakby ekologiczna", jak określił to mój syn,
sprawi, że rodzice i inni dorośli przestaną marnotrawić marzenia
i potencjał dzieci, czy tylko przeczytamy ją i zapomnimy, a mały
czytelnik i tak zostanie prędko wrzucony w ramki oraz trybiki
społeczne, by postępował i żył jak wszyscy, w żadnym razie nie
widując słoni na Księżycu.
Bożena
Itoya
Gosia
Herba (tekst i rysunki), Mikołaj Pasiński (tekst), Słoń na
Księżycu, Centrala – Mądre komiksy, Poznań 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz