cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 22 sierpnia 2017

Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz



W 2017 roku na rynku kinematograficznym i księgarskim pojawiły się aż trzy jednakowo brzmiące tytuły z uniwersum Harry'ego Pottera. Skąd ta zbieżność i obfitość? Autorka niezwykle popularnej serii powieści postanowiła niegdyś uzupełnić kanon hogwarcki o podręczniki dla uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa, oczywiście są to dzieła fikcyjne, jak cały świat czarodziejów. J.K. Rowling zapowiedziała kiedyś, że cykl przygód Harry'ego Pottera jest zamknięty, ale nigdy nie zastrzegła, że nie poprowadzi dalej innych wątków swojej twórczości. I tak sławę zyskał Newt Skamander. Na początku była książka J.K. Rowling "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć", czyli wspomniany podręcznik napisany przez młodego badacza istot magicznych, właśnie Newta Skamandera. Publikacja została wznowiona przez wydawnictwo Media Rodzina w dużo pokaźniejszej i solidniejszej wersji niż poprzednio. Autor (oczywiście postać fikcyjna) stał się bohaterem filmu pod tym samym tytułem, obrazu opowiadającego o podróży Newta z Anglii do Ameryki (rok 1926) w celach zawodowych, choć ostatecznie na miejscu sprawy prywatne przeplatają się z ochroną i szerzeniem wiedzy o magicznych stworzeniach. Następnie J.K. Rowling spisała akcję filmu w formie scenariusza i wydała jako odrębną publikację, opatrzoną nawet notatkami analogicznymi do końcowych napisów w kinie: "polskie napisy dla produkcji filmowej...", "polski dubbing dla produkcji filmowej...". Obecność takich informacji, odnoszących się do elementów, których w książce po prostu nie ma, zaskoczyła mnie. Nigdy nie spotkałam się z podobną publikacją dla młodzieży, stwierdziłam więc, że warto przyjrzeć się jej formie, strukturze i celowości.
Treść scenariusza oczywiście pokrywa się z filmem. Przez chwilę zastanawiałam się, czy autorka opisuje (post factum) zachowanie aktorów w finalnym widowisku, czy też rzeczywiście jej tekst był podstawą gry na planie. Szybko doszłam do wniosku, że uwagi o zachowaniu i wyglądzie postaci wyrażone w didaskaliach nie są kierowane do ekipy, ale do nastoletniego czytelnika, ponieważ nie są to profesjonalne określenia, tylko beletryzowana narracja (choćby przedstawienie jednej z głównych bohaterek jako "najpiękniejszej czarownicy w historii").
Newt Skamander rozpoczyna zwiedzanie Nowego Jorku od wpakowania się w kłopoty, a potem jeszcze w kolejne i następne. Wielbicieli świata czarodziejów ucieszą liczne gadżety, znajome oraz egzotyczne (bo amerykańskie, a nie angielskie) zaklęcia, odwołania do realiów hogwarckich, a do tego wszystkiego dochodzą tytułowe stworzenia o niezwykłych umiejętnościach i posturach – podopieczni i przyjaciele Newta. Młody Anglik wozi całą menażerię ze sobą, w walizce, która tak naprawdę jest portalem do olbrzymiego, magicznego ogrodu zoologicznego, czy raczej rezerwatu fantastycznych zwierząt zagrożonych wyginięciem. Na skutek wspomnianych problemów niektóre dziwostwory uciekają i pałętają się po Nowym Jorku, wkraczając na teren innej, mrocznej i śmiercionośnej istoty. Newt w lawinie wydarzeń zostaje między innymi oskarżony o sprowadzenie do miasta mordercy i narażenie świata czarodziejów na wojnę z mugolami (w Ameryce nazywanymi niemagami). I tu muszę wskazać przewagę scenariusza nad filmem: w kinie obraz śmierci jednej z ofiar demonicznego stwora, sądu nad Newtem i jego przyjaciółką Tiną oraz ich egzekucji (choćbyśmy byli świadkami tylko jej początku) były dla mnie przesadnie brutalne, zbyt drastyczne jak na kino adresowane do młodych widzów, podobnie sceny przemocy fizycznej. W tekście nie dało się wyczuć tej dosadności z nutą chorobliwej fascynacji śmiercią i bólem. Z kolei na korzyść wersji kinowej trzeba odnotować, że czytając książkę szybciej niż oglądając film zauważamy, kto w całej historii jest podejrzany, a kto niewinny.
Scenariusz zawiera kilka ciekawych wątków, jak choćby nietolerancja czarodziejów względem ludzi. Newt, Tina i jej siostra Queenie zaprzyjaźniają się z Jacobem, pozornie najzwyczajniejszym w świecie niemagiem, dotąd niemającym pojęcia o istnieniu magii. Ta przyjaźń, a po jakimś czasie okazuje się, że i miłość, nie ma racji bytu w dobrze zorganizowanej społeczności magicznej, bezwzględnie chroniącej dostępu do swoich tajemnic. Hierarchia i zasady okazują się jednak nieszczelne, możliwe do ominięcia, skostniałe i częściowo nieludzkie, co udowodnią, przełamując kilka stereotypów, wymienieni już bohaterowie, tworzący w pewnym momencie magiczno-niemagiczną i angielsko-amerykańską (z różnymi korzeniami, bo Jacob nosi nazwisko Kowalski) szajkę buntowników.
Konstrukcję utworu można poznać jedynie przeczytawszy całość, ponieważ wydawca zamieścił tylko bardzo ogólny spis treści: "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć", "Podziękowania" i inne dodatki. Nie wiemy, na której stronie znajduje się jaka scena, pewnie dlatego, że scenariusz liczy ich aż 124. I tu po raz pierwszy zauważa się problem, który mój syn określił słowami: "to bez sensu, czasem jest tu jak w teatrze, a czasem jak w filmie". W niespotykanej na rynku książek dla dzieci formie czytelnik gubi się tym bardziej, że kilka miesięcy wcześniej dane mu było poznać scenariusz teatralny "Przeklęte dziecko" (J.K. Rowling i innych autorów), gdzie podział tekstu był bliższy tradycyjnemu dramatowi. Wydawcy (zakładam, że decydowali ci zagraniczni, a nie polscy) nie zapomnieli o biogramie autorki, "Słowniczku terminów filmowych" (zresztą tak banalnych, że chyba żaden dziesięciolatek nie potrzebuje ich objaśniania) oraz "Obsadzie i ekipie", a także notce "O graficznym opracowaniu książki", jednak spis właściwej treści (a nie wykaz dodatków) okazał się według nich zbędny.
Czytając scenariusz "Fantastycznych zwierząt" miałam wrażenie, że mieszane są style, gatunki, a czytelnik traktowany jest po macoszemu. Nie potrafiłam zrozumieć na przykład, dlaczego czasem jesteśmy biernymi obserwatorami akcji, a kiedy indziej poznajemy niewypowiadane na głos myśli, wspomnienia czy uczucia bohaterów. Inna sprawa: czemu kwestie poszczególnych postaci podzielone są na wersy, jak w wierszowanym dramacie? Po raz kolejny niepokoi mnie stosunek wysiłku, jaki wkłada się w promocję nowej publikacji dla młodzieży do jej profesjonalnego przygotowania.
Książka "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz" sprawdzi się jako prezent dla kolekcjonera publikacji ze świata Harry'ego Pottera albo po prostu dla młodego widza, któremu spodobał się film i który nie może się doczekać kolejnej odsłony (planowanej) filmowej trylogii. Trudno mi sobie wyobrazić, że po scenariusz sięga ktoś, kto nie widział jego kinowej wersji, tak sobie, z ciekawości, tu raczej chodzi o powrót do poszczególnych scen, ich samodzielne "rozpracowanie", rozkoszowanie się "smaczkami" (choćby opis zachowania foki, która "wyraźnie poczuwa się do winy" i "bezczelnie ucieka"...) oraz szczegółami być może niezauważonymi na seansie. Ja odkryłam kilka takich drobiazgów, ale mój syn widać był w kinie uważniejszy, bo stwierdził, że dla niego to nic nowego i pamięta na przykład treść rozmowy Newta z przewodniczącą, mówiąc wprost, sekty. Film obejrzeliśmy w kinie, z przyjemnością, scenariusz zachęcił nas do sięgnięcia po DVD, jednak nie jestem przekonana co do wartości literackiej omawianej publikacji. Na pewno od serii scenariuszy filmowych wolelibyśmy cykl powieści o Newcie Skamanderze, choćby miały się ukazywać rok albo dwa po premierze kinowej, a nie zapowiadać premierę na DVD, jak było ze scenariuszem.
Bożena Itoya

J.K. Rowling, Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz, tłumaczyli Małgorzata Hesko-Kołodzińska i Piotr Budkiewicz, Media Rodzina, Poznań 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz