cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 22 sierpnia 2017

Tymek i Mistrz. Tom 3.


Recenzowanie kolejnych tomów wydania zbiorczego jakichkolwiek utworów bywa zajęciem niewdzięcznym, jeżeli poszczególne elementy kolekcji niewiele się różnią. Co nowego można powiedzieć o tym samym (w zasadzie) materiale? Jednak w przypadku serii "Tymek i Mistrz" lubię sięgać po kolejne części, zawierające zawsze po kilkadziesiąt krótkich komiksów, i po lekturze zawsze mam jakieś nowe wrażenia – w dodatku same dobre. Wszystkie trzy tomy mają jednakową atmosferę, więc nie można się przyczepić do dobrej lub złej zmiany, autorzy raczą nas też analogicznymi, atrakcyjnymi dodatkami (czary do wykonania w domu, okładki, zagadki, odcinek w języku francuskim), a same historyjki, choć często (i celowo) oparte tylko na określonym zestawie konceptów, są niezmiennie świeże i dowcipne. Przygody czarnoksiężnika i jego mistrza publikowane były już wcześniej, ale po raz pierwszy zyskały tak udaną i efektowną kolekcjonerską formę właśnie pod skrzydłami wydawnictwa Kultura Gniewu.
Ostatni, trzeci tom "Tymka i Mistrza" ukazał się wiosną 2017 roku, sprawiając jednakową frajdę mojemu synowi i mnie. 66 zwariowanych, mocno absurdalnych historyjek czytaliśmy na raty, w różnych okolicznościach, jako wakacyjną lekturę jedenastolatka i przerywnik między poważniejszymi książkami oraz w ramach relaksu w przerwie od pracy czy w autobusie. Jeśli lubi się komiksy (te humorystyczne i kolorowe), ten album pasuje na chyba każdą okazję. Najlepiej zastosować dietę czytelniczą analogiczną do zasad zdrowego odżywiania i konsumować "Tymka i Mistrza" często, ale małymi porcjami. Przy próbie połknięcia w całości mojemu synowi album się po prostu "przejadł" i młody czytelnik musiał parę godzin pościć.
O postaciach narysowanych przez Tomka Lwa Leśniaka nie można powiedzieć, że są ładne, raczej cudaczne, dziwaczne i wyłupiaste, a jednak komiks jest niewątpliwie atrakcyjny wizualnie, zarówno pod względem graficznym i kolorystycznym, jak i edytorskim. Czytelnik, czy to kilkuletni, czy kilkunastoletni, czy nawet dorosły, świetnie bawi się w tej krainie barwnych, czarujących brzydali, wśród których prym wiedzie Mistrz jako bobas.
Wiadomo nie od dziś, że książki o małoletnich czarodziejach cieszą się olbrzymią popularnością. W tym ujęciu jednak wszystko jest inne niż zazwyczaj, nie doświadczymy tu ani mroków Ziemiomorza, ani ich "unastoletnionej" wersji, a Tymek nie okaże się namaszczonym wybrańcem. Jeden odcinek to jeden problem do rozwiązania w kilkunastu (przeważnie, bo czasem w dwudziestu kilku) kadrach, niekiedy zmiennych wielkości i kształtów. Wyzwaniami są dla Tymka i Mistrza na przykład: błazen strojący sobie bezczelne żarty z króla, rozróżnianie grzybów, żółw, który nie chce być już powolny, bo ma bajkowe plany, kurczenie się wszechświata, pojedynek bokserski z Psujem i Popsujem (straszne dranie, uwielbiamy ich spiski!), uporządkowanie kolekcji latających dywanów, porozumienie się z błędnym (tym najpopularniejszym!) rycerzem, posiadanie węża w kieszeni, sprzątanie (metodami tradycyjnymi i nie tylko) liści, a zaraz potem – walka z gryfem strzegącym skarbu i... zapalenie gardła narratora. Rozrzut jest więc znaczny, podobnie jak stopień absurdu, tym bardziej, że wśród historyjek zdarzają się oparte na frazeologizmach, jak choćby: zapalać się do czegoś – ostudzić (siebie, zamiary) – zyskać parę – cała para poszła w gwizdek (a wszystko to o pewnym potworze...). Dowcipy językowo-sytuacyjne raczej nie będą zrozumiałe dla dzieci młodszych niż ośmiolatki i właśnie tak określiłabym dolną granicę wieku czytelników "Tymka i Mistrza". Górnej granicy nie stwierdzono.
Czytając opowiastki napisane przez Rafała Skarżyckiego obserwujemy wszystkie szczegóły na ilustracjach, każdą minę narysowaną przez Tomka Leśniaka. Tu naprawdę widać, że autorzy znakomicie się rozumieją, nie potrafimy rozdzielić scenariusza od rysunków, tylko przyswajamy komiks jako całość. A to wcale nie jest takie oczywiste, bo wciąż natykam się na adresowane do dzieci dymkowane historyjki, których percepcja przypomina lekturę książki z ilustracjami – najpierw trzeba czytać, potem można oglądać, ale właściwie nie ma takiej konieczności, bo obrazki nie wprowadzają nic nowego. Oczywiście świadomi czytelnicy i księgarze wybierają tylko komiksy dobrej jakości, perełki jak "Tymek i Mistrz", ale na rynku czasopism, podręczników i "książeczek" dla dzieci jest znacznie więcej tworów komiksopodobnych, wykorzystujących tę formę twórczości jedynie z nazwy, w celu przyciągnięcia uwagi małego czytelnika. To właśnie na takie "podróby" trafiają zazwyczaj przypadkowi czytelnicy i to one podtrzymują (oraz tuczą!) stereotyp komiksu jako lektury gorszej, mniej wymagającej i wartościowej, przeznaczonej dla osób nieradzących sobie z "czystym" tekstem. Chciałoby się, żeby pod każdą strzechę trafił raczej "Tymek i Mistrz", bo seria panów Skarżyckiego i Leśniaka (zresztą nie tylko ta jedna) ma styl, charakter i poziom doceniany i przez znawców, i amatorów komiksu, a także przez całkowitych amatorów w dziedzinie czytania kolorowych zeszytów. Oczywiście każda z tych grup może szukać w "Tymku i Mistrzu" czego innego i doceniać rozmaite cechy tych kadrów, ale łączy ich efekt komiksu: śmiech.
Bożena Itoya

Rafał Skarżycki (scenariusz), Tomek Lew Leśniak (rysunki), Tymek i Mistrz. Tom 3, wydanie drugie (kompletne), Kultura Gniewu – Krótkie Gatki, Warszawa 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz