Książki
dla dzieci i młodzieży często czytuję synowi "na głos",
ale jako absolwent drugiej klasy (szkoły podstawowej) dużo czyta
też sam. Lektury przeważnie wybieramy wspólnie. Lubimy, kiedy
literatura nas bawi, co nie znaczy, że preferujemy publikacje pełne
głupich gagów, czy też krótkie, proste, oszczędne w słowa,
fabułę i wyobraźnię wydania broszurowe. Tak niestety bywają
interpretowane książki dla początkujących czytelników. Unikamy
łatwizny, bo nas nie ciekawi, ale nie pociągają nas też "ciężkie"
lektury: książki wyraźnie terapeutyczne, takie domowe pomoce
dydaktyczne, a także "mocna" (i modna) twórczość dla
młodzieży, pełna scen agresji i/lub wulgarnego języka, który
zapewne ma służyć uwierzytelnieniu treści oraz bohaterów.
Szukając lektur dla syna, z nim lub sama, wiele razy zaliczyłam
potknięcia i błędy – książka wracała do biblioteki (lub na
naszą półkę) niedoczytana. Na szczęście publikacje niektórych
polskich autorów możemy "brać w ciemno". Jeszcze nigdy
nie zawiedli nas Agnieszka Tyszka, Zofia Stanecka, Barbara Gawryluk,
Wanda Chotomska, Zuzanna Orlińska, Joanna Wachowiak, Tomasz Samojlik
oraz Marcin Pałasz. Często przeglądamy katalogi biblioteczne /
wydawnicze według nazwisk i wybieramy jakąś nieznaną nam pozycję
jednego z wymienionych autorów.
Ostatnio
ogarnęła nas wakacyjna błogość i lekkość, mieliśmy więc
ochotę na książkę utrzymaną w nastroju podobnym do naszego.
Sięgnęliśmy po humorystyczne bajki, a właściwie "B@jki"
Marcina Pałasza. To wesoła lektura dla dzieci, ale nie książka
dziecinna. Treść jest zrozumiała dla każdego czytelnika, obfituje
w zabawne sytuacje, dzięki czemu czyta się szybko i przyjemnie.
"B@jki" można wręczyć dziecku ośmio- czy
dziewięcioletniemu, które nie przepada za czytaniem, a prawie na
pewno szum przewracanych kartek przestanie mu się kojarzyć z
przymusem i nudą.
"–
Dziadku, dziadku! – wrzasnęła Kasia niesamowicie podekscytowana,
wpadając do pomieszczenia – Zbudź się, prędko! Posłuchaj, co
się stało!
Dziadek
chrapnął gwałtownie i poderwał się z kanapy.
– Co
to?! Kto to?! – spytał nieprzytomnie. – Czy to wojna?! Kto tak
krzyczy?! Żołnierze, do okopów...!
Kasia
usiadła przy nim i poklepała go uspokajająco, zostawiając na
dziadkowej koszuli trochę piany.
– To
nie wojna! – rzekła uspokajająco, choć ciągle czuła ogromne
podniecenie. – To tylko ja, Kasia! Słuchaj, Smok przyszedł!
Starszy
pan spojrzał na nią nieprzytomnie i z powrotem się położył.
– Smok
przyszedł, powiadasz? – spytał sennie. – W takim razie daj mu
coś do zjedzenia, może zaproponuj kawę, a ja jeszcze trochę się
zdrzemnę. Potem z nim porozmawiam."
Marcin
Pałasz nie zaproponował nowych wersji znanych bajek, ale
wykorzystał niektóre ich elementy i stworzył alternatywne,
zazwyczaj współczesne losy Czerwonego (tu: Zielonego) Kapturka,
smoka (pod)wawelskiego, Jasia i Małgosi (Jaśka, Gośki i Baby
Dżagi), złotej rybki (i Zenona Robaka) oraz królewny (Śmieszki),
przypominającej nieco Śpiącą Królewnę. Są to nieco zwariowane,
nieprzewidywalne historyjki, napisane w naturalny, niewymuszony
sposób, bardzo oryginalne, właśnie dlatego, że autor nie trzyma
się na siłę ustalonych postaci, przygód i zakończeń. Poznajemy
nowych bohaterów – pewnego prezesa, sekretarkę, zwykłą Kasię i
jej dziadka, a także nieznane nam z tradycyjnych bajek aspiracje,
jak zbawianie świata przez złotą rybkę i robaka, występy
sceniczne Baby Jagi albo promocja Polski w wykonaniu smoka
wawelskiego. Nas "B@jki" ujęły właśnie takimi
pomysłami, przyjazną formą (literacką, plastyczną, edytorską)
oraz absurdalnym dowcipem, pokrewnym czarnemu humorowi, jaki znają
wielbiciele angielskich seriali.
"–
No, skończyłam! – rzekła, zacierając dłonie. – A teraz
proszę patrzeć i podziwiać! Namalowałam brzeg morza o zachodzie
słońca!
Po
tych słowach uniosła arkusz brystolu i triumfalnie rozłożyła, by
mogli podziwiać jej twórczość.
Jasiek
z wrażenia stracił głos. Małgosia na moment aż zamknęła oczy.
Chwilę trwało, zanim znowu doszli do siebie.
– Dlaczego
z morza wystaje czyjaś noga? – spytał w końcu Jasiek boleśnie.
– To
marynarz, który się utopił – wyjaśniła Baba Jaga, spoglądając
czule na swoje dzieło. – Ale nie wypłynął całkiem, tylko
częściowo. Dlatego widać tylko nogę.
– A
czy tam, za drzewem, leży szkielet? – spytała Małgosia słabym
głosem.
– Tak!
– wykrzyknęła wiedźma z nagłym ożywieniem. – Przyszło mi do
głowy, że to urozmaici trochę ten nudny krajobraz.
– A
tutaj, po lewej, jest cmentarz, tak? – przerwał jej Jasiek ponuro.
– Taki
śliczny, malutki cmentarzyk... – rozczuliła się starucha. –
Nie zmieścił mi się większy, bo kartka była za mała."
Ilustracje
Elżbiety Kidackiej dobrze komponują się z nastrojem i akcją
poszczególnych bajek, są wesołe, roztańczone, kolorowe i trochę
karykaturalne. Podobnie jak pisarstwo Marcina Pałasza, spodobają
się i początkującym, opornym czytelnikom, i młodym molom
książkowym, znającym już swoje preferencje literackie, graficzne,
plastyczne – oczywiście jeśli lubią poświęcać czas na dobrą
rozrywkę. Czytałam jedną negatywną recenzję "B@jek",
nie zdziwiła mnie, wydaje się bowiem zrozumiałe, że wartościowa
książka (w dodatku humorystyczna) nie może, a nawet nie powinna
podobać się wszystkim. Jeśli ktoś ogranicza swoje rozrywki
(filmowe, muzyczne, literackie) do pozycji "ambitnych",
"artystycznych", "z drugim dnem", to całkiem
możliwe, że nie rozbawią go skecze Monty Pythona, "Hotel
Zacisze" czy omawiana książka dla dzieci. Jednak zbiór bajek
Marcina Pałasza adresowany jest właśnie do najmłodszych
czytelników, a ci, na szczęście, przeważnie lubią się śmiać.
Bożena
Itoya
B@jki Zabawne, przewrotne, nieco zwariowane i bardzo nowoczesne – bajki dla dzieciaków XXI wieku. Tutaj Smok Wawelski ma swój telefon komórkowy, a dziewczynka w zielonym kapturku pomaga sklerotycznemu i niedowidzącemu wilkowi.Marcin Pałasz, B@jki, ilustracje Elżbieta Kidacka, Wydawnictwo BIS, Warszawa 2012. |
Podpisuję się pod Twoją recenzją :) Mnie książka rozbawiła do łez i zaszczepiła dobry humor :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam