Zaskoczyło mnie to, jak mało
zestarzała się ta książka. W ogóle nie czułem tego, że była wydana po raz
pierwszy w czasie okupacji, w 1946 roku. Mogłaby równie dobrze powstać dziś w
identycznej formie. „Porwanie w Tiutiurlistanie” to intrygująca mieszanka
humoru i dramatu, poruszająca temat wojny i jej okrucieństwa. Na początku
trudno mi było zagłębić się w przedstawiony w książce fantastyczny świat. Na
każdym kroku podziwiałem niesamowitą wyobraźnię Żukrowskiego, zachwycałem się
postaciami i genialnymi nazwami (Mysibrat Miauczura, Blablacja i jej stolica
Blabona), ale sama historia jakoś do mnie nie przemawiała. Zdawałem sobie
sprawę, że można tu wszystko interpretować na różne sposoby, że każdy element
ma drugie dno. Cała ta wieloznaczność była dla mnie trochę męcząca, odrywała od
opowieści. Nabrałem wiatru w żagle, kiedy przestałem się tym przejmować i
cieszyłem się po prostu zwrotami akcji oraz uroczymi absurdami opowieści. Wtedy
jakby mimochodem zacząłem doceniać pojawiające się tu i tam nawiązania do
powiedzeń lub modyfikacje znanych w kulturze motywów. Bawiło mnie specyficzne
poczucie humoru: „Boże, Ty słyszysz i nie grzmisz! – załamał łapki Mysibrat.
Słyszał. Zagrzmiało”. Autor unika sztampowych rozwiązań fabularnych. Nie
sądziłem, że zdobędzie się na uśmiercenie któregokolwiek z bohaterów, i te
śmierci, które spotkałem na kartach opowieści, były dla mnie dużym zaskoczeniem.
Muszę jednak przyznać, że doskonale wpisały się w całość wydarzeń. Taki powiew
melancholii jest niezwykle potrzebny, bo trzeba pamiętać, że "Porwanie w
Tiutiurlistanie" to opowieść z pogranicza wojny, która mimo humoru i
zabawnych nazw potrafi pokazać okrucieństwo, jakie człowiek człowiekowi
zgotował już niejeden raz. Cała ta melancholia i humor, a na dodatek pewna
swojskość sprawiają, że czytając o wojnie Tiutiurlistanu i Blabacji, czułem, że
to walczą ze sobą Polacy. Polskość przebija tu przez każde zdanie: szlachetność
i jednocześnie zaściankowość, królewskie myszy Popiela i biedroneczka, co
przynosi kawałek chleba.
Kto zna powieść Wojciecha
Żukrowskiego i chciałby kupić nowe wydanie, spokojnie może sięgnąć po książkę z
wydawnictwa Babaryba. Jest to też dobra okazja, aby nadrobić zaległości, bo w
tym wypadku miano klasyki jest w pełni zasłużone.
Marcin Szulik
Marcin Szulik
Porwanie w Tiutiurlistanie
Niezwykłe przygody trójki przyjaciół – koguta Pypcia, kota Mysibrata oraz lisicy Chytraski – opowiedziane z humorem, trzymają w napięciu do ostatniej strony!
Niezwykłe przygody trójki przyjaciół – koguta Pypcia, kota Mysibrata oraz lisicy Chytraski – opowiedziane z humorem, trzymają w napięciu do ostatniej strony!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz