cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

środa, 16 września 2015

Senna przygoda

"Plaża tajemnic" Rafała Witka jest jedną z wielu książek dla dzieci, których akcja koncentruje się na wakacyjnym wyjeździe, ale, oczywiście, można je czytać nie tylko latem. Właściwie wakacje są od tego, by kształtować i przeżywać własne przygody, a nie żyć życiem książkowych bohaterów.

"Żegnajcie, lektury! Wyjeżdżamy czytać,
co lipiec zapisał w zielonych zeszytach..."

Może więc najlepszym momentem na chwycenie za "Plażę tajemnic" jest jesień? Książka ta dobrze sprawdza się jako rozgrzewka przed pierwszymi szkolnymi lekturami. Czytając śmialiśmy się, rymowaliśmy, próbowaliśmy zgadnąć, co nie zostało powiedziane (napisane). Autor stosuje bowiem liczne niedopowiedzenia, niektóre wątki znajdują rozwinięcie lub rozwiązanie jedynie w sferze snów czy marzeń. Książka na tym zyskuje, jest nieco melancholijna, niedosłowna, magiczna, choć nie znajdziemy w niej prostej symboliki ani tradycyjnego "abrakadabra". "Sam się domyśl" – takie jest chyba motto autora, i właśnie dlatego polecam tę pozycję uczniom młodszych klas szkoły podstawowej, lubiącym przygodę, ale też przyzwyczajonym do książek, w których wszystko się im wyjaśnia, podaje na tacy. Przecież samodzielna interpretacja literatury zaczyna się właśnie od "Nie rozumiem!", a pierwsze dziecięce próby pisarskie często wynikają z rozważań "Jak to się mogło skończyć?".

"Co snom i marzeniom nie daje się zgubić?
Co jest więcej warte niż bogactwa świata?
Co innych pomaga rozumieć i lubić?
Co cię czyni dzieckiem, chociaż płyną lata?"

Nawet konstrukcja "Plaży tajemnic" przypomina sen – jest jakby nierówna, zmienna, pozrywana. Na początku rozgrywa się kilka scen humorystycznych, następnie na pierwszy plan wkraczają tajemnica, wakacyjny wyjazd, kontakty z najstarszym pokoleniem, choroba i przyjaźń z kimś przypominającym trochę Małego Księcia, a trochę Piotrusia Pana. Nie jest to typowa książka dla dzieci, ale właśnie dlatego czytaliśmy ją z przyjemnością i zaciekawieniem. Nasze
wątpliwości wzbudził jedynie dobór imion najważniejszych postaci – chyba żadna dziewczynka w wieku szkolnym nie chciałaby być nazywana "Dzidzią" ani "Kaszoliną".
W "Plaży tajemnic" spodobała mi się obecność i znaczenie poezji. Kolejne wiersze odkrywane przez bohaterkę prowadzą ją ku przygodzie, komentują bieżące wydarzenia, a może nawet na nie wpływają? Taka literacka zabawa łatwo wciąga młodego czytelnika. Do lektury zachęcają też zabawne dialogi, dominujące w pierwszych rozdziałach.

"– (...) Proszę pana, ile kosztuje ten naszyjnik?
Sprzedawca zajrzał na dół szkatułki od naszyjnika i wymienił cenę.
Ile?! – zmarszczyła nosek Dzidzia.
Nie dosłyszałam – szepnęła Kaszolina. – ale na końcu było słowo "tysięcy".
(...) – Możemy dać sześćdziesiąt czterdzieści i dorzucić kolekcję magnesów na lodówkę.
Nie widzicie, że jestem zajęty? – ofuknął je sprzedawca.
Widzimy – potwierdziły dziewczynki. – Ale to chyba dobra propozycja?
Sprzedawca tym razem w ogóle nie zareagował.
Czy sama pani zastrzeliła tego lisa? – wyrwało się Dzidzi po dłuższym oczekiwaniu.
Nie, skarbie – odparła dobrodusznie klientka. – To futro jest sztuczne. Prawdziwe są teraz niemodne.
Sztuczny lis? – zdziwiła się Dzidzia. – Taki na baterie? To chyba nie było trudno go zastrzelić?"

Wraz z narastaniem atmosfery tajemnicy i snu, tempo akcji zwalnia, książka staje się mniej dynamiczna. Niektórych czytelników ta zmiana tempa może zniechęcić, ale moim zdaniem jest raczej zaletą "Plaży tajemnic". W księgarniach i bibliotekach znajdziemy dostatecznie dużo błyskawicznych, gnających co tchu lektur. Warto czasem "czytelniczo" zwolnić, trochę podumać i pointerpretować.
Bożena Itoya

Rafał Witek, Plaża tajemnic, okładka i ilustracje: Anna Wielbut, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz