Roksana Jędrzejewska-Wróbel, autorka między innymi uwielbianych przez nas książek "Kamienica i "Siedmiu wspaniałych", napisała niedawno nową, cudowną opowieść o pewnym humorzastym psie. Hipolit Kabel jest wyjątkowym jamnikiem, trochę prawdziwym, bo rzeczywiście psy miewają rozmaite nastroje, ale przede wszystkim bajkowym, ponieważ posiada dużo cech i zainteresowań typowo ludzkich. Jak każdy zantropomorfizowany bohater, może służyć jako zwierciadło słabostek i śmiesznostek czytelnika.
Potem
pobiegł truchtem do makaronu, a ponieważ ten był wciąż
niegotowy, a błogość w sercu nadal bulgotała nadmiarem, Kabel
pomyślał, że skoro jest jej tak dużo, to obdzieli nią bliższych
i dalszych (choć raczej wyłącznie dalszych) znajomych z psiego
portalu Pod Budą.
Nie
zaglądał na niego zbyt często, ale dużo słyszał o tym, że Pod
Budą to fantastyczne miejsce. Zrobił więc sobie zdjęcie na tle
czystych okien i zamieścił je na swoim profilu z podpisem: "Jestem
szczęśliwy, gotuję obiad". Przy okazji zerknął na inne
profile. Jednak to, co zobaczył, sprawiło, że apetyt na sos
boloński zniknął, jakby go nigdy nie było. Bo oto z monitora
wyskoczyły na niego puchary z wystaw, medale z pokazów oraz
uśmiechy spod palm i basenów. (...) Nikt! Nikt nie sfotografował
się z durszlakiem do odcedzania makaronu! Nikt! Nikt nie napisał,
że jest szczęśliwy, bo umył okna.
W
jednej chwili satysfakcję z miło i pożytecznie spędzonego dnia
zastąpiły w sercu Hipolita Kabla zazdrość i poczucie, że jest
kompletnym nieudacznikiem. Jedynym jamnikiem, który nie ma światu i
znajomym z Psiej Budy absolutnie nic do zaoferowania.
W
rozwiązywaniu osobistych tragedii pomaga Hipolitowi jego przyjaciel,
kocieł, o, przepraszam, Kocioł. Właściwie osoba ta nazywa się
Alojzy Kocioł i charakteryzuje się niezwykłym opanowaniem,
cierpliwością oraz wyrozumiałością względem Hipolita, służąc
jamnikowi jako balsam dla znerwicowanej duszy, kompas emocjonalny
oraz lekarstwo na wszelkie smutki. Czasem też po prostu sprowadza
przyjaciela na ziemię, swoim kocim dystansem pomniejszając to, co
wydawało się barierą nie do pokonania.
– Psia
Buda? – zainteresował się Kocioł, który właśnie stanął w
drzwiach. – Mówisz o tym dziwnym czymś, co założyły psy, żeby
się między sobą przechwalać?
– Koty
nie mają swojej Budy w internecie? – zdziwił się Kabel.
–
Oczywiście, że nie! My, koty, nie
lubimy się porównywać, jesteśmy na to zbyt wyjątkowe –
prychnął Kocioł i postawił na stole butelkę deszczówki. –
Świeżutka, prosto z kałuży, akurat na proszony obiadek.
Opowiadanie
o marzeniach i ideałach z portali społecznościowych jest bardzo
zabawne, ale i prawdziwe, wszak znamy podobne problemy zarówno z
fachowych analiz na temat wpływu internetu na użytkowników (nie
tylko małoletnich), jak i z autopsji. W tej (pierwszej) historyjce
Roksana Jędrzejewska-Wróbel zbliża się do konwencji bajki
terapeutycznej, kolejne rozdziały są bardziej uniwersalne i
oderwane od rzeczywistości – zwykłemu śmiertelnikowi trudno
byłoby zapędzić się w Kablowe humory.
Przeżywanie
złego dnia bez widowni nie jest dostatecznie tragiczne. Wrona się
nie nadawała, ale na szczęście Kabel nie musiał być skazany na
nieodpowiedzialne wrony. Miał przyjaciela. "Przyjdź
natychmiast. To jest najgorszy dzień w moim życiu. Jesteś mi
potrzebny" – napisał SMS-a do Kocioła i wygodniej usadowił
się w koszyku. Nagle kątem oka zobaczył swoje odbicie w lustrze.
"Niedobrze. Wygląda, jakbym się wylegiwał. Zero dramatyzmu"
– pomyślał Kabel i po raz kolejny wyskoczył z koszyka. A kiedy
po paru minutach Kocioł pojawił się w drzwiach, z pyska Hipolita
wystawał koniec języka, spod pachy termometr, a z głowy zwisał mu
kompres z ręcznika.
Hipolit
zdecydowanie wymyśla swoje przypadłości, niczym niezapomniana pani
Emilia z "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej. W jednym z
opowiadań pada nawet słowo-klucz: hipochondryk. O ile jednak pani
Emilia nigdy nie należała do moich literackich faworytów, o tyle
Hipolit Kabel nie jest personą wywołującą w czytelniku irytację,
wręcz przeciwnie, wzbudził naszą ogromną sympatię. Ja i syn
śmialiśmy się przy każdej z ośmiu historyjek, a potem
opowiadaliśmy o nowym "książkowym koledze" mojej mamie.
Mamy wielką nadzieję, że Hipolit powróci w kolejnych książkach.
Na
uwagę zasługuje również plastyczna część książki. Z pracami
Grażyny Rigall spotkałam się po raz pierwszy (kiedyś chyba
czytaliśmy "Koty,
czyli historie z pewnego podwórka" Melanii Kapelusz, ale
właściwie
nie
pamiętamy)
i było to
spotkanie bardzo udane. Już
przy otwieraniu "Humorów Hipolita Kabla" towarzyszyły nam
szerokie uśmiechy wywołane przez serdelkowe wyklejki
w sepii.
Dalej było równie wesoło i nastrojowo. Ilustratorka używa kolorów
odpowiadających nastrojom bohatera, a więc brązów, szarości,
beżów, ale że humory te są tylko do pewnego stopnia prawdziwe,
więc i ilustracje trudno nazwać ponurymi –
zawsze
znajdzie się jakiś jasny, wesoły element, a całe obrazy sprawiają
wrażenie stonowanych, nie zaś smutnych.
Młody
czytelnik chętnie wyszukuje na kolejnych stronach szczegóły, jak
numery
stron, czasem
umieszczone w nietypowych miejscach. Z "Humorów Hipolita Kabla"
zapamiętamy też cienie,
widoczne
na prawie każdej ilustracji, niecodzienne pudełka i ubrania, ozdoby
choinkowe oraz dywanik (lub tapetę) z krawieckiego wykroju.
Współpraca Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel i Grażyny Rigall to
jedna największych czytelniczych przyjemności, jakie spotkały nas
w ostatnich miesiącach.
Bożena
Itoya
Roksana
Jędrzejewska-Wróbel, Humory Hipolita Kabla, ilustracje Grażyna
Rigall, Wydawnictwo Adamada, Gdańsk 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz