Odkąd
mój syn nauczył się wytrwale wodzić ołówkiem od startu do mety,
łakomie zerkamy na wszystkie bloki z labiryntami, bo jest to jego
ulubiony typ łamigłówek. Naprawdę udane publikacje zdarzają się
rzadko, jeśli w ocenie weźmiemy pod uwagę oryginalność,
atrakcyjność wizualną, trudność (za łatwe labirynty są
nudne!), ale i rozwiązywalność (za trudne lub błędne powodują
rezygnację). Często dochodzi jeszcze jeden czynnik: historia czy
koncept wiążące labirynty. W "Mieście labiryntów"
Jarosława Adama Kalinowskiego elementem spajającym kolejne
łamigłówki jest przestrzeń miejska, mamy też bohaterów, którym
musimy pomagać w przejściu ich poplątanej ścieżki, by wykonać
następne, zapowiadane przy każdym labiryncie zadania.
Publikacja
przeznaczona jest raczej dla starszych dzieci niż przedszkolaków,
bo najprzyjemniej korzysta się z niej samodzielnie czytając
zadania. Mojemu synowi spodobał się tekst i to, że autor zwraca
się bezpośrednio do czytelnika, powierzając mu kolejne misje
ratunkowe: wskaż kotu Benkowi drogę przez dachówki, ślimaka
Piotrka przeprowadź na górę żywopłotu, umyj grubą żyrafę Emmę
błądząc między jej cętkami, pomóż Feliksowi dopłynąć do
kranu w zalanej łazience, panu śmieciarzowi – zebrać bałagan z
podwórka, znajdź końcówkę dystrybutora na stacji benzynowej i
pieczątkę w morzu listów na poczcie, pokonaj labirynt opon, by
odnaleźć klucz, przejdź przez gąszcz kabli w poszukiwaniu
odpowiedniej wtyczki do gniazdka; albo zlecając inne, czysto
rozrywkowe zadania: pokonaj labirynt na rzeźbie robota, by wygrać
bilety do kina, a na filmie przejdź drogę narysowaną na kostiumie
potwora, zbadaj strukturę próbek w laboratorium, spróbuj nie
zgubić się w labiryncie spaghetti na wielkim plakacie. Każdy, kto
z sukcesem ukończy misję ratowania miasta, poczuje się jak lokalny
superbohater – tyle ocalonych istnień!
Pomimo
bałaganiarstwa obywateli, wakacyjny pobyt w "Mieście
labiryntów" bardzo się mojemu synowi podobał, z jednym
wyjątkiem: nie mógł przeprowadzić gołębia przez tumany dymu
wylatującego z komina fabryki. Cóż, może należy tę ślepą
uliczkę traktować symbolicznie – zwierzęta nie poradzą sobie z
niektórymi typami ludzkiej ingerencji w środowisko?
Ilustracje
Jarosława Adama Kalinowskiego są proste i wesołe, dziecku
obcowanie z nimi sprawia przyjemność, a rodzic może zastanawiać
się, czy tylko jemu okładka (i niektóre prace wewnątrz) kojarzy
się z Nikiforem?
Bożena
Itoya
Jarosław
Adam Kalinowski, Miasto labiryntów, Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz