cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 15 listopada 2016

Paweł Beręsewicz dla gimnazjalistów


Młodzi pasjonaci literatury lubią wyzwania, a do takich należy próba przeczytania wszystkich publikacji ulubionego autora. Plan mojego syna obejmuje twórczość Pawła Beręsewicza, ale na razie nie widać końca przedsięwzięcia, bo wciąż odkrywamy dawniejsze i całkiem nowe powieści oraz opowiadania tego autora. Cel jest więc może odległy, ale zupełnie się tym nie przejmujemy, wszak najważniejsza jest tu droga, a nie meta. Taki czytelniczy szlak byłby zresztą przyjemny nawet w skróconej wersji, bo książki Pawła Beręsewicza, czytane niezależnie i nie po kolei, spodobają się nie tylko wiernym fanom, ale każdemu dziecku lub (zależenie od danego tytułu) nastolatkowi. A jeśli za młodu wasz potomek umiłował serię o rodzinie Ciumków (nie? pewnie po prostu nie miał szansy przeczytać!), to nastolatkiem będąc równie chętnie zapozna się z losami Jacka Karasia, w książce "Kiedy chodziłem z Julką Maj" mającego piętnaście lat i uczącego się w trzeciej klasie gimnazjum.
Powieść ta jest równocześnie lekka, wesoła, przyziemna i ambitna, bo napisana z wykorzystaniem humoru i języka bardziej wyszukanych od tych, jakie znam z pozycji opatrywanych etykietką "Young Adult", a więc teoretycznie adresowanych do młodzieży starszej niż czytelnicy "Kiedy chodziłem z Julką Maj". Jednak Paweł Beręsewicz traktuje dojrzewającą młodzież poważniej, niż autorzy piszący dla młodzieży całkiem dojrzałej swoich czytelników. Co nie oznacza, że autor jest przesadnie poważny.

Opera była... długa. Najpierw pani o cienkim głosie chodziła boso po scenie, udawała, że zbiera kwiatki i śpiewała. Potem pan o cienkim głosie podkradł się od tyłu i podśpiewnął ją znienacka. Ona się przestraszyła i obśpiewała go groźnie, a on odśpiewał przepraszająco. Pani wybaczyła mu śpiewnie, a potem wzięli się za ręce i prześpiewali kwadrans. Wtedy pan o grubym głosie wyśpiewał, że to z nim pani obiecała śpiewać. Pani próbowała wyśpiewać się z tej obietnicy, ale huknął basem i wśpiewał ją w podłogę. Pan o cienkim głosie naśpiewał się za wszystkie czasy, żeby obronić panią, ale wyśpiewano go za drzwi. Zrozpaczony zaśpiewał się na śmierć. Pani, nie zdoławszy odśpiewać go od tego zamiaru, również padła na ziemię i wydała ostatni śpiew.

Jacek Karaś musi radzić sobie w bezlitosnym świecie kształtowanym przede wszystkim przez sadystycznych (w jego mniemaniu) i obciachowych rodziców, wścibską młodszą siostrę oraz trudną do rozszyfrowania dziewczynę. Młodzieniec niemal zawsze z czymś walczy i nie obejdzie się bez ofiar na tym lub innym froncie, biedny nastolatek ciągle musi iść na jakiś kompromis. Powieść pełna jest nastoletnich problemów, z perspektywy bohatera bardzo doniosłych, a obiektywnie, niezależnie od punktu widzenia – przynajmniej wartych uwagi.
Czytelnik w każdym wieku ubawi się przy lekturze i coś z niej wyniesie. Dla młodszych nastolatków "Kiedy chodziłem z Julką Maj" może okazać się nawet poradnikiem randkowym lub małym proroctwem... Warto dokonać rozpoznania grząskiego terenu "chodzenia", zanim się nań wstąpi.

Cześć, Julka – powiedziałem i podałem jej prawicę.
Cześć – szepnęła.
Nagle poczułem lekkie pociągnięcie za rękę i na ten sygnał znowu się pochyliłem, a wtedy nastąpiło idealnie skoordynowane zetknięcie policzków. Nasze usta dzieliły dwa centymetry. Przez ułamek sekundy spodziewałem się oklasków, ale w klasie panowała dziwna cisza. O dziwo publiczność nie wyczuła dramaturgii tej sceny, choć ja byłem mokry z emocji. Usłyszałem chrząknięcie i to przywróciło mi świadomość. Rozejrzałem się po klasie. Wszyscy siedzieli. Zerknąłem w stronę tablicy. Big Ben położył właśnie dziennik na biurku i przyglądał się nam ze zdziwieniem.
Am I interrupting you? – zapytał po kolejnym chrząknięciu, a klasa zachichotała.

Paweł Beręsewicz jest mistrzem budowania napięcia. W pierwszym rozdziale obserwujemy nieudolne próby Jacka "Rybki" Karasia zmierzające do zadania tytułowej Julce kluczowego pytania: "Czy zostaniesz moją dziewczyną?". Ta sytuacja, opatrzona niezbędnymi retrospekcjami i komentarzami, rozstrzyga się przez cztery rozdziały, a mimo to lektura nie dłuży się, ba, jest coraz ciekawsza. Wyczekując niecierpliwie rozwiązania bawimy się świetnie, a po pierwszym wyzwaniu pączkują kolejne: walentynki, oczekiwanie na odpowiedź, jakiej udzielić ma kandydatka na dziewczynę, pierwsza randka, oznajmienie nowych relacji kolegom i rodzinie, zapoznanie rodziców, przerażające wyjście do opery z Julką i jej rodzicami czy wybór liceum. Jak ważna jest nauka w jednej szkole lub choćby wspólne powroty z niej? Ta kwestia nurtuje na pewno wiele par i młodzi czytelnicy analizują rozmaite scenariusze, na pewno więc z zainteresowaniem prześledzą historię Jacka i Julki.
Książka pełna jest uroczej prostoty i równocześnie skłonności do komplikowania, takie są bowiem cechy charakteru "Rybki" i jego wieku. Ten nastoletni Mikołajek i Jędrek (bohater serii Rafała Skarżyckiego i Tomasza Leśniaka) w jednym wywołuje i śmiech, i sympatię. Opisany został elastycznym językiem, który dopasowuje się do postaci i sytuacji: raz jest wyniosły i dumny jak przeżycia wewnętrzne dojrzewającej młodzieży, kiedy indziej cięty, urywany i potoczny, czyli dokładnie taki, jakiego używa się w otoczeniu Jacka Karasia na co dzień.

Przede wszystkim postanowiłem, że ucieknę z domu. To była jedyna słuszna kara, jaka przyszła mi do głowy za totalitarne praktyki inwigilowania własnego syna i bezprawna kontrolę jego prywatnej korespondencji. Gdybym podczas tej ucieczki przy okazji utopił się w Wiśle albo wpadł pod pędzącego TIR-a byłoby jeszcze lepiej, bo to by przydało zemście dodatkowej słodyczy. Niestety rozsądek szybko ostudził mój ponury entuzjazm irytująco logicznym spostrzeżeniem, że utopiony i rozjechany nie zasmakowałbym zemsty. Rozochocony sukcesem rozsądek poszedł za ciosem i zasiał w mojej głowie wątpliwość, czy aby ucieczka z domu na złość rodzicom to na pewno postępowanie godne piętnastoletniego mężczyzny.

Łatwo uwierzyć, że ta historia mogłaby wydarzyć się naprawdę. Postacie i język są wiarygodne, a niektóre fragmenty wywołały u nas ataki śmiechu właśnie dlatego, że wydają się tak bliskie rzeczywistości. Zakończenie okazało się zaskakujące, choć wciąż realistyczne. Całość czyta się bardzo szybko, z zapartym tchem i zarazem beztrosko. Nie mamy tej książce nic do zarzucenia. Paweł Beręsewicz dowodzi, że wciąż istnieje dobra i pogodna literatura dla młodzieży, mimo że na rynku królują ponure i dramatyczne powieści obyczajowe oraz utwory z nurtu literatury popularnej, czy to fantastycznej, czy romantycznej (a czasem dwa w jednym).
Bożena Itoya

Paweł Beręsewicz, Kiedy chodziłem z Julką Maj, okładka Joanna Rusinek, wydanie II, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2014.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz