cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 6 marca 2017

Silver. Pierwsza księga snów


Pierwszy tom serii "Silver" czyta się w tempie zazwyczaj zarezerwowanym dla filmów – po prostu raz, dwa i już przegalopowaliśmy przez czterysta stron powieści. Kerstin Gier zapewniła nam kawał pociągającej, lekkiej i rozrywkowej literatury fantastycznej dla młodzieży.
Książka początkowo oscyluje na granicy "romansu paranormalnego" (uwielbiam to przezabawne określenie, choć nie sądziłam, że kiedyś użyję go w recenzji). Wampirów co prawda nie będzie, ale skojarzenia ze "Zmierzchem" Stephenie Meyer są nieuniknione i zapewne zamierzone. W przypadku powieści Kerstin Gier mamy do czynienia ze znacznie ambitniejszą (ale nadal popularną) literaturą, bo choć w "Księgach snów" natkniemy się na liczne schematy, to choćby język, poczucie humoru i sylwetki bohaterów wyróżniają "Silver" spośród podobnych pozycji dla starszych nastolatków (około 15+).
Tytuł książki jest równocześnie nazwiskiem głównej bohaterki – piętnastoletniej (później już szesnastoletniej) Liv, i jej młodszej o 3 lata siostry Mii. Rodzice dziewcząt są od wielu lat rozwiedzeni,. Panny Silver mieszkają czasem z ojcem Niemcem, kiedy indziej z matką Amerykanką, zawsze z nianią Lottie (będącą też przyjaciółką rodziny). Wciąż się przeprowadzają, co kilka miesięcy zmieniając szkoły, kraje i szerokości geograficzne, zależnie gdzie akurat podpisze kontrakt jedno z rodziców. Tego dowiadujemy się głównie ze wspomnień narratorki (Liv), bo akcja książki rozpoczyna się w chwili stabilizacji rodziny. Jednak stabilizacja ta wnosi w życie nastolatek jeszcze więcej niepokojów i zmian. Matka Liv i Mii rozpoczyna pracę w Anglii – jest profesorem literaturoznawstwa, wykładowcą uniwersyteckim (Oksford!), osiada więc z dziewczętami w Londynie, gdzie mieszka też jej nowy partner. Łysy, wielkouchy, raczej poważny i bardzo angielski prawnik na początku zupełnie nie podoba się Liv i jej siostrze, ale, jak prawdziwe nastolatki, po pewnym czasie zmieniają zdanie. Elastyczność w tej kwestii jest o tyle istotna, że zakochani dorośli postanawiają zamieszkać razem, nie zważając na zdanie dzieci, przy czym panny Silver nie są jedynymi. Ernest (wdowiec po pięćdziesiątce) ma już całkiem dojrzały przychówek: bliźnięta Florence i Graysona. "Przyszły przybrany brat", jak tego ostatniego określa szkolna blogerka, jest przesympatyczny, zabawny, przystojny, a w dodatku należy do modnej i podziwianej "paczki" czterech sunących-po-szkole-równym-krokiem-muszkieterów. Piękni, powiewający blond czuprynami (w różnych odcieniach), wysportowani (koszykówka) młodzieńcy są obiektem westchnień większości uczennic prestiżowej szkoły, do której zapisane zostają również siostry Silver. Liv niby jest ponad dziewczęce histerie miłosne, ale grupa przystojniaków jednak jej imponuje, chce się do nich zbliżyć, zwłaszcza kiedy zaczyna spotykać się z nimi w snach.
Tu wkraczamy na grząski teren, bowiem wyśnieni piękni siedemnastoletni po godzinach bawią się w rysowanie płonących pentagramów. Liv ma być zaproszona do tej "gry", jeżeli nie powstrzyma jej troskliwy "przyszły przybrany brat" i o ile jest dziewicą. Ten temat wraca często i dowiadujemy się, że większość piętnastolatków pierwszy seks ma już za sobą (mimo że trzynastoletnia Mia nie interesuje się chłopcami i traktowana jest jak dziecko). Opowieść staje się więc młodzieżowa w nieco niepokojącym znaczeniu: autorka według mnie przesadza z przesłaniem "wiem, jak to dzisiaj jest" i wkupywaniem w łaski wyluzowanej gawiedzi.
Abstrahując od obyczajowej strony powieści, dla fabuły najważniejsza jest sfera alternatywnej rzeczywistości, w jakiej przebywają bohaterowie: Liv, "czterej muszkieterowie" i dziewczyna jednego z nich. Podtytuł "księga snów" odnosi się właśnie do tego innego świata, który zrozumieć i okiełznać starają się młodzi badacze snów (własnych i cudzych).

Czyli ja też mogłabym zabezpieczyć drzwi przed niepożądanymi gośćmi?
Tak, nawet powinnaś. – Zmienił ton. Już nie było w nim wesołości, tylko śmiertelna powaga. – Niewykluczone, że inni też interesują się twoimi snami. Nigdzie indziej nie poznasz człowieka lepiej ani nigdzie indziej nie dowiesz się więcej o jego tajemnicach niż we śnie.
Rozumiem...
... ale nadal nie do końca, dodałam w myślach. Spojrzałam ponownie w stronę drzwi. Myśl, że każdy, kto miał jakąś należącą do mnie rzecz, mógł wparować do moich snów, była porażająca. To było znacznie gorsze niż świadomość, że ktoś mógłby przeczytać mój dziennik snów. Nagle ogarnęła mnie nagła potrzeba zabicia drzwi deskami, zawieszenia na nich kłódek i skombinowania skądś wielkiego psa.
Dlaczego Grayson nie chroni lepiej swoich drzwi? – zapytałam. – No wiesz, przecież każdy głupi może powiedzieć wspak "Freddy".
Grayson jest najuczciwszym i najbardziej otwartym człowiekiem, jakiego znam – odparł. – Nie sądzę, by śnił o rzeczach, które chciałby utrzymać w tajemnicy. Poza tym jest zbyt skromny i nie wierzy, że ktoś mógłby interesować się jego snami. – Wzruszył ramionami. – Tak naprawdę nie chce się tym zajmować, dla niego to wszystko jest tylko i wyłącznie upiorne.
A dla ciebie nie?
Henry z westchnieniem pochylił się i wziął do ręki gitarę.
Ależ owszem, nawet bardzo. I akurat to czyni to tak intrygującym.

Nie jest jasne, jakie istoty lub moce stoją za umiejętnością snucia świadomych marzeń sennych i splatania elementów tego specyficznego "matriksu". Właśnie świetnie wyważona tajemnica jest najsilniejszą stroną książki. Obok sekretów świata fantastycznego, czytelnik drąży też zagadki z "realnego" świata przedstawionego, zwłaszcza te związane z plotkarskim blogiem Tittle-Tattle.
Powieść "Silver. Pierwsza księga snów" zdecydowanie spodoba się bardziej dziewczętom niż chłopcom. Jednym z najważniejszych wątków utworu jest zauroczenie Liv przyjacielem Graysona, Henrym – a może to już miłość? Roi się tu od opisów elementów fizjonomii i ubioru, od określeń, które męskiej części czytelników nie przeszłyby nie tylko przez usta, ale nawet przez myśl. Właśnie ten dziewczęcy punkt widzenia przyciąga i elektryzuje rówieśniczki Liv, choć i chłopcom spodobają się magiczne przygody w zawiłych korytarzach "domu snów". Bardzo przyjemnie było się w nich zagubić, tym bardziej, że pierwsza odsłona cyklu nie wszystko wyjaśnia, bo, jak przyznaje na końcu jedna z postaci i sama autorka, "to dopiero początek".
Bożena Itoya

Kerstin Gier, Silver. Pierwsza księga słów, tłumaczyła Agnieszka Hofmann, Media Rodzina, Poznań 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz