Książka "Stary Noe" Zuzanny Orlińskiej jest w pewnym sensie tradycyjna, a zarazem na wskroś nowoczesna. Do dawnych polskich publikacji dla dzieci, choćby serii "Poczytaj mi mamo", nawiązuje forma i zakres publikacji: jedno, niezbyt długie opowiadanie (do przeczytania za jednym razem dla ośmiolatka i dzieci starszych), dużo ilustracji, określony, zwarty temat, morał, raczej pogodne przesłanie. Autorka jednak wykorzystuje te ramy na własnych zasadach, rozciągając starotestamentową opowieść o Noem na współczesne czasy i problemy. Co prawda niektóre zagadnienia można uznać za ponadczasowe, uniwersalne, bo gnębią zarówno zwyczajnych ludzi, jak i wybitnych filozofów wszystkich epok, jednak bardzo czytelne są również odniesienia do aktualnych spraw rozpalających międzynarodową (i naszą, polską) opinię publiczną.
Wtedy
zaczął padać deszcz.
Deszcz
padał i padał. Na początku nikt nie widział w tym nic dziwnego.
Ot, deszcz jak deszcz. Ludzie zamknęli się w swoich domach i
czekali na koniec ulewy. Dzieci cieszyły się, że nie trzeba będzie
chodzić do szkoły. Zmoknięte wrony przycupnęły na gałęziach
drzew, schowały głowy pod skrzydła.
W
tej historii Noe, zupełnie jak w Biblii, zostaje wyznaczony przez
Pana (słowo "Bóg" nie pada) do zadania ocalenia życia na
Ziemi. Pan zsyła wielką ulewę i potop, a Noe dryfuje w wielkiej
arce, która mieści jego trzech synów z żonami oraz pary stworzeń
wszelakich. Wszystko przebiega zgodnie z instrukcjami z niebios,
dopóki Noe nie poddaje w wątpliwość narzuconych przez Pana granic
współczucia i humanitarności. Starzec niczym zbuntowane dziecko
nie przyjmuje do wiadomości wyjaśnienia "bo ja tak mówię",
drąży temat, jest zarazem pokorny i stanowczy, wytrwały w swoim
dążeniu do dobra. Noe stawia sobie, Panu i nam szereg ważnych
pytań: Czy i dlaczego tylko wybrani zasługują na ocalenie? W czym
są lepsi od przypadkowych ofiar, czekających na pomoc? Czy należy
ratować wszystkich, czy raczej dbać o własną ojczyznę, o,
przepraszam, arkę, by nie uległa przeciążeniu i nie poszła na
dno?
– Ty
wszystko wiesz, Panie – powiedział smutno Noe. – Wobec tego
wiesz także, co to za dziecko. To biedny, chudy, przestraszony
chłopczyk, w dodatku bardzo głodny. Umarłby, gdybym zostawił go
na kościelnej wieży.
– To
prawda – potwierdził Pan. – Wiem o tym. Wiem także, że ten
chłopczyk należy do rodu ludzkiego, który okazał się zły i
przewrotny, a ja postanowiłem go wytracić. Co do jednego! Z
wyjątkiem mojego przyjaciela Noego, jak sobie przypominam, bo
uważałem, że on jest mi posłuszny. Cóż, musiałem się mylić!
Myślę,
że większość młodych czytelników w trakcie lektury "Starego
Noego" zastanowi się, jak należałoby postąpić, a jak sami
zachowaliby się będąc na miejscu Noego. Czy te sposoby
postępowania pokrywają się ze sobą? Wiemy, jak należy postąpić
w książce, pochwalamy dobre wartości w literaturze, ale czy
kierujemy się nimi w życiu? Warto zaproponować dziecku tę
książkę, by wzbudzić w nim podobne przemyślenia.
Opowieść
bardzo nas wciągnęła i ze względu na treść – lubimy z synem
podyskutować na temat etyki oraz wiary, i z uwagi na ładny, prosty
język autorki. Nie ma siły, by zainteresować dziecko książką,
jeśli ta jest słabo napisana. Zuzanna Orlińska zdecydowanie nie
musi martwić się brakiem uznania młodych czytelników, bo pisze
lekko, konkretnie i obrazowo. Temu niepowtarzalnemu stylowi pisarstwa
zawdzięczamy dobrą zabawę oraz " łatwą przyswajalność"
tekstu. "Stary Noe" został w naszym domu wchłonięty i w
pełni zintegrował się z naszym systemem wartości.
Ilustracje
autorki są pogodne i świetliste, mimo dość ponurych tematów
przewodnich książki: potopu, zagłady, ciężaru odpowiedzialności
moralnej. W sferze obrazu deszcz i powódź niosą oczyszczenie,
nasze myśli krążą daleko i spokojnie, gdy patrzymy na wszystkie
te błękity, turkusy i granaty, przeważnie przykryte szarą firaną
deszczu, ale także na piaskowe i pomarańczowe brązy (wyglądające
jak przyćmione troskami słońce), jakimi wymalowane są arka oraz
kapota Noego. Na deser zaś dostajemy fiolety i róże, zamykające
łagodnie tę wcale nie cukierkową opowieść. Ja zaś zakończę
ponownym nawiązaniem do serii "Poczytaj mi mamo":
zagubiony chłopiec uratowany przez Noego wygląda jakby przywędrował
prosto z książeczek ilustrowanych przez Wandę Orlińską (może z
"Potworka" Marty Tomaszewskiej?) i jest uroczym łącznikiem
między pokoleniami twórców i czytelników polskiej literatury dla
dzieci.
Bożena
Itoya
Zuzanna
Orlińska, Stary Noe, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz