Książki
Agnieszki Tyszki spodobają się czytelnikom będącym na każdym
etapie dorastania – od maluchów ("O czym pada śnieg",
wyd. Akapit Press) i starszych dzieci (seria "Koniki z
Szumińskich Łąk", wyd. Literacki Egmont), przez młodsze
nastolatki (seria "Zosia z ulicy Kociej", wyd. Nasza
Księgarnia), po gimnazjalistów i licealistów. Właśnie do
młodzieży adresowane są powieści Agnieszki Tyszki wydawane przez
Akapit Press, między innymi "Czego uszy nie
widzą...", "Wyciskacz do łez" i
"Smażone tablety". Jestem jednak przekonana, że
bywają podkradane z półek nastolatek zarówno przez mamy, jak i
młodsze rodzeństwo. Chociaż grupę docelową stanowią "małe
kobietki" (książki te określam czasem właśnie współczesnymi
"Małymi kobietkami"), mogą wzbudzić także sympatię
chłopców.
Powieści
Agnieszki Tyszki ukazujące się nakładem wydawnictwa Akapit Press
nie tworzą serii. Odrębne książki mają jednak wiele wspólnych
cech, jak skomplikowane relacje łączące bohaterów – w
pierwszoplanowej roli nastolatka, w tle jej rodzina, przyjaciółka,
chłopak – czy zwięzłość fabuły, sygnalizowanie pewnych
problemów i wydarzeń, bez rozwlekłych opisów. Czytelnik musi
trochę sobie dopowiedzieć, wyobrazić, dzięki czemu każdy może
odczytywać te książki nieco inaczej. Ale chyba wszyscy jednakowo
dadzą się wciągnąć w zabawy językowe autorki i ulegną jej
lekkiemu humorowi.
Dziadek
dotrzymał słowa. Następnego ranka na korkowej tablicy, obok
ogłoszenia o Baltazarze, kartek z numerami telefonów oraz dwóch
planów lekcji i jednego niezbyt udanego rysunku, przedstawiającego
budynek przedszkolny z tarczą zegara (to jak się łatwo domyślić
był "plan lekcji" Zuzi) – zawisło pierwsze z przysłów.
Poznać
po słowie, co kto ma w głowie – przeczytała głośno Karolina.
(...)
Misia tymczasem realizowała swój plan. Niech sobie dziadek nie
myśli, że nie ma w tym domu godnego sobie przeciwnika. Już ona mu
pokaże. To będzie pojedynek. Jak w dawnych czasach bywało. Tyle że
na słowa.
Dziewczyna
przejrzała szybko kilka stron i uśmiechając się pod nosem,
sięgnęła po kartkę i czerwony flamaster.
Nie
każda głowa siwa mądrą bywa – napisała i klasnęła w dłonie.
To było to!
("Czego
uszy nie widzą...")
Bohaterki
Agnieszki Tyszki i ich problemy najlepiej opisuje zwrot "z życia
wzięte". Ale i postacie męskie są prawdziwe, ważne, daleko
im do schematycznych literackich ojców, braci, dziadków, sympatii.
Wśród najważniejszych wątków omawianych powieści dostrzegam
właśnie dziewczęce relacje z mężczyznami: przyjaźń z nestorem
rodu, byłym przyszywanym bratem, nieobecność "segregującego
sobie życie" taty, nieśmiałość wobec pierwszej miłości.
Te dobrze opisane historie warte są zainteresowania każdej ze stron
konfliktów. Kim według Was okażą się bohaterki Agnieszki Tyszki
– niegrzecznymi dziewczętami czy przedwcześnie przejmującymi
obowiązki rodziców dorastającymi dziećmi? Uznacie je za smutne i
naburmuszone nastolatki (czasem nawet przeklinające!), a może
zagubione poszukiwaczki wzorców i... wykrywaczki fałszu
dorosłości?Autorka znakomicie rozumie i przyjmuje różne punkty
widzenia, choć najważniejsze zawsze pozostaje to, co widzi i
odczuwa młoda kobieta, uczennica gimnazjum lub liceum.
Może
powinnam pójść za nią do kuchni i powiedzieć: "Mamo, my
wcale ze sobą nie rozmawiałyśmy. Zróbmy to naprawdę" –
pomyślała Marianna. A może lepiej byłoby posadzić panią Reaktor
przed telewizorem i włączyć jakiś film na DVD? I wtedy pokazać
jej palcem scenę, w której dwoje ludzi ze sobą rozmawia?
(...)
Te komunikaty, które Marianna i matka wymieniały między sobą,
szumnie nazywane rozmowami, były zupełnie martwe. Tworzyły je
przerażone słowa, z których uszło życie. Przerażone słowa,
ukrywające za plecami równie przerażone uczucia. Tak właśnie
czuła to Marianna.
Wśród
poważnych problemów i doświadczeń toczą się zwyczajne dni,
dochodzi do zabawnych sytuacji, prób przyjaźni. Bohaterki mają
jednak więcej obowiązków niż przyjemności – szkoła, dorywcza
praca, opieka nad rodzeństwem... Wszystko to sprawia dość
przygnębiające wrażenie, ale przecież i rzeczywistości daleko
jest do bajki, po co łudzić czytelniczki różowymi okularami,
skoro każda z nich może usłyszeć to, co Marianna: Jak już
pewnie zauważyłaś, życie składa się z mniejszych i większych
trudności. Na szczęście układają się one
naprzemiennie... Może wkroczymy razem w jakąś łagodniejszą fazę
trudności ("Wyciskacz
do łez").
Autorka
zachowuje równowagę między powieścią obyczajową o
nastoletniości a humorystyczną prozą, zabawną dla czytelników w
każdym wieku. Poza humorem sytuacyjnym, warto wspomnieć zabawy
słowem, zwłaszcza przysłowiami i przezwiskami. Językowymi
ćwiczeniami z wyobraźni są już zresztą same tytuły omawianych
tu powieści. Agnieszka Tyszka rozciąga znaczenia słów aż do
szpagatu.
Powieści
czytaliśmy w kolejności, która odpowiada ich kategoriom wiekowym:
od "Czego uszy nie widzą...", przeznaczonej dla
absolwentek szkoły podstawowej i początkujących gimnazjalistek,
przez nieco poważniejszy "Wyciskacz do łez", do niemal
dorosłych "Smażonych tabletów", których bohaterką jest
uczennica klasy maturalnej. Karolina czasem nie przebiera w słowach
(czy raczej w myślach), a jej problemy mogłyby stać się
materiałem na wiele psychoterapii. Książka jest ciekawa,
zaskakująca i dobrze napisana, ale też cięższa i bardziej
ironiczna od przygód Michaliny ("Czego uszy nie widzą...")
czy Marianny ("Wyciskacz do łez"), wszystko to zrozumie i
doceni dopiero starszy czytelnik. Mam na myśli również dorosłych,
bo powieści te nie tylko zainteresują rodziców, ale i powinny być
przez nich czytane – niejeden odkryje na tych stronach swoje
zachowania i słabości oraz ich konsekwencje.
Pewnych
rzeczy nie da się nadrobić. Spadają gdzieś na dno czasu i leżą
tam nietknięte, połyskując z daleka, jak zagubione skarby na dnie
morza. Żaden nurek nie odważy się ich wydobyć. Nigdy.
("Smażone
tablety")
Agnieszka
Tyszka bardzo często wspomina w swoich książkach o... książkach.
W "Wyciskaczu do łez" Marianna znajduje na księgarnianej
półce "Przygody Astrid – zanim została Astrid Lindgren –"
Christiny Björk i rozmyśla nad "Miłością szczęśliwą"
Wisławy Szymborskiej, Karolina ze "Smażonych tabletów"
już na pierwszej stronie swoich przygód wspomina "Karolcię"
Marii Krüger, z kolei Michalina z "Czego uszy nie widzą..."
przeżywa fascynację twórczością Krzysztofa Kamila Baczyńskiego,
nawet słucha "Piosenki" w wykonaniu Grzegorza Turnaua.
Utwory literackie i muzyczne są wdzięcznymi bohaterami książek
dla dzieci i młodzieży, młody czytelnik zawsze reaguje
entuzjastycznie na wzmiankę o jego własnych lekturach – tak było,
gdy mój syn odnajdywał w "Zosi z ulicy Kociej" i
"Konikach z Szumińskich Łąk" choćby książki Astrid
Lindgren i Martina Widmarka ("Biuro detektywistyczne Lassego i
Mai"). A jeśli nie zna się wspomnianych przez Agnieszkę
Tyszkę wierszy czy piosenek, zawsze można ich poszukać w
bibliotece, internecie, pamięci rodziców. Każde z tych rozwiązań
będzie dobre, wzbogaci lekturę i uczyni ją nieco interaktywną.
Ponieważ
podobno w Polsce więcej jest teraz autorów książek niż
czytelników ("Smażone
tablety"),
warto wybierać dla naszych dzieci, również tych starszych, utwory
pisane przez prawdziwych
pisarzy, do których niewątpliwie
zalicza się Agnieszka Tyszka (w
odróżnieniu od takich "autorów" jak mama Wiśni ze
"Smażonych tabletów").
Od poważnych tematów ważniejsze wydaje się poważne podejście do
czytelnika i samego tekstu, a powieści Agnieszki Tyszki zachwycają
pod każdym z tych względów.
Bożena Itoya
Bożena Itoya
Agnieszka Tyszka, Czego uszy nie widzą ..., Akapit Press, Łódź 2014.
Agnieszka Tyszka, Wyciskacz do łez, Akapit Press, Łódź 2015.
Agnieszka Tyszka, Wyciskacz do łez, Akapit Press, Łódź 2015.
Agnieszka
Tyszka, Smażone tablety, Akapit Press, Łódź 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz