cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

czwartek, 18 lutego 2016

Kot Cagliostro i brygada detektywek na tropie

W 2015 roku na księgarnianych półkach pojawiła się seria "Aniołki kota Cagliostro" Jarosława Mikołajewskiego. Dotychczas ukazały się trzy części: "Uśmiech Bambola", "Szklane oczy" oraz "Zwycięski koń". Miejscem akcji stają się słynne włoskie miasta Rzym, Wenecja i Siena, w których dochodzi do zagadkowych wydarzeń wymagających zaangażowania wyjątkowej drużyny śledczej. Bohaterkami tych krótkich, bardzo zajmujących książek są jedenastolatki: Marta (Polka), Olga (Rosjanka), Rita (Włoszka), Helenka (Czeszka), Mary (Angielka) i Patricia (Francuzka), łączące swoje talenty pod wodzą tajemniczego kota Cagliostro. Kim jest i skąd się wziął założyciel międzynarodowej grupy młodych detektywów? Cóż, to zagadnienie nie zostało wyjaśnione do końca, co czyni lekturę jeszcze bardziej emocjonującą.

A kiedy zdała sobie sprawę, że cały plac wysadzany jest płaskimi kocimi łbami, wyjęła aparat i zaczęła szukać przez okienko miejsca, gdzie najpiękniej kładzie się na nich słońce. Aż nagle spośród płaskich, czarnych łbów, jak pod dotknięciem promienia, wynurzył się łebek nie czarny, lecz rudy, i wcale nie płaski, lecz krągły. A w dodatku ruchliwy i obdarzony świdrującymi oczami.

Autor nie każe czytelnikowi bezwarunkowo wierzyć w czarodziejskie zwierzęta i nadprzyrodzone moce. Nad tajemnicami kota Cagliostro zastanawiamy się razem z samymi bohaterkami, i podobnie jak one dajemy się ponieść wirowi baśniowości, wciąż szukając racjonalnych wyjaśnień.

Jak to się dzieje, że kot mówi, a my, dziewczynki, rozumiemy się nawzajem, choć pochodzimy z różnych krajów? – zachodziła w głowę Marta.

Dziewczęta tworzą zgrany zespół, czytelnik dobrze to czuje, choć w tych krótkich opowiadaniach nie ma zbyt wiele miejsca na opis relacji między bohaterkami. Poza detektywistycznym talentem łączy je też coś ulotnego, nieopisanego dokładnie, ledwie napomkniętego, co jeszcze pamiętam z (późno) dziecięcych przyjaźni.

Muszę przyznać, że mi zaimponowałyście. Jesteście mądre, jak tylko mogą być dziewczyny, które dopiero co stały się nastolatkami.

Autor w ciekawy, niemal magiczny sposób opowiada dzieciom o arcydziełach malarstwa, architektury, zwyczajach danych regionów Włoch. To nie są nudne wykłady z historii sztuki i antropologii, zresztą już na pierwszej stronie pierwszego tomu serii zauważamy, że "Aniołkom kota Cagliostro" daleko jest do zwyczajnego przewodnika.

Mówili, że to nie zwiedzanie, tylko turystyczna atrakcja albo spacer jakimiś szlakami, lecz intuicja Marty za każdym z tych słów węszyła podstęp: morderczy marsz bez picia, bez siusiania, bez siedzenia na murku.
Tak czy inaczej, mama z Energią Wielką i tata z Energią Wtórną skoro świt ruszyli na szlak, a Marta miała cały dzień, by spokojnie gapić się z mostu na Tybr, pić wodę z fontanny, szukać ciekawych kamieni i fotografować koty.
Każdy element i centymetr publikacji został dokładnie zaplanowany i wykorzystany, choćby wklejki (wewnętrzne okładki) – dzięki nim możemy śledzić poczynania bohaterek na mapie danego miasta, sporządzonej, wedle podpisu, przez samego kota Cagliostro. Podczas lektury chłonie się przede wszystkim atmosferę niezwykłych miejsc, tworzoną w dużym stopniu przez ich mieszkańców. Młody czytelnik przeżywa przygodę, śledzi postępy w śledztwie, ale też przy okazji zapamiętuje nazwy miast i ich charakterystyczne cechy. Na przykład ciąg skojarzeń Siena contrada wyścigi konne przypuszczalnie pozostanie w pamięci dziecka na zawsze, a na pewno na dłużej niż po lekturze podręcznika czy przewodnika turystycznego.
Zagadką z pierwszego tomu jest kradzież pamiętników sześciu "detektywek" (tej formy używa autor), a także zaginięcie podobizn bajkowych bohaterów znanych w krajach, z których pochodzą dziewczynki – na przykład czeskiego Krecika i polskiego Koziołka Matołka. W drugim tomie dziewczęta znów ruszają do akcji, ale tym razem nie z przypadkowego spotkania w Rzymie, ale z własnych domów, gdzie zostały wyposażone w komputerowe (i trochę magiczne) komunikatory kota Cagliostro. Przeniesione, w mgnieniu kociego oka, do Wenecji, zgłębiają tajemnicę prawdziwego zaginięcia i ożywającej bauty, podobnie jak w trzeciej części przedmiotem śledztwa staje się ożywający obraz i porwanie wyjątkowego konia – potencjalnego zwycięzcy tradycyjnej gonitwy odbywającej się w Siennie.

Pod sufitem pięknej, kolorowej komnaty kawaler na koniu przemierzał wypalony od słońca krajobraz, w drodze od warownego zamku do jakiegoś miasta.

Pod względem literackim książki mają same atuty, są wciągające, nieszablonowe, zaskakujące, dobrze napisane i pełne uroku. Mimo zdecydowanej przewagi postaci żeńskich okazały się znakomitą lekturą dla mojego dziewięcioletniego syna. Oboje nie możemy się doczekać kontynuacji, która, o dziwo, rozgrywać ma się nie we Włoszech, a w Warszawie. Cagliostro bawi się podróżami w czasie i przestrzeni, właściwie więc trudno się dziwić, że zabierze nas w tak nietypowe dla siebie miejsce.

Czy odniosłyście kiedyś wrażenie, że jakiś kot jest, a równocześnie go nie ma? Zdarzyło się wam widzieć, jak śpi na kocyku, a równocześnie porusza firanką? Koci czas płynie podwójną drogą. Kiedy kot wymyka się z domu na pięć minut, to te pięć minut trwa dla was tylko tyle, ile jego nieobecność. A wszystko, co w te wasze pięć minut robi poza domem, trwa godzinę dwie, całą noc albo tydzień. Czy nie zastanowiło was nigdy, że po pięciu minutach wraca tak, jak gdyby obiegł pół świata?

Serię zilustrował Marcin Bruchnalski, znany między innymi z magazynu "Świerszczyk". Bajetan Hops zagościł nawet w "Uśmiechu Bambola", uważny czytelnik z pewnością odszuka go na jednym z rysunków. Czarno-biała oprawa jest bardzo wyrazista, pasuje do poszczególnych opowieści Jarosława Mikołajewskiego i wzmacnia je. Podobnie jak treść książki, spodoba się wrażliwym, świeżo upieczonym nastolatkom trochę tęskniącym za swoim dzieciństwem, ale i młodszym wielbicielom detektywistycznych zagadek.
Bożena Itoya

Jarosław Mikołajewski, Aniołki kota Cagliostro: Uśmiech Bambola, Szklane oczy, Zwycięski koń, ilustracje Marcin Bruchnalski, Media Rodzina, Poznań 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz