"Opowieści
z najdalszych przedmieść" zaskoczyły mnie, bo była to
pierwsza znana mi książka Shauna Tana, w której znalazło się tak
dużo słów. Jest ich nawet więcej niż obrazów. A jednak autor
utrzymał atmosferę swojej twórczości plastycznej także w
tekście, podczas lektury "Opowieści" chwilami
zapominałam, co czytam, a co oglądam. Niemal nie odczułam różnicy
między tą a innymi, wyłącznie lub przede wszystkim graficznymi
publikacjami Tana: "Przybyszem" i "Regulaminem na
lato" (jeszcze nie miałam przyjemności obcowania ze "Zgubione,
znalezione"). Przeżywanie kolejnych opowiadań było bardzo
osobistym i ulotnym przeżyciem. Jeśli komuś pisane jest polubić
tę książkę, przypuszczalnie od razu ją pokocha. Dziwnie byłoby
o niej rozmawiać ze znajomymi, to przypominałoby relacjonowanie
cudzych snów, ale wyobrażam sobie jej zastosowanie jako
eksperymentalnego testu przyjaźni – wręczana potencjalnemu
przyjacielowi mogłaby decydować o braterstwie dusz lub je
przekreślać.
Każda
opowieść z najdalszych przedmieść oparta jest na jakimś
fantastycznym motywie, może to być postać, wydarzenie, konstrukcja
lub miejsce. Charakteryzowanie ich wydaje się bezcelowe, ponieważ w
ten sposób przyszli czytelnicy zostaliby pozbawieni całego
zaskoczenia. A utwory Tana są właśnie niespodziankami – w
zwyczajnej, spokojnej narracji przedmieścia, w szarej sąsiedzkiej
codzienności kryją się niesamowici goście: malutcy, milczący,
targani wiatrem, wędrujący ku skrajowi mapy albo wypełniający
zagadkową przedmałżeńską misję. Ile pamięci można odnaleźć
lub zgubić na przedmieściach, ilu zapodzianych przyjaciół
ponownie spotkać? Jakie kolory, zakątki i stwory kryją się pośród
mijanych na co dzień uliczek? Shaun Tan uchyla rąbka tajemnicy na
te i inne tematy, także tak abstrakcyjne, jak: "co się dzieje
z nieczytanymi nikomu, pochowanymi w szufladach wierszami?".
W
obrębie gatunku literackiego, czy typu, jakim jest opowiadanie
fantastyczne, utwory Tana są tylko jednymi z wielu. Czytywałam
podobne, choć nie tak poetyckie, zwięzłe i pozbawione dialogów.
Powodzenie prozy Shauna Tana polega na jej esencjonalności i
komplementarności względem ilustracji. Obrazy dopowiadają tekst,
niekiedy go budują albo nawet zastępują – tak dzieje się w
przypadku poetycko-typograficznej fantazji "Deszcz w oddali".
Czytelnik zatraca się w tych różnych środkach literackiej i
plastycznej ekspresji, przeskakuje od prasowych anonsów, artykułów
i innych wycinków do starodawnych, wyblakłych fresków, z uśmiechem
pochyla się nad szczegółami: spisem treści w formie znaczków
pocztowych, podziękowaniami wystukanymi na maszynie do pisania w
rubrykach dawnej karty bibliotecznej.
"Opowieści
z najdalszych przedmieść" przypominają zestaw krótkich
animacji. Lektura wywołała we mnie podobne wrażenia, jak seanse
złożone z takich właśnie form filmowych, i tu i tam panuje
różnorodność, umowność oraz zaskakujący koncept. Tylko że
Shaun Tan nawet nie potrzebuje kina, by wywołać i utrwalić swoje
opowieści w wyobraźni czytelnika. Obrazy połączone ze słowami i
tak ożywają i pozostają w nas na stałe, oskarowe realizacje
wydają się zbędne. Te opowiadania są po trosze scenopisami i
scenorysami, ale można je rozpatrywać również w kategoriach
czysto literackich. Dla mnie stanowią kontynuację mojej dawnej
literackiej fascynacji – może dziedzictwo, a może sąsiedztwo
Schulza, tamtego dusznego, letniego, spalonego słońcem ogrodu "na
pustej, nigdy niekoszonej działce, na samym końcu naszej ulicy..."
(Shaun Tan, "Bawół wodny").Bożena
Itoya
Shaun
Tan,
Opowieści z najdalszych przedmieść, Kultura Gniewu, wydanie
drugie, Warszawa 2015.Piętnaście
historii, z których każda opowiada o dziwnej sytuacji lub zdarzeniu,
mających miejsce w na co dzień całkiem normalnej, podmiejskiej okolicy. U
kogoś w ramach studenckiej wymiany zamieszka osobnik malutki jak
orzeszek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz