Książka
Chrisa Grabensteina wciągnęła nas dosłownie od pierwszej strony,
na której bohater rzuca się w wir zwariowanej rodzinnej gry –
mamy takie same zwyczaje! Następnie z zachwytem odkryliśmy, że w
świecie pana Lemoncella biblioteki i ich pracownicy cieszą się
ogromnym szacunkiem, a ich działalność wzbudza powszechne
zainteresowanie. Bibliotekarze są tu wręcz celebrytami, a autorzy
gier planszowych i rodzinnych stają się miliarderami.
Tymczasem
na drugim końcu miasta dr Janina Zinczenko, sławna na całym
świecie bibliotekarka, szła szybkim krokiem przez wielki jak
jaskinia budynek, którego uroczyste otwarcie miało nastąpić za
parę dni.
Nową
bibliotekę miasta Alexandriaville budowano od pięciu lat. Wszystkie
prace odbywały się w największej tajemnicy pod najbardziej ścisłym
nadzorem. Jedna ekipa zajmowała się odnawianiem elewacji niegdyś
najwspanialszego w tym małym miasteczku budynku, dawnej siedzibie
banku. Inne – stolarze, murarze, elektrycy – pracowały wewnątrz.
Każdą z tych ekip zwalniano po sześciu tygodniach i zatrudniano
następną. Nikt z robotników nie wiedział, co robią (lub będą
robić) inni. A kiedy wreszcie ukończono prace, kilka supertajnych
zespołów (wysokopłatnych robotników, którzy mieli za zadanie
wyprzeć się, że kiedykolwiek byli w bibliotece, Alexandriaville
czy Ohio) potajemnie wprowadziło parę ostatnich poprawek. Dr
Zinczenko nadzorowała je w imieniu swojego pracodawcy, bardzo
ekscentrycznego (niektórzy twierdzili, że szalonego) miliardera.
Tylko ona wiedziała, jakie zagadki i cudowności kryje nowa,
niewiarygodna biblioteka.
Przygotowania
do inauguracji działalności tajemniczej biblioteki brzmią
intrygująco, a w ich cieniu poznajemy przyszłych uczestników
przedstawienia reżyserowanego przez pana Lemoncella. Czy przyjmą
rolę pionków w tej przedziwnej grze? Galeria postaci i cała
sytuacja nieco przypomina "Charliego i fabrykę czekolady",
do której to książki wydawca (Wilga) odwołuje się nawet na
okładce. Analogie nie przeszkadzają jednak czerpać przyjemności z
lektury, która jest bardziej współczesna niż klasyczna opowieść
Roalda Dahla. Prawdopodobnie większości rówieśników mojego syna
(10 lat) powieść Chrisa Grabensteina wyda się atrakcyjniejsza,
choćby ze względu na nowinki techniczne zastosowane w bibliotece
pana Lemoncella. Jednak duch Roalda Dahla odżył w tej książce,
niczym postacie z przeszłości pana Lemoncella i historii literatury
ożywione w formie hologramów podczas niezwykłej bibliotecznej gry
terenowej.
– Zasady
bibliotecznej imprezy zamkniętej – oznajmiła dr Zinczenko –
przedstawi wam pani Fail Tobin, główna bibliotekarka biblioteki
miasta Alexandriaville w latach sześćdziesiątych, gdy pan
Lemoncello miał tyle lat co wy.
Cudowna
Kopuła znowu podzieliła się na dziesięć działów Deweya.
– Ile
ma lat? – spytał Sean Keegan.
– Miałaby
sto dziesięć, gdyby nadal żyła.
– Umarła
i nadal tu pracuje?
–
Powiedzmy, że jej duch przetrwał
w tym hologramie.
– Tu
nie ma okien – zauważył Andrew Peckleman. – Pewnie po to, żeby
zniechęcić złodziei do włamań. Ale czy biblioteka nie powinna
mieć okien?
–
Biblioteka ich nie potrzebuje. Mamy
książki, które sa oknami na światy, o jakich nawet nie śniliśmy.
Akcja
zbudowana jest właściwie z kilku rozgrywek: wstępnych, właściwych,
mniej ważnych i kluczowych. Pan Lemoncello czasem odurza
technologicznymi rozwiązaniami, kiedy indziej stawia na znajomość
tradycyjnych, analogowych gier. Dzieci uczestniczące w zamkniętej
imprezie inauguracyjnej muszą się też wykazać miłością do
książek i nieustającą czujnością.
– Kto
z was zna klasyczną grę planszową pana Lemoncella – Wyścig na
Szczyt Stogu?
Uniosło
się dwanaście rąk.
– Bardzo
dobrze.
Cudowna
Kopuła zmieniła się w gigantyczne, wypukłe wieczko pudełka gry.
– To
będzie żywa, trójwymiarowa wersja tej gry. Wszyscy usłyszycie
pytanie. Jeśli odpowiecie poprawnie, będziecie mogli rzucić kostką
i przemieścić się o odpowiednią ilość biurek. Gdy wrócicie do
punktu wyjścia, przeniesiecie się do następnego kręgu biurek.
Zakończywszy to okrążenie, przejdziecie do następnego i tak
dalej. Ten, kto dotrze do mojego biurka na środku, zostanie
zwycięzcą.
Przygoda,
którą przeżywa Kyle i kilkoro innych dzieci, opiera się na
rywalizacji i zawieraniu sojuszy, uczciwości i sprycie,
rozwiązywaniu szyfrów, a w dużym stopniu także na umiejętności
zastosowania wiedzy z zakresu bibliotekoznawstwa i literatury. To gra
dla małych geniuszów.
Na
podłodze zamigotały czerwone strzałki. Sean poszedł za nimi.
– Co
się wydarzy, jeśli postanowimy zostać? – spytała Akimi.
–
Dostaniecie szansę zagrania w
zupełnie nową, ciekawą grę!
– Czy
jest nagroda dla zwycięzcy? – chciała wiedzieć Haley Daley.
– O,
tak.
Teraz
Miguel uniósł rękę.
– A
co musimy zrobić, żeby wygrać?
– To
proste: znaleźć drogę wyjścia biblioteki, posługując się
tylko tym, co w niej znajdziecie.
Wspaniale
czyta się o tych tropicielach zagadek zainscenizowanych w
przestrzeni biblioteki ze snów, o ożywających książkach oraz ich
twórcach. Czytelnik prędko zaczyna marzyć o udziale w podobnej
grze. Tempo sprzyja i szybkiej lekturze, i pracy szarych komórek: O
czym autor już pisał? Jakie to może mieć znaczenie dla kolejnych
zadań? Kto odpadnie, kiedy i dlaczego – z własnej woli, winy, a
może kłopoty ściągną na niego inni gracze?
Zastanawia
Was też pewnie, po co to wszystko? O co walczą pierwsi posiadacze
kart czytelnika biblioteki pana Lemoncella? Cóż, trapi to również
samych uczestników gry. Wczytajcie się w tę historię i czekajcie
na kolejne wyzwania, gra jest warta świeczki!
– Może
nam pan zdradzić, jaką nagrodę przewidziano dla zwycięzcy?
(...)
– Sława i chwała!
Bożena
Itoya
Chris
Grabenstein, Biblioteka pana Lemoncella, tłumaczenie Maciejka Mazan,
Wilga, Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz