Zawsze
doceniałam krótkie, ładne książki pisane wierszem jako ważny
etap oswajania dziecka z czytaniem. Takie publikacje przyczyniają
się do poszerzania grona małych wielbicieli książek, szkoda, że
wśród nowości wydawniczych jest ich stosunkowo niewiele.
Oczywiście nie mam na myśli zbiorów wierszy, bo tych ukazuje się
mnóstwo, ale publikacje indywidualne, zawierające jeden utwór. Ich
wartość jest nieoceniona, choć koncept bardzo prosty, bo sprowadza
się do schematu: jeden temat – jeden krótki rymowany utwór –
dużo ilustracji – niewielki format. Małemu dziecku łatwo
skoncentrować się na tak skonstruowanej książce. Podobne
publikacje (np.: "O kocie huncwocie", "Lokomotywa",
"Kurczę blade") były udanym wstępem do czytelnictwa
mojego syna, są wspaniałymi wspomnieniami z jego wcześniejszego
dzieciństwa, pierwszymi książkowymi zauroczeniami. Niektóre z
nich są zabawne, inne poważniejsze, z morałem. Do tej drugiej
kategorii zaliczyć można nową książeczkę Agnieszki Frączek
"Jeśli bocian nie przyleci, czyli skąd się biorą dzieci"
(wyd. Literatura).
Autorka,
znana nam dotychczas z rymowanek ortograficznych i innych
językoznawczych wygibasów, tym razem przygotowała wierszowaną
historię pewnej rodziny, dość typowej, choć dla wielu dzieci może
przeciwnie, rzadko spotykanej. Po kilku pierwszych stronach
zorientowaliśmy się, że ta rytmiczna, pogodnie i bogato
zilustrowana (przez Iwonę Całą) książka dąży ku bardzo
poważnemu tematowi.
Ale
bocian – sami wiecie –
woli
włóczyć się po świecie,
szukać
żab na całym globie,
zamiast
dzieci dźwigać w dziobie.
Zresztą
może ja się mylę?
Wszędzie
jest niemowląt tyle...
Może
to nie boćka wina?
Może
inna jest przyczyna?
Jest
to wiersz o adopcji, w którym nie zostało użyte słowo adopcja.
Poznajemy przepełnioną miłością parę dorosłych długo
czekających na dziecko, powoli pogrążających się w smutku,
zwątpieniu i pustce. Zaczynamy im współczuć i nie ma znaczenia,
czy czytający dorosły i słuchające go dziecko znają podobne
historie z życia lub nawet sami są ich bohaterami. Taki temat warto
poruszyć z każdym młodym człowiekiem, by poszerzyć jego
postrzeganie świata i rozumienie ludzi.
Tak
czy owak, mama z tata,
choć
od lat czekali na to,
choć
szukali w krąg pomocy,
choć
robili, co w ich mocy,
żeby
zostać rodzicami,
ciągle
byli sami. Sami!
Osobą,
która rymuje opowieść o rodzicach adopcyjnych jest samo dziecko.
Czytelnik (lub słuchacz) od pierwszej strony wie, że historia
skończy się dobrze. Ta świadomość dodaje otuchy i sprawia, że
lektura, choć wzruszająca, nie jest przygnębiająca. Wydźwięk
terapeutyczny określiłabym jako bardzo dyskretny, dla młodego
czytelnika wręcz niezauważalny. Autorce i ilustratorce udało się
stworzyć radosną, pełną ciepłych uczuć książkę (mimo
pozornie smutnego tematu), taki wulkan miłości zamknięty w dwóch
okładkach i ujarzmiony wierszem.
Bożena
Itoya
Agnieszka
Frączek, Jeśli bocian nie przyleci, czyli skąd się biorą dzieci,
ilustrowała Iwona Cała, Literatura, Łódź 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz