W
bibliotekach i księgarniach można znaleźć kilka książek o
niedźwiedziu Wojtku, towarzyszu polskich żołnierzy z Armii
Andersa. Pierwszą z nich, pierwowzorem i, w dużym stopniu, źródłem
późniejszych publikacji dla dzieci o bohaterskim niedźwiedziu, był
"Wojtek spod Monte Cassino" Wiesława A. Lasockiego. Autor
nie uczestniczył bezpośrednio w opisanych wydarzeniach, ale sam był
żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR, a przygody żywej
maskotki 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii opisał na podstawie
wspomnień opiekuna Wojtka.
Najbardziej
jednak zachwyciła ludzi opowieść o niedźwiedziu Wojtku Pięć lat
po jego śmierci Dziadek zasiadł do opisywania przygód tego
szczególnego misia. Nic tu nie było wymyślonego lub fikcyjnego,
wszystkie przytoczone wydarzenia pochodziły ze wspomnień opiekuna
Wojtka w czasie wojny, Piotra Prendysza, który mieszkał w tej samej
dzielnicy co Dziadek, w południowym Londynie. Piotr przez wiele
tygodni spotykał się z Dziadkiem i opowiadał historię Wojtka ze
wszystkimi szczegółami, a Dziadek, swoim zwyczajem, wszystko
spisywał.
(Posłowie:
Jan Lasocki, O dziadku pisarzu, niedźwiedziu legendzie i losach
Polaków na obczyźnie)
Książka
została napisana w 1968 roku, ale nie mogła się ukazać w
powojennej Polsce, była więc wydawana w Wielkiej Brytanii i innych
krajach, w języku angielskim, ale i po polsku. Na podstawie
katalogów Biblioteki Narodowej można prześledzić krótką
historię "Wojtka spod Monte Cassino" w Polsce. Pierwsze z
oficjalnych polskich wydań (do innych nie mam dostępu, podobnie jak
współczesne dzieci) ukazało się w roku 1995 (wyd. Delta), a
następnie w 1997 (dwa tomy) staraniem Zakładu Nagrań i Wydawnictw
Związku Niewidomych, w druku Braille'a. Wcześniejsze edycje
pochodzą z lat 1968, 1976, 1987 i 1989, ale ich zasięg był
ograniczony – ukazały się w Anglii nakładem instytucji
emigracyjnych (Gryf Publications : Stowarzyszenie Polskich
Kombatantów; Polska Fundacja Kulturalna) oraz warszawskiej oficyny
Prom (1987), prawdopodobnie wydawnictwa "podziemnego".
Potem nastał już czas Muchomora – warszawskie wydawnictwo dla
dzieci od 2012 roku wznawia "Wojtka spod Monte Cassino" z
ilustracjami Jana Bajtlika, cennymi wstępami i posłowiem.
Opowieść
ta jest interesująca nie tylko ze względu na przygody oswojonego
niedźwiedzia z charakterkiem, ale i z uwagi na sposób opowiadania o
losach żołnierzy z oddziału Wojtka u schyłku wojny i po niej.
Walory edukacyjne i historyczne tej książki nie kończą się na
opisie przebiegu walk w okresie II wojny światowej, może nawet
ważniejszą lekcją naszych dziejów są pojedyncze zdania
wyrażające umiarkowany optymizm, a nawet zawód, z jakimi żołnierze
Armii Andersa odbierali zakończenie wojny.
Dawniej,
w czasie wojny, marzyli, że powrócą do Polski i wraz z Wojtkiem
maszerować będą ulicami stolicy, wśród witających ich tłumów.
Ale Warszawa legła w gruzach, w Polsce stały wciąż jeszcze
oddziały Armii Czerwonej, a polsie Ziemie Wschodnie, skąd
pochodziła większość żołnierzy Korpusu, zabrane zostały przez
Rosję Radziecką. Będą więc musieli szukać chleba w obcych
krajach. Ale co się wówczas stanie z Wojtkiem?
Trudno
uznać "Wojtka spod Monte Cassino" za historię z happy
endem, bo niedźwiedź nie umarł wśród swoich i, mimo że był
bohaterem polskiej armii, nigdy do Polski nie dotarł. Dlaczego? Co
takiego działo się w naszym kraju, że nie tylko żołnierze, ale i
niedźwiedź pozostali na emigracji? Ta książka jest świetnym
punktem wyjścia do rozmów z dziećmi o żelaznej kurtynie,
komunizmie i zimnej wojnie.
"Czekamy
z niecierpliwością na przybycie Wojtka" – pisały gazety w
Polsce, zamieszczając bardzo wiele listów czytelników, proszących
o jego przyjazd.
"Wojtek
nie może być wydany" – odpowiadały gazety szkockie.
Drukowały przy tym na swych łamach treść rozmów z dowódcą i
żołnierzami 22. Kompanii oraz przypominały, że niedźwiedź
został oddany do edynburskiego ogrodu zoologicznego jedynie "na
przechowanie", pod warunkiem, że nie zostanie wysłany do
Polski tak długo, dopóki nie będzie ona zupełnie wolna.
Przeżycia
i wyczyny tytułowego bohatera przeważnie są zabawne.
Przyjacielsko-łobuzerska natura niedźwiedzia gwarantuje wzruszenia
i śmiech młodego czytelnika. Wojtek lubił przytulać się do
żołnierzy, siłować z nimi, zażywać kąpieli we wszelkich
możliwych zbiornikach wodnych i pod prysznicami (które sam
włączał), a także... popijać piwko i jeść papierosy.
Największą
przyjemność sprawiały mu wycieczki nad morze, bo ogromnie lubił
się kąpać. Często, zanim jeszcze samochód się zatrzymał,
wyskakiwał w biegu i wielkimi susami pędził do wody. Zdarzało
się, że na plaży wygrzewało się na słońcu wiele osób
cywilnych, mężczyzn i kobiet. Można sobie wyobrazić, jaką panikę
wywoływało nagłe pojawienie się niedźwiedzia pędzącego wprost
na nich!
Pływał
szybko i wytrwale. Ulubioną jego zabawą było nurkowanie i
wynurzanie się koło kąpiących się żołnierzy.
Nieraz,
niezauważony przez nikogo, odpływał daleko i zbliżał się do
kąpiących się Włochów. Zdaje się, że specjalną przyjemność
sprawiało mu straszenie ich, zwłaszcza kobiet, które bardzo głośno
krzyczały z przerażenia gdy niespodziewanie, tuż koło nich,
wynurzał się z wody kudłaty łeb jakby jakiegoś potwora
morskiego.
Ta
żołnierska opowieść ma w sobie sporo surowości i realizmu. Mimo
sympatii, jaką wzbudza Wojtek w dzieciach, bohater ten pozostaje
dużym, groźnym zwierzęciem, a nie baśniowym misiem.
Książka
Wiesława Lasockiego została przywrócona młodym czytelnikom w
świeżej, nowoczesnej oprawie graficznej. Ilustracje Jana Bajtlika
sprawiają wrażenie wykonanych ręcznie, tylko w tym egzemplarzu,
który właśnie trzymamy w rękach. Zabawnie wyolbrzymione postacie,
złoty "spray", cienie, oszczędność barw, niespodziewane
rozwiązania i rozmieszczenie ilustracji, a także wariacje
typograficzne składają się na oryginalną zabawę plastyczną, w
której dziecko uczestniczy z przyjemnością. Ale i dorosły
podziwia szwejkowatość interpretacji "Wojtka spod Monte
Cassino", jaką zaprezentował Jan Bajtlik.
Bożena
Itoya
Wiesław
A. Lasocki, Wojtek spod Monte Cassino, projekt graficzny Jan Bajtlik
i Urszula Woźniak, ilustracje Jan Bajtlik, Muchomor, Warszawa 2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz