Druga
część przygód krowy Zosi, w Polsce ukazujących się nakładem
wydawnictwa Muchomor, rozgrywa się w okresie świąt Bożego
Narodzenia, ale można ją czytać o dowolnej porze roku. Świąteczna
oprawa jest tylko tłem i przyczyną rodzinno-przyjacielskiego
spotkania, które ma decydujące znaczenie dla fabuły opowieści.
Jakkolwiek Święta nie są tu najważniejsze, tłumaczowi (Michał
Radziwiłł) i wydawcy należy się punkt za nazwę "Boże
Narodzenie" w tytule, ponieważ w wielu publikacjach dla
najmłodszych stosuje się określenie "Gwiazdka" – wyraz
należący do języka dziecięcego, potocznego, często stylistycznie
niepasujący do tekstu książki.
Cała
orkiestra jest w świetnym nastroju.
– Jaki
śnieg jest piękny! – zachwyca się Zosia.
–
Świetnie, będziemy mieć białe
święta! – woła entuzjastycznie wilk Łukasz.
– Za
to mniej świetnie – grymasi pies Dominik – że coraz bardziej
się ślizgamy.
– Stało
się! Tak jak myślałem. Koła kręcą się w miejscu! Trzeba
wysiąść i popchać!
Bohaterkę
wcześniejszej "Orkiestry krowy Zosi" zastajemy u schyłku
trasy koncertowej z zespołem, który zawiązał się w pierwszej
książce i nadal bardzo dobrze sobie radzi. Podróż zimowymi,
zaśnieżonymi drogami kończy się awarią autobusu muzykantów i tu
dopiero rozpoczyna się właściwa przygoda. Na ratunek krowie Zosi
(i innym pasażerom) przybywa rogaty książę Pablo. Wybawca jest
bajkowym księciem tylko w oczach Zosi, a tak naprawdę to zwyczajny
byczek, z zawodu producent zabawek. Bezpiecznie odwozi towarzystwo do
rodzinnego domu Zosi, zaprzyjaźnia się z nią i jej bliskimi, ale
później musi wracać do zawodowych obowiązków. Zosia czeka na
obiecany powrót Pabla, a książeczka staje się uroczym,
łaciato-rogatym love story. Ta opowieść doskonale ogrzeje was od
środka w jesienne i zimowe dni i wieczory.
Podróż
jest krótka, nawet za krótka zdaniem Zosi. Po gorących uściskach
na powitanie Zosia opowiada rodzicom, jak Pablo im pomógł.
– W
podziękowaniu zaprosiłam go na obiad – mówi, czerwieniąc się.
– Miałaś
po stokroć rację! – woła jej tata. – Młody człowieku,
wysiądź z ciężarówki i dołącz do nas!
"Boże
Narodzenie krowy Zosi" napisane i narysowane zostało z
lekkością oraz humorem, a historia jest ciekawa, bo nie do końca
przewidywalna (lub: do końca nieprzewidywalna...). Po przeczytaniu
całości rozpoczęliśmy lekturę na nowo, ale tym razem od końca,
oglądając dokładnie każdą rozbrykaną i zatłoczoną ilustrację.
Zabawy było mnóstwo, a wrażenia z lektury okazały się jeszcze
lepsze niż w przypadku pierwszej książki o krowie Zosi. Polski
wydawca zadbał o znakomite podanie opowiastki francuskiego autora
(Geoffroy de Pennart): zgrabne, jednolite stylistycznie i chwilami
zabawne tłumaczenie na język polski, pokaźny format, idealną
jakość ilustracji oraz papieru. Warto przeczytać i "przeoglądać"
tę publikację z dzieckiem, przeprowadzić wspólne śledztwo (bo
jest i zagadka!), po prostu sprawić sobie małe święto książki z
krową Zosią, nawet, jeśli do Świąt jeszcze daleko.
Bożena
Itoya
Geoffroy
de Pennart, Boże Narodzenie krowy Zosi, tłumaczył Michał
Radziwiłł, Muchomor, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz