cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

piątek, 14 października 2016

Tata w sieci sieci



Nie trzeba pisać zbyt wiele o książce "Tata w sieci" Philippe'a de Kemmetra wydanej przez Muchomor, bo jeśli kogoś rozbawi lub zaintryguje już jej zapowiedź, to będzie wolał uciec z macek internetu, w którym właśnie czyta niniejszą recenzję, i poczytać z dzieckiem samą publikację. Jeżeli zaś ktoś poczuje się zirytowany lub urażony tematem tej książeczki, tym bardziej powinien się z nią zapoznać.

Ten pingwin z komputerem to mój tata. Od samego rana tata czyta swoją internetową gazetę, sprawdza pogodę i spędza dużo czasu ze swoimi internetowymi przyjaciółmi. Ostatnimi czasy między mamą i tatą panuje chłód.

Tak rozpoczyna się opowiadanie małego pingwina, któremu towarzyszą ładne, kolorowe, całostronicowe ilustracje. Tekstu znajdziemy tu niewiele, jak to w książce obrazkowej dla dzieci. Treść czasem przenika do rysunków, bez których ta opowieść nie mogłaby istnieć, są też komiksowe dymki, chmurki nad głowami i "traachy!!!". Autor pod każdym względem dopracował pomysł na książkę o uzależnieniu od wirtualnego świata: od samej historyjki, przez imiona przyjaciół z Icebooka (Pola R., Lodwik, Coolpack... choć to akurat zasługa polskich tłumaczy), po rysunki na wyklejce przedstawiające ryby złożone z rozmaitych "klawiaturowych" znaków i poleceń. Jako temat książki obrazkowej dla dzieci, problem życia sztucznym życiem wypada przezabawnie.
Szukając zasięgu, tata coraz bardziej zbliża się do morza. Mama i ja ruszamy za nim. Nagle słychać straszny trzask. Odgłos pękającego lodu...

Tata jest tu pewną figurą, przykładem, bo przecież równie dobrze internetowe zmrożenie rzeczywistości może przytrafić się dziecku, mamie, ewentualnie też dziadkowi i babci. A może wszystkim im razem wziętym? Rozejrzyjmy się dookoła (wystarczy metr, no, może kilka) – zjawisko "zinternecenia" zazwyczaj dotyczy więcej niż jednego członka rodziny czy innej grupy społecznej, często nawet wszystkich, i wykracza poza komputer, który jest ulubionym przedmiotem i towarzyszem pingwiniego taty. Ostatnio ilekroć jestem w kinie, jakaś mama komunikuje się przez smartfona do ostatniej sekundy reklam wyświetlanych przed filmem, a czasem i w trakcie właściwego seansu. W autobusach wszyscy przerzucają strony internetowe i tworzą dymki (niestety nie te komiksowe) na swoich małych komputerkach / dużych telefonach, a spotkania towarzyskie i zawodowe przeważnie odbywają się z akompaniamentem dźwięków przychodzącej wiadomości (lub innych niecierpiących zwłoki informacji). Trudno mi sobie wyobrazić, że w jakiejś rodzinie tylko jedna osoba jest stale "podłączona", "wpięta" (tytuł oryginalny książki: "Papa est conecté"), online, offreal... o przepraszam, odrealniona, czy "wirtualna", jak mówi o swoim tacie mały pingwin. Takie indywidualne przypadki zdarzały się często jeszcze kilka lat temu, teraz nieco się zdezaktualizowały.

Autor, zapewne ze względu na młodego adresata książki, przyjął optymistyczną wersję rozwiązania problemu uzależnienia od internetu, przedstawionego zresztą z przymrużeniem oka. W "realu" byłoby drugie zakończenie: nowe wykorzystanie laptopów (które poznacie na końcu opowiastki) czy tabletów wynikałoby stąd, że zapowiedziano pojawienie się kolejnej generacji tychże sprzętów. Skoro nowsze modele niebawem zawitają pod każdą strzechę, to stare, do niedawna ukochane i nieodłączne, już są passé i można się ich pozbyć. Jednak w "Tacie w sieci" wszystko kończy się dobrze i pogodnie, a książka zasługuje na wielkie brawa za ostrzeganie najmłodszych przed pułapkami cywilizacji oraz za pochwałę życia rodzinnego i sąsiedzkiego.
Bożena Itoya

Philippe de Kemmeter, Tata w sieci, przekład Michał i Szymon Radziwiłłowie, Wydawnictwo Muchomor, Warszawa 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz