cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 27 listopada 2017

4. festiwal filmowy Kino Dzieci – Warszawa


Tej jesieni już po raz czwarty w Warszawie i 19 innych miastach gościł festiwal filmowy Kino Dzieci. Pomiędzy 23 września a 1 października 2017 r. można było obejrzeć 100 filmów (pełnometrażowych i krótkich), choć nikt chyba nie zdołałby zobaczyć ich wszystkich. Tegoroczna edycja odbywała się pod hasłem "Pora na ciekawość" i, trochę nim zainspirowani, wybieraliśmy właśnie takie obrazy, które szczególnie zaciekawiły nie tyle mnie, co mojego syna, bo w końcu to dzieci są adresatami festiwalu. Organizatorzy ogłaszali, że selekcja uwzględniła filmy przeznaczone dla widzów w wieku od 4 do 12 lat, tym razem postanowiliśmy sprawdzić, jak program spełnia oczekiwania najstarszych dzieci (od około 9 lat). Staraliśmy się "wyłowić" tematy i formy filmowe oraz warsztatowe, które chwytają za serce i dają do myślenia w tym (dość trudnym, jak mówili sami organizatorzy) wieku.
Logistyka festiwalowa jest dla dziecka wielkim wyzwaniem: jako uczeń może wybrać się tylko na te seanse, które nie pokrywają się z zajęciami szkolnymi i pracami domowymi, a do tego musi opracować plan przejazdów, bo w Warszawie Kino Dzieci gościło w dwóch kinach (Muranów oraz Kinoteka PKiN), niektóre filmy wyświetlane były tylko w jednym z nich, czasem odbywała się tylko jedna jedyna projekcja. Udział w tych szczególnych pokazach sprawił nam wielką frajdę, czuliśmy się uczestnikami naprawdę niezwykłego wydarzenia kulturalnego, prawdziwego święta kinomaniaków. Wybierając się na Kino Dzieci po raz czwarty, wiedzieliśmy, że festiwal zapewnia wspaniałą atmosferę, różnorodne warsztaty plastyczne, spotkania z twórcami, wymianę książek, możliwość samodzielnego zakupu biletu do kina, niezależnie od wieku i wzrostu (specjalne schodki przy kasach) oraz oddania głosu na filmy biorące udział w konkursie. To daje naprawdę ogrom możliwości! My opracowaliśmy własną ścieżkę festiwalową, zgodną z filmowymi zainteresowaniami i intuicją syna, ale niekoniecznie pokrywającą się z zapowiadanymi hitami edycji, gwoździami programu. Udało się, odkryliśmy kilka prawdziwych perełek.


Pierwszą z nich był "Iwan Carewicz i zmienna księżniczka" (animacja, Francja 2017, od 9 lat), grany w Warszawie tylko 24 września w ramach sekcji "Odkrycia" (ponadto w tym bloku: "Skarby" Meksyk 2017, "Nic bez nas" Niemcy 2017, "Czerwony żółw" USA 2016, "Hobbyhorse Revolution" Finlandia 2017, "Lato 1993" Hiszpania 2017). Przed filmem usłyszeliśmy wstęp Anny Sańczuk – dziennikarki kulturalnej, współprowadzącej program telewizyjny "Kultura do Kwadratu". Była to ciekawa, zwięzła i rzeczowa prezentacja twórczości reżysera filmu, Michela Ocelota. Prelegentka mówiła dokładnie tak, jak trzeba to robić, by zachęcić początkujących koneserów sztuki filmowej do zgłębiania wiedzy i świadomego przeżywania kina, a może też do poszukiwania w sobie talentów twórczych lub krytycznych. Doceniliśmy prostotę i wystąpienia, i filmu. Seans adresowany był do starszych dzieci, chyba bardziej ze względu na dojrzałą formę niż treść. Widzowie przyzwyczajeni do krzykliwych, jaskrawych, wielokolorowych, ale zarazem realistycznych animacji mogliby na tym seansie czuć się nie na miejscu. Cztery baśniowe opowieści nawiązywały formą do klasycznego teatru cieni (czy też "teatru chińskiego"), a ich treść została zaczerpnięta z tradycji różnych regionów świata. Widzowie przeżyli dość dramatyczne i mroczne przygody carewicza, pewnego chłopca pokładowego przyjaźniącego się z kotką, żyjącej w świecie ponurych jaskiń małej Pani Potworów oraz ucznia czarnoksiężnika i czarnoksięskiej córki.
W każdej historii występowali, w roli pierwszo- lub drugoplanowej, chłopiec i dziewczyna, a łącznikiem między baśniami były "metapostacie" chłopca i dziewczyny, spotykających się w starym budynku kina czy kinoteatru (moje pierwsze skojarzenie to Cinema Paradiso, drugie – nasz leciwy dzielnicowy Dom Kultury) i pod okiem mistrza opowieści projektujących oraz odgrywających wspomniane role. Może przebierają się naprawdę, a może tylko animują postacie występujące w filmie tworzonym na komputerze – tego do końca nie wiemy. Pomiędzy opowieściami dwójka małych aktorów, kostiumologów i scenarzystów zadaje sobie – a pośrednio też nam – kilka pytań: Jaki strój wybrać? Jak dopasować fryzurę? Czemu księżniczki zawsze czekają, a same nic nie robią? Te pozornie proste i rzucone ot tak, od niechcenia pytania mają silny przekaz, kiełkują w widzu. Może kiedyś rozkwitną w poważniejsze rozważania o tym, co można samemu zrobić z kinem, teatrem oraz co znaleźć w starych baśniach, wijących się w świadomości ludzi z różnych zakątków świata i czasu.
Po obejrzeniu kinowego teatru cieni, trwającego ledwie 57 minut i podzielonego na 4 sekwencje, czuliśmy się pełniejsi wrażeń i bardziej usatysfakcjonowani niż po wielu najnowszych pełnometrażowych produkcjach dla dzieci. Ten film potwierdził, że na baśnie i inne ludowe opowieści nigdy nie jest się "za dużym". A, abstrahując od treści, skromne wycinanki połączone z kolorowymi, zmieniającymi się tłami i dodatkowymi elementami dawały niezwykły efekt wizualny. Działanie obrazu w tym filmie (a właściwie zestawie filmów) można porównać do kalejdoskopu – z prostych papierków, szkiełek, odpowiedniej soczewki i światła powstaje niepowtarzalny spektakl.
Możliwe, że dla niektórych takie kino trąci myszką, ale nam wydało się nowoczesne, pobudzające do myślenia i działania. Po seansie i jego entuzjastycznym przyjęciu przez mojego syna naszła mnie refleksja: nawet gdyby to, co oglądamy i tworzymy było jak budynek starego kina z "Iwana Carewicza i zmiennej księżniczki", uwięziony między kolorowymi wieżowcami, to jednak warto zachować w sobie takie muzeum sztuki filmowej i baśni. Zresztą prawdopodobnie właśnie ta pierwotna moc kina i opowieści przetrwa w filmie najdłużej, kiedy przeminą współczesne mody. W końcu nawet w "Iwanie Carewiczu" pozornie opuszczony, poszarzały i zaniedbany kinoteatr ożywał właśnie wtedy, gdy gasły kolorowe światła miasta, trwał na straży, by pielęgnować sny i je spełniać. Najbardziej doceniam w festiwalu Kino Dzieci właśnie to, że nie zapomina o korzeniach filmu dla dzieci i kina w ogóle.
Program festiwalu uwzględnił również liczne inne filmy krótkie (animowane i aktorskie). Warto rozglądać się za zestawami, które znalazły się w bloku "Krótkie historie" ("Wielka przygoda małej linii i inne filmy krótkie", "Chłopiec w skorupce i inne...", "Pan Hublot i inne...") oraz "Panorama" ("To coś i inne filmy krótkie", "Wygląd i inne...", "Lokator idealny i inne..."), ponieważ niekiedy wracają one na kolejnych odsłonach Kina Dzieci, ale też bywają wyświetlane w różnych kinach podczas poranków dla dzieci, w plenerze na imprezach kulturalnych czy w klubokawiarniach. To znakomite pole do dyskusji w grupie (przedszkolnej lub szkolnej), a także w gronie rodzinnym – po wspólnym seansie można spytać, który z filmów najbardziej spodobał się dziecku, jakie cechy bohaterów go rozczulały lub irytowały, co zrobiłby na ich miejscu. O preferencje widzów pytali również organizatorzy Kina Dzieci, ponieważ zestawy z bloku "Krótkie historie" brały udział w plebiscycie na ulubionego bohatera.
Wielką zaletą tego festiwalu jest przywracanie lub podkreślanie blasku seriali: starych czeskich ("Pat i Mat", "Krecik w mieście i inne filmy krótkie") oraz nowych polskich ("Basia. Zestaw filmów krótkich", "Żubr Pompik. Zestaw...", "Kacperiada. Zestaw..."). Przyznacie chyba, że wizyta "Sąsiadów" czy innych telewizyjnych bohaterów na wielkim ekranie to niecodzienne wydarzenie. Dodatkowo wymienione zestawy filmów (w tym wypadku przeważnie są to odcinki seriali) weszły w skład dwóch bardzo ciekawych, pozakonkursowych sekcji festiwalowych: "Kino Dzieci z nosem w książkach" (poza serialami, filmy pełnometrażowe aktorskie i animowane: "Hokus-pokus, Albercie Albertsonie!", "Mama Mu i Pan Wrona", "Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai" – 3 filmy, "Dzieci z Bullerbyn", "Nils Paluszek", "Nowe przygody dzieci z Bullerbyn", "Sonia", "Ronja, córka zbójnika", "Tom Sawyer i przyjaciele", "Tsatsiki, tata i wojna oliwkowa") oraz "Ahoj! Kino czeskie" (poza "Patem i Matem" oraz "Krecikiem", można było zobaczyć "Niedoparki", "Błękitnego tygrysa", "Kuki powraca" oraz "Siedem kruków"). Na festiwalu Kino Dzieci swoje miejsce znalazło więc tradycyjne kino familijne, koncentrujące się na ekranizacjach klasyki literatury dziecięcej (jak Astrid Lindgren czy Mark Twain) i książek nowych, autorstwa popularnych pisarzy (Martin Widmark, Gunilla Bergström, Jujja Wieslander, Moni Nilsson, Pija Lindenbaum, Pavel Šrut, Zofia Stanecka, Grzegorz Kasdepke, Tomasz Samojlik).
W bloku "Konkurs filmów pełnometrażowych" znalazło się osiem filmów. My zdołaliśmy obejrzeć pięć z nich: dwa animowane i trzy aktorskie. Wielkie wrażenie wywarł na mnie i moim synu zdobywca Nagrody Kwiatu Paproci przyznanej przez Jury Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych (oraz wyróżnienia Jury twórców) – "Solan i Ludwik wielki wyścig z serem" (animacja, Norwegia 2015, od 7 lat). To bardzo oryginalny, zabawny i dobrze zrobiony film. Ze względu na sposób wykonania postaci, ich urodę i animację, skojarzył mi się z naszymi domowymi hitami z cyklu "Wallace&Gromit" oraz "Baranek Shaun", a także z produkcjami studia Laika, jak "Pudłaki" ("The Boxtrolls") i "Kubo i dwie struny" ("Kubo and the Two Strings"). Wszystkie te filmy łączy też odpowiadające nam poczucie humoru, propagowanie wartości (przyjaźń i rodzina rządzą!) oraz perfekcja sztuki filmowej. "Solan i Ludwik" to po prostu znakomita, ciepła historia dla całych rodzin.

Według Jury twórców i plebiscytu publiczności (z 21 kin w Polsce!) zwycięzcą festiwalu został film aktorski "Villads" (Dania 2015, od 6 lat), wyróżniony także przez Jury dziennikarzy. Również tę pozycję polecamy i rodzicom, i dzieciom, całym rodzinom, które w kinie szukają przygody, humoru i silnych więzi rodzinnych. Szczególnie spodobał nam się właśnie sposób pokazywania relacji tytułowego bohatera ze starszą siostrą, młodszym berbeciem (też siostrą), z ojcem, mamą. Twórcy filmu pokazali, choćby krótko, ale dobrze, bliskość każdej z tych osób względem pozostałych członków rodziny. Oni mają tę (rodzinną) moc, co przekłada się na radzenie sobie w szkole, w przyjaźniach, ogólnie w życiu. Sam Villads ma w sobie coś ze współczesnego Emila ze Smalandii i Pippi Pończoszanki, zapewne właśnie to docenili i młodzi widzowie, i profesjonalni festiwalowi jurorzy. Jeśli nie widzieliście tego filmu, na pewno nadarzy się jeszcze okazja, wystarczy poszukać – jako zwycięzca Kina Dzieci "Villads" będzie wracał na pokazach specjalnych i zwyczajnych (choć pewnie nie w multipleksach). Przekonajcie się sami, co bohater narobi jako świeżo upieczony uczeń szkoły, nieco odbiegającej od realiów polskich, jak daleko zaprowadzą go wyobraźnia, niezależność i pewność siebie.


Ze względów logistycznych (czyli obowiązku szkolnego syna), film "Blanka" (aktorski, Filipiny, Japonia, Włochy 2015, od 9 lat) obejrzałam sama. Ten obraz uznałam za wyjątkowy, dojrzały, cenny, nietypowy, a pod względem gry młodych aktorów – wręcz genialny. Podobnie stwierdziło Jury dziennikarzy, nagradzając "Blankę" Kwiatem Paproci. Podczas seansu kilkakrotnie zapomniałam, że nie jest to porywający dokument, tylko fabularna fikcja. Opis filmu zamieszczony w katalogu Kina Dzieci nie zdradził, że bohaterką jest bezdomna złodziejka, nastolatka z problemami, walcząca o swoją pozycję i prawo do rodziny w brutalnym świecie niezainteresowanym dziećmi śpiącymi na chodniku. Wiem, brzmi dramatycznie i kto by chciał iść z dzieckiem na tak trudny kawałek kina, a jednak bardzo polecam sprawdzić, jak odbiorą go młodzi ludzie. Blance nasz świat pewnie wydałby się bajkową opowieścią, natomiast czy nasze dzieci dorosły do poznawania takich odległych, surowych historii, jak ta Blanki? Sprawdźcie, moje doświadczenia w tej kwestii są nieduże, bo mój syn filmu nie widział, ale i zarazem niedobre, bo jego rówieśnicy na seansie "Blanki" głośno chrupali popcorn podczas sceny, w której bohaterka krąży po ulicach Manili (czyli stolicy Filipin) w podartym ubraniu, żebrząc i zaczepiając przechodniów słowami "Jestem głodna!". Niewątpliwie więc festiwal Kino Dzieci jest w Polsce bardzo potrzebny i ma jeszcze wiele do zrobienia w ramach swojej misji (i ambicji) popularyzowania nieznanych naszym dzieciom stron świata, problemów, warunków życia, uwrażliwiania młodych widzów, ale też ich wychowania w kulturze. Nie należy się spodziewać, że filmy przechodzące selekcję będą przystępne dla wszystkich, to się nie zdarza na żadnym festiwalu i niech tak właśnie będzie, także w zakresie kina dziecięcego. Czemu dzieci miałyby być traktowane gorzej, protekcjonalnie? Dajmy im prawo też do tego, co ambitniejsze, stroniące od powierzchowności i wygładzeń.


Łatwiej przyswajalny, choć też niecodzienny, jest film "Przygoda Nelly" (Niemcy 2016, od 9 lat), przed którego projekcją spotkaliśmy się z odtwórczynią głównej roli (rozmowę poprowadziła Beata Jewiarz z Niedzielnego Poranka RDC). Ten seans sprawił nam dużą przyjemność, choć zauważam pewne niedociągnięcia w scenariuszu i grze wspomnianej aktorki. O swoich obiekcjach nie mówiłam jednak synowi i chyba ich nie podzielał. Opowieść o niemieckiej nastolatce, która zostaje "zesłana" na wakacje w Rumunii, ucieka od rodziców, zostaje porwana i brata się z mieszkańcami romskiej wioski zagrożonej katastrofą ekologiczną, mieści kilka kontrastujących ze sobą wątków oraz sporo uproszczeń, ale dzięki temu jest wyrazista i atrakcyjna dla widzów rozmiłowanych w kinie przygodowym, "detektywistycznym" i filmach akcji. Są też smaczki dla miłośników ambitniejszych obrazów, takie małe hołdy dla światowej kinematografii: jedną z postaci gra moja ukochana Nora Luca (czy też Sabina, czyli właściwie Rona Hartner) i nawet zanim rozpoznałam aktorkę, "Przygoda Nelly" wydała mi się dziecięcym odpowiednikiem "Gadjo Dilo" (jeśli nie znacie – obejrzyjcie!). Atmosfera tego na pozór zwyczajnego, młodzieżowego filmu unosi nas w kierunku hitów Emira Kusturicy, na pewno więc "Przygodzie Nelly" powinni przyjrzeć się profesjonalni badacze historii kina.

Na koniec omówienia konkursowych filmów pełnometrażowych, które udało się nam obejrzeć, zostawiłam gorzki akcent. Po raz pierwszy od początku istnienia Kina Dzieci jakiś film nam się nie spodobał, przy czym na naszą ocenę nie ma wpływu kategoria wiekowa, bo wielokrotnie chadzaliśmy na pozycje adresowane do maluchów i bywaliśmy zachwyceni (choćby serią "Kacper i Emma"). "Opowieści świnki" (animacja, Niemcy 2016, od 4 lat) zawiodły nas scenariuszem, poczuciem humoru, a częściowo też formą. Historia, dialogi oraz elementy świata przedstawionego były niespójne i niedopasowane do sugerowanego wieku widza. Podobne produkcje dość często trafiają na ekrany polskich kin, ale my trafiamy na nie tylko przypadkiem. "Opowieści świnki" nauczyły nas przede wszystkim, by uważniej przyglądać się zwiastunom filmowym.
Przed każdym konkursowym filmem pełnometrażowym wyświetlano krótkie nagranie z pozdrowieniami od twórcy filmu dla widzów Kina Dzieci, co było niezwykle miłym akcentem, świadczącym też o prestiżu festiwalu. Ponadto organizatorzy zadbali o liczne spotkania z reżyserami, aktorami oraz innymi osobami zaangażowanymi w powstawanie kina. Niestety nie udało nam się dotrzeć na otwarcie festiwalu połączone z projekcją filmu "Storm" (aktorski, Holandia 2017, od 9 lat) i spotkaniem z aktorami, które poprowadziła Martyna Chuderska z Polskiego Radia Dzieciom, ominęły nas również wyróżnione przez Jury dziennikarzy "Zimowe przygody Jill i Joy" (aktorski, Finlandia 2015, od 4 lat) oraz bardzo intrygująca dla nas, miłośników animacji i kryminału, "Superagentka" (animacja, Dania 2017, od 6 lat) – festiwalowa premiera wzbogacona spotkaniami z reżyserką filmu, Karlą von Bengston. Mam wielką nadzieję, że swoje zaległości nadrobimy dzięki przyszłorocznej "Panoramie" Kina Dzieci.


Wśród filmów, które najbardziej spodobały się i mnie, i mojemu synowi, królują dwie pozycje ujęte właśnie w sekcji "Panorama": "Labirynt" (Belgia 2014, od 9 lat) oraz "Offline" (Niemcy 2017, od 11 lat). Oba obrazy opowiadają o młodzieży żyjącej, jak pewnie większość naszych dzieci, w dwóch światach rzeczywistym i wirtualnym. Tematyka gier komputerowych połączona z uczuciowością nastolatków została przedstawiona inaczej w produkcji belgijskiej, a inaczej w niemieckiej. "Labirynt" adresowany jest do nieco młodszych widzów, pewnie dlatego dostrzegłam w nim sporo tradycyjnego kina familijnego oraz ostrożność twórców, choć i tak jest to kino dziecięce odważniejsze od polskiego (może z wyjątkiem "Za niebieskimi drzwiami"). Twórcy "Offline" pozwolili sobie na więcej swobody w scenariuszu i aktorstwie, a dolna granica wieku zabezpiecza chyba przede wszystkim przed dostępem młodych umysłów zbyt podatnych na fantastyczne światy wirtualne. Sporo tu fragmentów gry, która może wciągnąć widzów, jakby sami siedzieli przed komputerem, a bohaterowie pierwszo- i drugoplanowi nie zawsze wiedzą, co dzieje się naprawdę, a co jest fikcją i wcale nie są za to krytykowani (przez twórców i widzów). Tutaj bronią jest śmiech, bo cały komizm filmu (a sala chichotała bardzo często) opiera się na zachowaniu tych "nolife'ów". Relacje i problemy bohaterów uznaliśmy za bardzo prawdziwe, bliskie nastolatkom, i to raczej tym od 15-16 lat, co zostało znakomicie dopasowane do proponowanej kategorii wiekowej, ponieważ starsza młodzież zazwyczaj chce już oglądać to, co dla dorosłych, a z kolei młodsza pragnie poczuć się trochę starsza, posmakować tych dojrzalszych spraw. Filmy "Offline" i "Labirynt" łączy atrakcyjność, siła przekazu, przewaga elementu rozrywkowego nad dydaktycznym, dobra (w przypadku "Offline" nawet świetna!) gra aktorska oraz to, że według nas powinny na dłużej zagościć na ekranach polskich kin.
Emocje związane z tymi dwoma skarbami Kina Dzieci były ogromne, ale żałujemy, że nie zdołaliśmy wyłowić z programu więcej perełek. Nawet wiemy, gdzie na nas czekały – sekcja "Panorama" obejmowała ponadto filmy (pełnometrażowe): "Kacper i Emma na safari" (Norwegia 2015, od 4 lat – ten akurat widzieliśmy i wspominaliśmy w sprawozdaniu rok temu), "Wielka wyprawa Molly" (Niemcy 2016, od 4 lat), "Małpia afera (Holandia 2015, od 6 lat), "Jak ukraść psa" (Korea Południowa 2014, od 7 lat), "Tarapaty" (Polska 2017, od 7 lat), "Abuele" (Izrael 2016, od 9 lat), "Na linii wzroku" (Niemcy 2015, od 9 lat), "Sekrety wojny" (Holandia 2014, od 9 lat) oraz "Niesamowity świat April" (Francja 2015, od 11 lat). Kino Dzieci oprócz emocji konkursowych proponuje więc przegląd najważniejszych filmowych wydarzeń ostatnich lat, przy czym są to produkcje z różnych krajów, w odmiennych stylistykach, adresowane do dzieci z rozmaitych kategorii wiekowych i... "wrażliwościowych". Oferta czwartej edycji festiwalu zachwyciła nas bardziej od poprzednich, dlatego będziemy z Kinem Dzieci także w przyszłym roku i pewnie we wszystkich kolejnych latach.
Bożena Itoya

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz