Napisanie czegoś o "Burdubaście" jest nie lada wyzwaniem, bo Stanisław Tekieli stworzył książkę, która mówi sama za siebie. Cóż tu dodać do podtytułów: "albo skapcaniały osioł czyli łacina dla snobów" oraz "139 sentencji i powiedzeń łacińskich w sposób jak najprostszy wyłożonych, z pretensjonalnymi cokolwiek przypisami filologiczno-kulturowymi"? W dodatku czytelnik może na wstępie obrazić się za nazwanie go snobem... Jednak przypuszczam, że taki skłonny do fochów osobnik odpuści sobie lekturę już po tytule, przesączonym górnolotno-ironicznym stylem autora.
Wydawnictwo
Poradnia K udostępniło nam wyjątkowy, przezabawny i bardzo
wartościowy projekt wydawniczy. Jako miłośniczka ilustracji
książkowej najpierw przyjrzałam się stronie graficznej
publikacji. Po pierwszym kartkowaniu ułożenie tekstu i rysunkowy
komentarz do niego skojarzyły mi się z "Bajkami
filozoficznymi" Michela Piquemala (il. Agnieszka Malmon), ale
chwilę później odkryłam inny, kolażowo-satyryczny wymiar
ilustracji w "Burdubaście". Co zaskakujące, ich autorką
jest Agnieszka Żelewska, znana mi dotąd wyłącznie z publikacji
dla maluchów, jak "Wesoły Ryjek" (autor Wojciech Widłak,
wyd. Media Rodzina) czy "Czarownica Irenka" (komiks
publikowany w magazynie "Świerszczyk"). W "Burdubaście"
artystka eksperymentuje, zaskakuje różnymi kombinacjami
technicznymi i stylistycznymi. Znajdziemy tu trochę wspomnianego już
kolażu, nieco ilustracji prasowej, szczyptę komiksu i dużo
żartobliwych nawiązań do rycin towarzyszących dawnym, poważnym
publikacjom naukowym.
Na
książkę składa się 29 rozdziałów, z których każdy zbudowany
jest z humorystycznego wiersza zawierającego daną sentencję oraz z
rzetelnego, choć nie całkiem poważnego, krótkiego wykładu. Tam
znalazły się kolejne łacińskie wyrażenia i powiedzenia, pokrewne
znaczeniowo lub gramatycznie temu głównemu. Zresztą te powiązania
są względne, bo erudycyjno-wesołkowaty styl autora nie wyklucza
dość odległych skojarzeń. Tytuły rozdziałów odwołują się do
treści wierszy, ale w nawiasie przytoczone jest zawsze kluczowe
powiedzenie (czasem jest ich kilka, nawet cztery). "Pretensjonalne
cokolwiek przypisy filologiczno-kulturowe" trafią do dorosłych
i młodzieży, bo też odbiorcą "Burdubasty" może być
każdy, kto przejdzie próbę tytułu (przeczyta, zrozumie, zaśmieje
się i nie obrazi). Nawet filolog może się czegoś nauczyć, jeśli
nie nowych wyrażeń, to ich kontekstów oraz dystansu do swojego
wykształcenia czy wykonywanej pracy naukowej. Najwięcej jednak
zyskają dzięki tej książce licealiści i (ambitni) gimnazjaliści,
młodszym odbiorcom spodoba się też stylistyka komentarzy – na
przykład sformułowanie "słówko pochodzenia greckiego,
szczególnie punktowane w rankingu supersnoba" (s. 60) bardziej
kojarzy mi się z filmem "Śniadanie u Tiffany'ego" niż z
tradycyjnym leksykonem.
Wiersze,
którymi rozpoczynają się wszystkie rozdziały, bywają
kilkuwersowe i prawie stronicowe, ściśle związane z przedmiotową
sentencją oraz wizjonerskie, wywołane przez wyobraźnię autora.
Stanisław Tekieli bawi się nie tylko skojarzeniami, ale też
konwencjami, rymami i... gwarami. Czytam sobie spokojnie (w miarę)
"Burdubastę", aż tu nagle szeroko otwieram oczy i
uśmiecham się takoż, bo nastąpił rozdział "Tabula rasa",
pisany najwyraźniej przez swojaka (i cwaniaka). Szybkie spojrzenie
na okładkę – tak, autor urodził się w Warszawie. Choć po
wierszu "O pierwszeństwie na rondzie" właściwie nie
powinno być wątpliwości, że oto mamy do czynienia z kontynuatorem
i pobratymcem Wiecha oraz Grzesiuka.
Mówi
taksówkarz do tramwajarza:
– Ty
jesteś jakaś... tabula rasa!
Światła
masz za nic, znaki pierwszeństwa,
człowiek
odchodzi od człowieczeństwa,
gdy
w poprzek drogi stajesz na rondzie!
Tramwajarz
na to: – Wal się, wielbłądzie!
Zauważyłeś,
kpie w ciemię bity,
że
trochę większe mam gabaryty?
Złotówa
zdębiał – takim językiem
rozmawiać
z drogi użytkownikiem?
Oj,
chyba spuszczę draniowi baty,
bo
tu się waży honor sałaty!
Skoczył
i dźwięknął dryndziarza w zęby,
aż
mu puściła się jucha z gęby.
Ten
jednak spiął się, na odlew trzasnął,
taksiarz
się zachwiał i w niebo wrzasnął.
/ciąg
dalszy – jeszcze lepszy! – w książce/
Inne
zupełnie nieantyczne wiersze i tematy ujęte zostały między innymi
w rozdziałach: "O rejestracji domen internetowych (Nomen
omen)", "Wszystko przez golonkę! (Memento mori)",
"Prawo po góralsku (Dura lex, sed lex)", "Nie pomógł
mercedes... (Pacta sunt servanda)" czy "W stepie szerokim
(A mari usque ad mare)".
"Burdubasta"
jest jedną z najprzyjemniejszych publikacji popularyzujących nauki
humanistyczne, jakich polska młodzież miała okazję skosztować
nie tylko w ostatnich latach, ale w ogóle. Czytelnicy mogą liznąć
klasyczną mądrość (i filologię) w lekkostrawnej wersji –
trochę o erudycji, filozofii, języku łacińskim, tradycjach
starożytnego Rzymu (także prawach kobiet), o własnej współczesnej
kulturze. Główny wykład doprawiono przypisami na temat łacińskiej
wymowy, akcentu oraz "względów metrycznych", którym
podporządkował się autor. To kopalnia przystępnej wiedzy o
powszechnie dostępnym, otaczającym nas dziedzictwie kulturowym,
mała, popularna paraencyklopedia klasycznych pierwiastków
polskości.
Bożena
Itoya
Stanisław
Tekieli, Burdubasta albo skapcaniały osioł czyli łacina dla
snobów. 139 sentencji i powiedzeń łacińskich w sposób jak
najprostszy wyłożonych, z pretensjonalnymi cokolwiek przypisami
filologiczno-kulturowymi, projekt okładki i opracowanie graficzne
Agnieszka Żelewska, Poradnia K, Warszawa 2015.
Już dawno przyglądałam się opiniom o tej książce. Chciałam kupić dla córki, ale to raczej dla męża będzie! Dzięki! Kupię :-)
OdpowiedzUsuńW każdym razie bardzo polecam! :-) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuń