Książka
Magdaleny Zarębskiej "Jak Maciek Szpyrka z dziadkiem po
Nikiszowcu wędrowali" rozpoczyna się słowami "Pewnego
jesiennego dnia mama zawiozła mnie do dziadków". Takie
niepozorne, zwyczajne zdanie, a ile daje możliwości! Podobnie jest
z całą opowieścią Maćka, niby codzienną i buro-jesienną,
rozgrywającą się w sepiowych Katowicach podszytych mrokiem
kopalni, ale też śniących o Skarbniku, kultywujących tradycje
językowe, zawodowe, wyznaniowe i rodzinne.
Opowiadanie
zostało napisane w dwóch językach: po polsku i w gwarze śląskiej.
Tekst polski znajduje się na górnej, białej połowie kartki, a
śląski w dolnej, brązowej części. Takie rozwiązanie to gratka
na przykład dla rodziców i dziadków, którzy chcą pokazać
dziecku, mieszkającemu poza Śląskiem (a może nawet za granicą) i
nieznającemu gwary, jak mówili na co dzień we własnym
dzieciństwie. "Maćka Szpyrkę" można też wykorzystać
jako punkt wyjścia do zajęć szkolnych o polskich gwarach oraz
regionach albo nabyć w celach kolekcjonerskich, jeśli jest się
pasjonatem i promotorem śląskości. Oczywiście głównym adresatem
książki jest po prostu czytające dziecko, niezależnie od
pochodzenia, znajomości gwary czy świadomości regionalnej.
Maciek
Szpyrka plastycznym językiem opisuje dzielnicę swoich dziadków,
czyli tytułowy Nikiszowiec, zbudowany na początku XX wieku jako
osiedle górnicze. Poznajemy kolory, kształty,, dźwięki, częściowo
nawet zapachy tego miejsca, a przede wszystkim mieszkańców: ludzi,
psy, gołębie.
Wypatrywałem
bramy z czerwonej cegły, bo na Nikiszowiec wjeżdża się jak do
prawdziwego zamku – tylko mostu zwodzonego brakuje. Przejechaliśmy
przez tunel, a mama zaparkowała dokładnie pod domem babci i
dziadka. Tu wszystkie domy wyglądają tak samo, zbudowano je z
cegły, a mieszkańcy obramowali okna czerwoną farbą. Ale moja mama
jeszcze nigdy się nie pomyliła i zawsze zatrzymuje się tam, gdzie
powinna. Popatrzyłem do góry, w okna na pierwszym piętrze. Właśnie
tam mieszkają babcia Truda i dziadek Alojzy.
Dziadkowie
Maćka noszą piękne, rzadko dziś spotykane imiona (Truda
prawdopodobnie jest zdrobnieniem od Gertrudy, choć znalazłam też
wzmiankę o rozwinięciu do Edeltrudy). Autorka zadbała o każdy
szczegół budujący atmosferę Nikiszowca, kawałek po kawałku, a
najważniejszym aspektem śląskości są tu ludzie – ich zwyczaje,
sposoby spędzania czasu oraz odnoszenia się do siebie. I chociaż
za cenne uznaję opisy mieszkania na Nikiszowcu, ryneczku, kościoła
czy kopalni (a przytoczone zostały kolejne etapy pracy górników),
to najistotniejsze wydało mi się, jak w tych miejscach żyją
Ślązacy. Jest więc dziadek, który wymyka się na spacer w galowym
mundurze górniczym i karmi z wnukiem gołębie hodowlane, babcia,
wykonująca w domu określone czynności, są zabawne i ciepłe
relacje łączące dziadków, dalej poznajemy między innymi
sztygara, czyli kierownika, niegdyś pracującego z dziadkiem i
będącego świadkiem spotkania ze Skarbnikiem, a teraz spacerującego
po okolicy, przysiadającego na ławeczce, zagadującego do sąsiadów.
Tutaj każdy sklep i zakład usługowy jest swojski, wszyscy się
znają, do każdego można się zwrócić o pomoc. Znaliście takie
Katowice? Magdalena Zarębska dała nam wspaniałą możliwość
poznania Śląska od wewnątrz, jakbyśmy sami byli hanysami, a nie
gorolami.
Warto
zwrócić uwagę na odważne ilustracje (Dorota
Rewerenda-Młynarczyk), igrające trochę z przyzwyczajeniami
czytelników (dzieci i dorosłych), wywołujące skojarzenia z prozą
Brunona Schulza czy czeskim realizmem magicznym (w końcu Śląsk
jest kulturowym tyglem), z powodu swojej ironii i umiarkowanej
karykaturalności chyba niedocenione, a szkoda. Ślązacy to ludzie
weseli i pełni dystansu, tak też podeszła do swojego zadania
ilustratorka, absolwentka katowickiej ASP. Te odrobinę zakrzywione
obrazki odciągają książkę od konwencji przewodnika dla dzieci,
bo też "Maciek Szpyrka" jest czymś więcej – odbiciem
tęsknoty i miłości, jakie autorka odczuwa na wspomnienie krainy
dzieciństwa. Nie ma tu jednak sentymentalnych impresji, wzniosłych
słów ani obrazków. To prosta książka, której celem jest przede
wszystkim przyjemność małego czytelnika, a dodatkowo rozbudzenie
jego ciekawości – czy to kulturą i językiem Górnego Śląska,
czy ogólnie światem dziadków, niezależnie od regionu.
Bożena
Itoya
Magdalena
Zarębska, Jak Maciek Szpyrka z dziadkiem po Nikiszowcu wędrowali –
Ô tym, kiej Maciek Szpyrka cuzamen ze starzikiym wandrowali pō
Nikiszu, zilustrowała Dorota Rewerenda-Młynarczyk, przekład
Bernard Kurzawa, BIS, Warszawa 2013.
Bardzo dziękuję za przenikliwą i przemyślaną recenzję!
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za miłe słowa, lektura i pisanie o niej były czystą przyjemnością! :)
Usuń