cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 27 listopada 2017

Jak Maciek Szpyrka z dziadkiem po Nikiszowcu wędrowali

Książka Magdaleny Zarębskiej "Jak Maciek Szpyrka z dziadkiem po Nikiszowcu wędrowali" rozpoczyna się słowami "Pewnego jesiennego dnia mama zawiozła mnie do dziadków". Takie niepozorne, zwyczajne zdanie, a ile daje możliwości! Podobnie jest z całą opowieścią Maćka, niby codzienną i buro-jesienną, rozgrywającą się w sepiowych Katowicach podszytych mrokiem kopalni, ale też śniących o Skarbniku, kultywujących tradycje językowe, zawodowe, wyznaniowe i rodzinne.
Opowiadanie zostało napisane w dwóch językach: po polsku i w gwarze śląskiej. Tekst polski znajduje się na górnej, białej połowie kartki, a śląski w dolnej, brązowej części. Takie rozwiązanie to gratka na przykład dla rodziców i dziadków, którzy chcą pokazać dziecku, mieszkającemu poza Śląskiem (a może nawet za granicą) i nieznającemu gwary, jak mówili na co dzień we własnym dzieciństwie. "Maćka Szpyrkę" można też wykorzystać jako punkt wyjścia do zajęć szkolnych o polskich gwarach oraz regionach albo nabyć w celach kolekcjonerskich, jeśli jest się pasjonatem i promotorem śląskości. Oczywiście głównym adresatem książki jest po prostu czytające dziecko, niezależnie od pochodzenia, znajomości gwary czy świadomości regionalnej.
Maciek Szpyrka plastycznym językiem opisuje dzielnicę swoich dziadków, czyli tytułowy Nikiszowiec, zbudowany na początku XX wieku jako osiedle górnicze. Poznajemy kolory, kształty,, dźwięki, częściowo nawet zapachy tego miejsca, a przede wszystkim mieszkańców: ludzi, psy, gołębie.

Wypatrywałem bramy z czerwonej cegły, bo na Nikiszowiec wjeżdża się jak do prawdziwego zamku – tylko mostu zwodzonego brakuje. Przejechaliśmy przez tunel, a mama zaparkowała dokładnie pod domem babci i dziadka. Tu wszystkie domy wyglądają tak samo, zbudowano je z cegły, a mieszkańcy obramowali okna czerwoną farbą. Ale moja mama jeszcze nigdy się nie pomyliła i zawsze zatrzymuje się tam, gdzie powinna. Popatrzyłem do góry, w okna na pierwszym piętrze. Właśnie tam mieszkają babcia Truda i dziadek Alojzy.

Dziadkowie Maćka noszą piękne, rzadko dziś spotykane imiona (Truda prawdopodobnie jest zdrobnieniem od Gertrudy, choć znalazłam też wzmiankę o rozwinięciu do Edeltrudy). Autorka zadbała o każdy szczegół budujący atmosferę Nikiszowca, kawałek po kawałku, a najważniejszym aspektem śląskości są tu ludzie – ich zwyczaje, sposoby spędzania czasu oraz odnoszenia się do siebie. I chociaż za cenne uznaję opisy mieszkania na Nikiszowcu, ryneczku, kościoła czy kopalni (a przytoczone zostały kolejne etapy pracy górników), to najistotniejsze wydało mi się, jak w tych miejscach żyją Ślązacy. Jest więc dziadek, który wymyka się na spacer w galowym mundurze górniczym i karmi z wnukiem gołębie hodowlane, babcia, wykonująca w domu określone czynności, są zabawne i ciepłe relacje łączące dziadków, dalej poznajemy między innymi sztygara, czyli kierownika, niegdyś pracującego z dziadkiem i będącego świadkiem spotkania ze Skarbnikiem, a teraz spacerującego po okolicy, przysiadającego na ławeczce, zagadującego do sąsiadów. Tutaj każdy sklep i zakład usługowy jest swojski, wszyscy się znają, do każdego można się zwrócić o pomoc. Znaliście takie Katowice? Magdalena Zarębska dała nam wspaniałą możliwość poznania Śląska od wewnątrz, jakbyśmy sami byli hanysami, a nie gorolami.
Warto zwrócić uwagę na odważne ilustracje (Dorota Rewerenda-Młynarczyk), igrające trochę z przyzwyczajeniami czytelników (dzieci i dorosłych), wywołujące skojarzenia z prozą Brunona Schulza czy czeskim realizmem magicznym (w końcu Śląsk jest kulturowym tyglem), z powodu swojej ironii i umiarkowanej karykaturalności chyba niedocenione, a szkoda. Ślązacy to ludzie weseli i pełni dystansu, tak też podeszła do swojego zadania ilustratorka, absolwentka katowickiej ASP. Te odrobinę zakrzywione obrazki odciągają książkę od konwencji przewodnika dla dzieci, bo też "Maciek Szpyrka" jest czymś więcej – odbiciem tęsknoty i miłości, jakie autorka odczuwa na wspomnienie krainy dzieciństwa. Nie ma tu jednak sentymentalnych impresji, wzniosłych słów ani obrazków. To prosta książka, której celem jest przede wszystkim przyjemność małego czytelnika, a dodatkowo rozbudzenie jego ciekawości – czy to kulturą i językiem Górnego Śląska, czy ogólnie światem dziadków, niezależnie od regionu.
Bożena Itoya

Magdalena Zarębska, Jak Maciek Szpyrka z dziadkiem po Nikiszowcu wędrowali – Ô tym, kiej Maciek Szpyrka cuzamen ze starzikiym wandrowali pō Nikiszu, zilustrowała Dorota Rewerenda-Młynarczyk, przekład Bernard Kurzawa, BIS, Warszawa 2013.

2 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję za przenikliwą i przemyślaną recenzję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za miłe słowa, lektura i pisanie o niej były czystą przyjemnością! :)

      Usuń