Agnieszka
Suchowierska na rynku książki dla dzieci i młodzieży debiutowała
"Matem i światem", od razu otrzymując nagrodę Książka
Roku 2015 Polskiej Sekcji IBBY oraz wyróżnienie w Konkursie
Literackim im. Kornela Makuszyńskiego w roku 2016. Drugą publikację
adresowaną do młodych czytelników zatytułowała "Ada Judytka
i zaginiony tałes", a ja scharakteryzowałabym ten utwór jako
literacki skarbczyk wiedzy o zwyczajach Żydów mieszkających we
współczesnej Polsce. Książka ukazała się w wydawnictwie
Literatura z ilustracjami Doroty Łoskot-Cichockiej. Niewielki format
i takaż objętość, atrakcyjny wygląd (twarda oprawa, kolorowe
obrazki, gładki papier), duża czcionka oraz załączniki ("Zrób
sobie drejdla!" i "Słowniczek") zachęcają do
lektury nawet początkujących czytelników, niekoniecznie tych
wyznających judaizm. Książka adresowana jest do jak najszerszego
grona odbiorców, zachęca do zgłębiania pielęgnowanych w Polsce
tradycji różnych wyznań, kultur i narodów. Co prawda dzieci
świętujące tak, jak Ada Judytka mogą się z nią identyfikować,
ale jednak uważam, że jest to opowiastka głównie dla tych, którzy
o świętach żydowskich (w zestawieniu z prawosławnymi, katolickimi
i muzułmańskimi) wiedzą niewiele. W ujęciu Agnieszki
Suchowierskiej podstawowe różnice między dziećmi polegają
zresztą nie na ich pochodzeniu i wyznaniu, ale na tym, czy są
grzeczne, czy raczej podrygujące, nieśmiałe, czy "bezpośrednie",
jak kolegę Ady określa jej tata, mistrz sarkazmu.
Ja
jestem całkiem inna niż ona. Moje pierwsze imię podobno oznacza po
hebrajsku "ta, która lubi się stroić", a drugie
"Żydówka". Oba dobrze mnie opisują. Ciekawe, czy jest
takie imię, które znaczy "ta, która ciągle podskakuje",
bo takie pasowałoby do mnie najbardziej. Kiedy idziemy z Ksenią
szkolnym korytarzem, ona kroczy niczym jakaś dama, a ja podskakuję
jak kangur.
Prowadzę
pamiętnik od niedawna, więc nie zdążyłam jeszcze napisać, że
mieszkam w Białymstoku.
Moja
mama jest Żydówką i Polką, tato jest Polakiem i nie jest Żydem.
Mama nazywa się Joanna Lemberg, tata Maksym Siemaszko, a ja jestem
Ada Judytka Siemaszko – pół-Polka, pół-Żydówka.
Lubię
spotykać się z koleżankami, oglądać filmiki w internecie i
interesuję się znaczeniem imion.
Ada
jest dzieckiem o bardzo silnym charakterze (nie jestem pewna, czy
takie zdarzają się w rzeczywistości), potrafi zidentyfikować
siebie i na podstawie własnej indywidualności, i w zestawieniu z
rówieśnikami, ale także dzięki związkom z rodziną. Interesująco
wypada zwłaszcza relacja dziewczynki z tatą, który "jest
Polakiem i nie jest Żydem". Warto zwrócić uwagę, w jak
piękny, aktywny i wspierający sposób uczestniczy on w wychowaniu
córki "pół-Żydówki". Wakacje w Izraelu to jedno,
udział w świętowaniu żony i córki wręcz wzrusza, a do tego
dochodzą jeszcze rodzinna bliskość i wspólne szaleństwa nijak z
wiarą niezwiązane – tylko ludzie, którym jest ze sobą naprawdę
dobrze, mogą wybrać się na wycieczkę dookoła bloku, z pustymi
walizkami, w deszczu.
Rodzina
Ady Judytki rusza też na nieco większą wyprawę: do Warszawy.
Warszawski akcent ucieszy czytelników mieszkających w stolicy,
poczują się wyróżnieni, w końcu w ich mieście znajdują się
muzeum i synagoga na tyle wyjątkowe, że pielgrzymują do niej
bohaterowie książki. Tylko dlaczego nie mają swojego kościoła w
Białymstoku? Ada wspomina kolegom, że rzadko bywa w synagodze.
Jesteśmy co prawda świadkami tej jednej wizyty, zrelacjonowanej w
sam raz dokładnie, tak, by zainteresowała, a nie znudziła
czytelników, jednak mnie jakoś bardziej dotknął opis pustki
związanej z brakiem świątyni w rodzinnym Białymstoku.
– Aha,
skoro wierzycie w Boga, to znaczy, że wasza religia jest taka sama
jak nasza – wywnioskował Kuba.
Milczałam,
bo nie wiedziałam, co mu powiedzieć, ale najwyraźniej mu to nie
przeszkadzało.
– Chodzisz
do kościoła czy do cerkwi? – dopytywał Kuba.
– Żydzi
nie chodzą do cerkwi – zauważyła Ksenia.
– Chodzę
do synagogi, ale rzadko – powiedziałam.
– W
niedzielę? Czy w Białymstoku jest synagoga? – drążył temat.
– W
szabat. Kiedyś była, i to niejedna, ale to było bardzo dawno temu,
przed wojną. Mama mi opowiadała.
– Trochę
to dziwne – zamyślił się Kuba.
Moim
zdaniem to wcale nie jest dziwne, ale nie chciałam się z nim
kłócić. Może jeszcze kiedyś o tym porozmawiamy. Powiem mu, że
judaizm, chrześcijaństwo i islam pochodzą od tego samego źródła
– Tory, która dla chrześcijan jest pięcioma pierwszymi księgami
Biblii – i od patriarchy Abrahama. Dlatego te trzy religie nazywają
się abrahamowymi. Jest w nich wiele podobnych treści. Ciekawe, czy
o tym wie?
Ale
na razie jeszcze za słabo znam Kubę.
Książka
Agnieszki Suchowierskiej okazała się przyjemna w lekturze i miła
do słuchania, bo tekst jest bardzo muzyczny, dzięki piosenkom w
różnych językach (polski, ukraiński, hebrajski) i melodiom tych
języków. Hebrajskie słowa oraz sam język występują tu jako
punkty orientacyjne, ważne na mapie duchowej, ale też istotne w
codzienności dziecka. Wychowanie w dwujęzyczności posiada wiele
atutów, a od jakiegoś czasu jest też modne, stąd ten aspekt
książki może zainteresować wielu rodziców. Ada jest niewątpliwe
osobą inteligentną, otwartą, potrafi znaleźć się w wielu
sytuacjach, nawiązywać kontakty, przełamywać bariery. To właśnie
są cechy i umiejętności wiązane przez specjalistów z
kompetencjami dziecka dwu- i wielojęzycznego.
Forma
literacka książki i jej język są proste, przystępne, bardzo
łatwo przyswajalne. Autorka pisze naturalnie, przekazując dokładnie
to, co zaplanowała – bez zbędnych słów, opisów i wniosków.
Nie mówi: "zobaczcie dzieci, trzeba być tolerancyjnym, Ada
Judytka jest taka, jak wy", ale pokazuje to opowieścią, samą
bohaterką, jej relacjami z rodziną i przyjaciółmi. Wiedza Ady o
żydowskich tradycjach i przedmiotach związanych z religią
przekracza znacznie wiadomości, jakie posiadają zazwyczaj jej
rówieśnicy, niezależnie od wyznania. Dlatego też część wiedzy
może małym czytelnikom wpaść jednym uchem (lub okiem), a wypaść
drugim, ale Agnieszka Suchowierska przygotowała też zwięzły,
przejrzysty słowniczek, skutecznie podsumowujący oraz porządkujący
zdobyte wiadomości. Rzadko trafiamy na książki opisujące
dziecięcą duchowość, podejście młodych bohaterów do religii,
ich przeżywanie Boga. To po prostu nie jest modne, zazwyczaj autorzy
skupiają się na problemach szkolnych, kontaktach z grupą
rówieśniczą. Szkoda, że tak mało mówi się o udziale religii w
budowaniu tożsamości dziecka (w tym młodzieży). Na szczęście
istnieje "Ada Judytka i zaginiony tałes", oby powstały
też opowieści o dzieciach innych wyznań, w mniejszym lub większym
stopniu, świadomie albo biernie uczestniczących w życiu
religijnym: świętach, zwyczajach, może posługujących się innym
językiem, spędzających wakacje w miejscach wybranych nie bez
powodu. My zaś nie musimy szukać jakiejś głębokiej, religijnej
przyczyny, by sięgać po "Adę Judytkę" i podobne jej
publikacje, po prostu dbając o wszechstronny rozwój dziecka trzeba
mu pokazywać różne odsłony literatury, dzieciństwa i życia we
współczesnej Polsce.
Bożena
Itoya
Agnieszka
Suchowierska, Ada Judytka i zaginiony tałes, ilustracje Dorota
Łoskot-Cichocka, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz