cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

środa, 13 grudnia 2017

Jaś Wiadomy zmienia świat


Książki wszem i wobec polecane na Boże Narodzenie (oraz okres przedświąteczny) rzadko mają charakter religijny, są po prostu o zimie, czynieniu dobra, oczekiwaniu na lepsze. Rozglądając się za kolejnymi "prezentowymi" pozycjami dla dzieci warto zwrócić uwagę nie tylko na bajki, ale uwzględnić też bardziej racjonalne podejście. Grudniowy nastrój to świetny punkt wyjścia do rozmyślań, jakie dobro i lepsza przyszłość mogą stać się udziałem dzieci, jak poprawić siebie oraz świat. Akcja książki Marcina Pałasza "Jaś Wiadomy zmienia świat" rozpoczyna się w grudniu, zahaczając o kilka spraw, które można wiązać ze Świętami (dobór choinki, prezentów – zwierzęta, tekstylia, kosmetyki – i składników potraw), ale nie ogranicza się do tej pory roku i tematyki, tylko toczy dalej, w ścisłym związku z najważniejszymi zagadnieniami ekologii, praw człowieka i zwierząt. Trudno o mądrzejszy prezent, jeśli zależy nam, by nasze dziecko było rozsądne, odpowiedzialne, świadome oraz uczciwe, a także ciekawe świata.
Autor, zanim przejdzie do konkretów, przedstawia głównego bohatera i jego bliskich, a czyni to w sposób lekki i naturalny, wprowadzając nas do mieszkania rodziny Wiadomych. Stajemy się świadkami pewnej sceny (żartobliwej próby sił), a potem kolejnych, obrazujących poszczególne zagadnienia, ale też charakteryzujących relacje między domownikami. Nie zaznamy tu suchego wykładu i surowych haseł proekologicznych, są tylko z życia wzięte historyjki, łączące się ze sobą, stopniowo pogłębiające wiedzę i świadomość bohaterów, a także czytelników. 
 
Jaś był zdania, że już za takie zapachy wszystkie święta są warte pokochania.
Nie mówiąc oczywiście o prezentach; jednak pod tym względem Boże Narodzenie było zdecydowanie lepsze od Wielkanocy. Cieszył się więc przeogromnie, że akurat jest grudzień, a nie, na przykład, kwiecień.
W kuchni brzęczały naczynia, co nieomylnie wskazywało na to, że niedługo będzie obiad. Zosia, siostra Jasia, na pewno krzątała się koło mamy, usiłując jej pomóc. Chłopiec wzgardliwie wydął usta: jego zdaniem Zośka w kuchni robiła więcej szkody niż pożytku, choć trzeba jej było przyznać, że się starała...
Zosiu, nie! – dobiegł nagle z kuchni rozpaczliwy głos mamy. – Jajka miały pójść na końcu, a w dodatku same żółtka, bez białek! O, mój Boże...!
A tak będzie źle? – Zosia najwyraźniej nie była specjalnie przejęta. – A może, jeśli zamiast samych żółtek doda się również białko, to ciasto wyjdzie jeszcze lepsze?
Siedzący obok Jasia tata trącił go łokciem, odrywając się na chwilę od wyścigów samochodowych, w które obaj grali na konsoli.
Kobiety gotują – rzekł półgłosem, mrużąc jedno oko. – Szkoda tylko...
Szkoda tylko, że co? – spytała słodkim głosem mama, która, jak się okazało, stanęła akurat w drzwiach pokoju. – Dokończ, kochanie. Bardzo proszę.
Jaś aż się zakrztusił ze śmiechu, ale tata wykazał się refleksem i zimną krwią godna agenta specjalnego Jej Królewskiej Mości. – Szkoda tylko, że zabroniłyście nam wchodzić do kuchni – westchnął ciężko i obłudnie. – Tak bardzo chcielibyśmy się na coś przydać...
Mama aż klasnęła w ręce, a w jej oczach pojawiły się iskierki rozbawienia.
To wspaniale! – wykrzyknęła. – Trzeba pójść do sklepu po mąkę, masło, jajka i cukier waniliowy. Bo mamy małe problemy techniczne z ciastem...
No i masz – mruknął tata z rozbawieniem, odkładając pad na stolik. – Jasiek, idziemy! Słowo się rzekło...

Książka podzielona została na 12 obszernych rozdziałów, a każdy z nich składa się z opowiadania o Jasiu Wiadomym i jego rodzinie, poruszającego określony temat, oraz jedno- lub dwustronicowej planszy informacyjnej. Teksty nawiązują do problemów i sytuacji znanych czytelnikom z życia codziennego, mają wartość literacką, akcenty humorystyczne, dobrze zbudowaną fabułę, a zawarte w nich (oraz we wspomnianych planszach) wiadomości zostały podane na odpowiednim poziomie merytorycznym, w sposób bezpośredni, ale daleki od wykładu encyklopedycznego. Bardzo cenię także płynącą z tej książki naukę wyszukiwania i selekcjonowania informacji w Internecie.
Zacytowany wyżej rozdział pierwszy nosi tytuł "Pierwsze koty za płoty", mowa w nim o chęci posiadania psa, schronisku, załączony został wzór umowy adopcyjnej, ale pojawiają się także kwestia nielegalnych wysypisk śmieci oraz powracające co roku tematy wyboru "żywej" lub sztucznej choinki i odpalania sylwestrowo-noworocznych fajerwerków, które wywołują u zwierząt ogromny stres.

Nad choinką to w sumie wciąż się zastanawiamy – rzekł tata z wahaniem. – Bo najładniejsza jest oczywiście żywa, ale nam jakoś szkoda tych wszystkich drzewek. W styczniu patrzymy, jak leżą takie biedne, wyrzucone na śmietnik... A przecież drzewa są tak pożyteczne! Sztuczna z kolei to sam plastik. Mało ekologiczny towar. No i mamy dylemat.
Pan Karol spojrzał z uśmiechem na tatę.
Ach! – wykrzyknął, z wrażenia aż zatrzymując się w miejscu. – Czyli państwo też się martwią z powodu choinek?
Z powodu choinek? – zaśmiała się mama, schylając się i głaszcząc po karku Egona, który aż przeciągnął się z zadowolenia. – Tak, ale nie tylko. Widział pan to nielegalne wysypisko śmieci na brzegu lasu?
Widziałem – zasępił się pan Karol. – W zeszłym tygodniu Egon buszował tam w krzakach i rozciął sobie łapę o jakiś stary, potłuczony telewizor. Ludzie wyrzucający śmieci w lesie są kompletnie nieodpowiedzialni...
Biedny Egonek! – jęknęła Zosia, przykucając obok psiaka i serwując mu kolejną porcję pieszczot. – Mamo, a czy my nie moglibyśmy mieć pieska? Proooszęęę...
Wiedziałem, że to się tak skończy – mruknął pod nosem tata. – Pomyślimy o tym.
Gdy mówisz "pomyślimy o tym", to od razu wiadomo, że nic z tego nie będzie! – Zosia wydęła usta w podkówkę i Jaś miał wrażenie, że siostrzyczka znowu się rozpłacze.
A będziesz sprzątała po nim kupy? – spytał poważnie pan Karol.
Jak to?! zdumiała się Zosia, cofając się o krok.
Takie są przepisy – oznajmił sąsiad, kiwając głową w stronę Egona. – Gdy piesek robi kupę na trawniku, to trzeba zebrać ją do woreczka i wrzucić do specjalnego kosza. Będziesz tak robiła?
Mama i tata spojrzeli na siebie ukradkiem i unieśli brwi z aprobatą. Oboje wiedzieli, że Zośka okropnie brzydzi się psich kup! Kiedyś przewróciła się na trawie w jedną i od tej pory trudno ją było namówić, by weszła na trawnik...
Gdyby... – zaczęła i na chwilę urwała. – No, gdyby to był MÓJ pies to może bym i sprzątała!
O, proszę, co za odwaga! – rzekł tata z uznaniem, po czym spojrzał na mamę. – Tym bardziej trzeba będzie o tym pomyśleć.
Tylko błagam, nie kupujcie psiaka z hodowli – westchnął ciężko pan Karol. – Bo często są to psy hodowane w takich warunkach, że szkoda mówić... No, chyba że chcecie mieć jakiegoś superrasowego?
Takiego jak Egon chcemy! – wrzasnęła Zosia, tarmosząc Egona za uszy.
W takim razie musicie się wybrać do schroniska – roześmiał się sąsiad, patrząc z rozczuleniem na dziewczynkę i swojego psa. – Bo właśnie stamtąd wziąłem Egona! Jeszcze był szczeniakiem, ktoś go tam podrzucił...
To w schroniskach są takie fajne psy? – zdziwił się Jaś. – A ja myślałem, ze tylko takie stare albo chore, albo coś...

Jaś jest zwykłym dziesięciolatkiem, jego siostra przeciętną pięcioletnią księżniczką, a ich rodzice najzwyczajniejszymi dorosłymi troszczącymi się o wrażliwość (także społeczną!) swoich pociech. Połączenie tych pozornie typowych osób i postaw daje jednak coś niezwykłego: razem tworzą wyjątkowo świadomy, otwarty na innych, zgrany i wesoły kwartet. Opowiadania Marcina Pałasza nie tylko uczą, ale też emanują rodzinnym ciepłem i pozytywną energią. Warto więc zaprosić Wiadomych do swojego domu na Święta i widywać się z nimi na co dzień, bo mają dla nas opowieść na niemal każdą okazję.
W rozdziale drugim, "Białe szaty królowej", Wiadomi spędzają ferie zimowe w Kudowie i odwiedzają leśniczego. Jaś i Zosia dowiadują się co nieco o paśnikach, lizawkach, zwierzętach, którymi opiekuje się pan Zbyszek, owadzich szkodnikach, z którymi walczy, a także o dzikach w mieście. Na zakończenie możemy zapoznać się z definicją Czerwonej księgi gatunków zagrożonych, charakterystyką polskiej czerwonej księgi zwierząt oraz czerwonej księgi roślin i grzybów, z wyimkiem z Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej oraz adresami internetowymi i symbolami WWF, Greenpeace i Ligi Ochrony Przyrody.
Rozdział trzeci zatytułowany jest "Tendencje" i dotyczy przede wszystkim hodowli zwierząt futerkowych. Autor wyjaśnia, czym jest petycja, jak wspierać interesujące nas projekty ochrony przyrody, prezentuje też historię lisa ocalonego z fermy. W wielu rozdziałach powraca wątek starań Jasia i Zosi o psa. Dzieci muszą przejść długą i ciężką próbę, by udowodnić, że będą się opiekować domowym zwierzęciem: co dzień, niezależnie od pogody, wyprowadzają na spacer samą smycz, udają, że sprzątają po pupilu jego odchody. Z boku wygląda to nieco dziwnie i bywa wyśmiewane przez rówieśników.

Tatusiu? – wyszeptała Zosia. – Chodźmy w drugą stronę, proszę!
Dlaczego? – zdziwił się tata. – Co się stało?
Bo ta dziewczynka mnie nie lubi, a ja się boję płaszcza tej pani...
Jak to: boisz się płaszcza?!
Bo ten płaszcz na mnie patrzy...
Tata nie zdążył zrobić nic więcej, bo starsza pani i dziewczynka szły dość raźnym krokiem i były już całkiem blisko.
O, to ta wariatka! – wykrzyknęła dziewczynka, spoglądając to na Zosię, to na sąsiadkę. – Opowiadałam ci o niej, pamiętasz, babciu?
Wariatka? – rzekł tata głośno, robiąc dwa kroki do przodu. – Co masz na myśli, moje dziecko? Dzień dobry pani.
Dzień dobry – odparła sąsiadka, najwyraźniej trochę zmieszana. – Amelko, nie wolno tak mówić o innych dzieciach!
Ale ona ma brata, też wariata! – upierała się dziewczynka. – Oboje chodzą ze smyczą i mówią, że mają psa! A wcale nie mają żadnego psa! Wymyślili go sobie i chyba myślą, że on jest prawdziwy! A jej brat zbiera nawet kupy do woreczków, a tych kup wcale nie zrobił ich pies! To wariaci, mówię ci, babciu!
Amelko, co ty wygadujesz?! – babcia dziewczynki załamała ręce, po czym błagalnie spojrzała na tatę.
No jak to co?! Spójrz sama, przecież ona nawet teraz ma tę głupią smycz bez psa. Jej tata to pewnie też wariat!
Tak – odparł ponuro tata, robiąc jakąś dziwną minę i czochrając się po głowie. – Wszyscy jesteśmy wariatami! Mamy wymyślonego psa, który okropnie gryzie po nogach takie dziewczynki, które osądzają innych po pozorach!
Zosia zaczęła chichotać, a tata nagle spoważniał.
Uczymy nasze dzieci obchodzić się z pieskiem, którego dopiero kiedyś dostaną – wyjaśnił sąsiadce. – Dlatego wychodzą trzy razy dziennie ze smyczą. Mam nadzieję, że zdoła to pani jakoś wytłumaczyć swojej wnuczce?
Ale tato, ten płaszcz ciągle na mnie patrzy – dobiegł go szept córki. – Chodźmy już!
Tata przypomniał sobie o owym niezwykłym płaszczu i uważniej przyjrzał się starszej pani. Płaszcz był dość zwyczajny, ciemnoszary, ale zamiast kołnierza miał... lisie futerko! W dodatku futerko było kompletne, z łapkami i pyszczkiem, zaś wprawione sztuczne oczy patrzyły na nich oboje dziwnym, brązowym wzrokiem.

Marcin Pałasz porusza więc nie tylko kwestie ekologiczne, ale też wychowawcze. Brak kultury osobistej, szacunku dla innych ludzi (także dorosłych) oraz swoboda w okazywaniu tychże cech, to zjawiska nagminne wśród przedszkolaków, młodszych uczniów, nastolatków, także tych "z dobrych rodzin". Z moich obserwacji wynika, że bardzo często rodzice czy dziadkowie wcale nie krytykują takiej bezczelności, często wręcz ją pielęgnują, chyba aby połechtać własne mniemanie o sobie jako opiekunie wyzwolonym. Autor "Jasia" sugeruje czytelnikom, że dbałość o środowisko życia nie ogranicza się do zwierząt oraz roślin, obok nas są i ludzie. Miejmy nadzieję, że sugestia ta padnie na podatny grunt.
W rozdziale czwartym, "Omnibus, ekspert i śmieci", poznajemy sekrety segregacji odpadów oraz recyklingu. Padają olbrzymie, przerażające liczby opisujące światową produkcję śmieci oraz czas ich rozkładania się. Plansza edukacyjna porządkuje wiedzę o koszach do segregacji śmieci. Warto zwrócić uwagę na wątek poboczny, bardzo rzadko (jeśli w ogóle) obecny w książkach dla najmłodszych: Jaś uświadamia rodziców, że ich ubrania i smartfony mogą pochodzić z fabryk, w których pracują dzieci.
Z rozdziału piątego, "Tygrys, podaj łapę!", skorzystają czytelnicy, którzy nie mają jeszcze wyrobionego zdania na temat ogrodów zoologicznych i cyrków, albo są na tyle elastyczni, że zechcą wysłuchać i rozważyć opinie autora, jego bohaterów oraz fikcyjnego profesora Leopolda Zwierzynieckiego, który wypowiada się w załączonym wywiadzie.
Tajniki zdrowego żywienia Wiadomi zgłębiają w rozdziale szóstym, a tytuł "Dzikie jaja na miękko" zapowiada, że przedmiotem zainteresowania będą między innymi jajka i drób z chowu ekologicznego i... marketowego. Jaś odwiedzi farmę ekologiczną, wyjaśni, czym jest GMO, naturalna karma dla zwierząt, dlaczego warto kupować u lokalnych producentów, a z planszy edukacyjnej nauczymy się rozszyfrowywać pieczątki na jajkach.
Choć tytuł "A wszystko to przez krowy?" tego nie sugeruje, rozdział siódmy traktuje głównie o globalnym ociepleniu i smogu, rzeczowo opisanym na stronie informacyjnej. Nie zapomnijcie odwrócić tej kartki, bo po drugiej stronie autor przygotował ważne zestawienie "Co ty możesz zrobić". A później zaprosił nas na "Wakacje w parku" (rozdział ósmy). Tu przeżyjemy wspaniałą wycieczkę, ale też po raz kolejny doświadczymy goryczy bycia wyśmiewanym przez rówieśników. Choć kwestia ta pojawia się tylko na chwilę, mocno wpływa na siostrę Jasia, a my możemy odczuć różnicę między przykrościami na podwórku, przed którymi można uciec do domu, a tymi w przedszkolu lub szkole, która z miejsca nauki nagle zmienia się w klatkę. Jednak nawet tak poważny problem rozpływa się w humorze autora, ponieważ przyczyną przykrości okazuje się błaha pomyłka. A żeby nikt się już nie pomylił, na końcu rozdziału znalazła się rozbudowana notka o Puszczy Białowieskiej.

Chodzi o to, że inne dzieci się ze mnie śmieją – bąknęła, patrząc na swoje kapcie. – Nawet Lilka dzisiaj się śmiała!
Ale czemu się z ciebie śmieją?! – zdumiała się mama, bezradnie patrząc na tatę. – Co takiego się stało?
Bo... – chlipnęła dziewczynka. – Bo inni na wakacje jadą na przykład w góry! Albo nad morze! A Lilka to już w ogóle jedzie z rodzicami do Hiszpanii! I powiedziała, że będą tam oglądać karbidę...!
Corridę? – poprawił ją odruchowo tata. – Córeczko, corrida to takie walki ludzi z bykami. Te zwierzaki są biedne i bardzo skrzywdzone! Czemu zazdrościsz Lilce, skoro przed nami takie fajne wakacje?
Fajne?! – wykrzyknęła Zosia ze złością. – Wakacje W PARKU?! Gdy powiedziałam to Lilce i innym, to śmiali się tak, że jedna dziewczynka nawet się posiusiała ze śmiechu! W majtki!!!
O mój Boże – mruknęła mama, gdyż nagle zaczęła chyba wszystko rozumieć. – Powiedziałaś koleżankom i kolegom, że spędzamy wakacje w parku, tak?
Przecież sama słyszałam, jak o tym rozmawialiście z tatą przedwczoraj! – zaperzyła się Zosia, niechętnie patrząc na chichoczącego nieprzytomnie Jasia. – Mówiliście, że wybieramy się do jakiegoś parku! A mieliśmy jechać znowu do tej leśniczówki w górach!
Zosiu kochana – rzekł tata, patrząc czule na córkę. – Trzeba było nas o to spytać! Rzeczywiście, nie pojedziemy do leśniczówki, gdyż mój kolega leśniczy musiał wyjechać z powodów rodzinnych i zastępuje go ktoś inny. Ale w zamian, przez swoje znajomości, załatwił nam coś znacznie lepszego! Wakacje w parku białowieskim!
Park to park, nieważne jak się nazywa – rzekła naburmuszona Zosia. – I wszyscy się ze mnie śmieją!
Zośka nie wie, co to jest park białowieski – oznajmił Jaś, ocierając oczy. – A nikt z nas jej tego nie wytłumaczył. Nasza wina! Gdyby powiedziała swoim koleżankom i kolegom, dokąd naprawdę jedziemy, to szczęki opadłyby im z wrażenia, ha!
A to jakiś specjalny park? – spytała Zosia ostrożnie, nieco się uspokajając. – Z jakimś, nie wiem... wyjątkowym placem zabaw albo coś w tym rodzaju?
Kochanie – uśmiechnęła się mama. – Park białowieski to nie jest taki zwyczajny park, jaki mamy tu w mieście! Chodzi o Białowieski Park Narodowy! O Puszczę Białowieską! To jest, posłuchaj tylko, wielki, olbrzymi, prastary las, jeden z najstarszych, największych i najpiękniejszych w całej Europie, a może i na świecie!

Po zagadnieniach związanych z prastarym lasem wędrujemy nad morze, bo w rozdziale dziewiątym ("Kropla szczęścia") Wiadomi spędzają wakacje na morskiej plaży i rozmawiają o obiegu wody w przyrodzie i świecie. Okazuje się, że niekoniecznie "woda jest wszędzie", jak twierdzi nowy kolega Zosi, Krzyś. Będzie i eksperyment, i obszerna porada, jak oszczędzać wodę. Wreszcie nastąpi też wizyta w schronisku dla zwierząt.
W rozdziale dziesiątym powraca temat śmieci, tym razem pod wiele mówiącym, choć dwuznacznym hasłem "Z odkurzaczem do lasu". Z jednej strony klasa Jasia uczestniczy w akcji sprzątanie świata, dzieląc się na drużyny oczyszczające poszczególne partie lasu. Równocześnie mowa jest o odkurzaczach i innych elektrośmieciach, zabieranych przez ludzi do lasu i tam zostawianych. Poznamy kolejne szczegóły recyklingu i skutki jego zaniechania, oraz ikony i wskazówki, "Co możemy zrobić, aby nie zanieczyszczać Ziemi i Kosmosu?".
O roli drzew w życiu człowieka i Ziemi przeczytamy w rozdziale jedenastym, zatytułowanym "Drzewo życia", który przybliża też niektóre zajęcia ogrodników i działkowiczów. Skończywszy opowiadanie, możemy zapoznać się z informacjami o Dniu Drzewa, obchodzonym w Polsce 10 października. Po tym relaksującym temacie, na zakończenie książki pojawia się mocny akcent w postaci rozdziału dwunastego. "Te nowoczesne dzieciaki" – to określenie dotyczące Jasia i Zosi jest przeciwieństwem "tej dzisiejszej młodzieży". Bohater książki angażuje się w walkę z pracą dzieci, walcząc osobiście, czyli zaczynając od własnego domu: uświadamiając problem rodzinie oraz podejmując wspólne z nią działania. Do aktywności pobudziło Jasia nie tylko dobre serce i sumienie, ale też szkolne spotkanie "z jakimś podróżnikiem. Zjeździł cały świat, urządza obozy survivalowe, a nawet książki pisze!". W dalszej części opowiadania pada więcej szczegółów i imię – "pan Krzysztof" to zapewne Krzysztof Petek, jak najprawdziwszy wrocławski pisarz i globtroter, autor między innymi "Zaklęcia dla Golema". Oby obaj panowie piszący dla dzieci i bardzo często się z nimi spotykający zdziałali jak najwięcej w materii ekologii i praw człowieka.
Mimo że nie mamy do czynienia z bajką, każde starsze dziecko wyczyta z "Jasia Wiadomego" przynajmniej jeden morał. Nasze przemyślenia po lekturze brzmią następująco: nie krytykujmy wielkich działań i ich skutków, jeśli sami, w naszym małym rodzinno-domowym wymiarze nie dbamy o środowisko oraz prawa człowieka. Zacznijmy od własnego podwórka, a ocalimy świat. Marcin Pałasz podjął się trudnego zadania polegającego na uwrażliwianiu "tej dzisiejszej młodzieży" na krzywdy, jakich doświadcza środowisko (zwierzęta, przyroda i ludzie), pośrednio także od nas. Taka książka może być efektywnym narzędziem pomagającym w wychowaniu młodego, zaangażowanego społecznie człowieka. To publikacja wielostronna, wpływająca też (pozytywnie!) na preferencje i kompetencje czytelnicze dziecka. Wśród utworów literackich przesączonych wiedzą, "Jaś Wiadomy zmienia świat" wyróżnia się bowiem atrakcyjnością i humorem, tę książkę po prostu dobrze się czyta. Szeroka, poważna tematyka nie zniechęca do lektury, ba, autor potrafi zainteresować nawet tych czytelników, którzy wcześniej mieli do czynienia tylko z pozycjami czytanymi z przymusu i bez przyjemności. Książka adresowana jest głównie do dzieci około dziesięcioletnich i nieco starszych, a to wiek, w którym często przesądza się, czy ktoś zostanie molem książkowym, czy na dobre znienawidzi czytanie. Jaś Wiadomy przeciąga na tę dobrą stronę czytelnictwa, ucząc równocześnie, jak na co dzień korzystać z dobrodziejstw Ziemi, nie niszcząc jej.
Bożena Itoya

Marcin Pałasz, Jaś Wiadomy zmienia świat, ilustracje Justyna Hołubowska-Chrząszczak, Wydawnictwo JUKA-91 (MAC Edukacja), Warszawa 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz