cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

piątek, 22 grudnia 2017

Remek marzyciel, Co się stało?, czyli concept book na Widnokręgu

Wiadomo nie od dziś, że podstawą dobrej książki jest pomysł, ale ja dopiero niedawno dowiedziałam się, że oparcie i chyba też ograniczenie książki dla dzieci do konceptu graficzno-tekstowego może być jej wyznacznikiem gatunkowym. Oto bowiem w katalogu internetowym piaseczyńskiego wydawnictwa Widnokrąg znajdują się pozycje opisane w rubryce "rodzaj" dwiema kategoriami: "książka dla dzieci" oraz "concept book". Moją uwagę zwróciły publikacje "Remek marzyciel" Anne Crausaz (tłumaczenie francuskiej książki z 2007 roku) oraz "Co się stało? Małe wypadki" polsko-holenderskiego duetu Karoliny i Hansa Lijklemów (wydanie pierwsze na świecie!). Zazwyczaj zachwycam się literaturą i komiksami, w tym wypadku jednak zostałam przekonana przez autorów, że książki obrazkowe mają sens i czar.
Autorka "Remka marzyciela" znana jest w Polsce dzięki ptasiemu albumowi "52 tygodnie", również wydanemu przez Widnokrąg. Historia jednego drzewa rozpisana i rozrysowana na cztery pory roku była bardzo ciekawym projektem. Transformacje przyrody są najwyraźniej tematem przewodnim twórczości Anne Crausaz, bowiem tytułowy Remek to ślimak przybierający w swoich marzeniach najrozmaitsze formy i postacie natury – rzeczywistej (kamień, wiśnia, jeżozwierz...) i fantastycznej (smok, ufoludek). Znajdziemy tu zresztą jeden twór którego ślimak znać nie powinien – gumę do żucia, rozciągniętą, więc używaną. Warto zastanowić się z maluchem, skąd Remek wie, jak wygląda, jaką konsystencję ma taki odpad.
Dziecięca fantazja pędzi i rozkwita niezwykłymi pomysłami Remka, a dziesiątki "nieudanych" rysunków z przedszkola (książka adresowana do dzieci 3+) i szkoły zyskują na wartości oraz znaczeniu, bo przecież jeśli nie wyszło to, co pani chciała, to może udało się narysować coś innego, znacznie ciekawszego? Koncepcja książki opiera się nie tylko na wesołych przebraniach ślimaka, należą do niej także powtarzalność cyklu życia, prosta, ale daleka od banału grafika, a nawet specjalna czcionka. To naprawdę przyjemna, wciągająca, mądra i lekka zarazem lektura, aż soczysta w swojej esencjonalności.


Autorska książka Karoliny i Hansa Lijklemów "Co się stało? Małe wypadki" jest urocza i bardzo na opak (słowo "przekorny" ostatnimi czasy bije rekordy frekwencji w książkowym Internecie), zwłaszcza względem tradycyjnych już książeczek dla dzieci na troski wszelakie, jak wizyta u lekarza, przeprowadzka czy narodziny rodzeństwa. Nawiązując do tematu publikacji można też powiedzieć, że jest wywrócona – do góry nogami, tak, że "głowa do góry!" i do przodu. To prosta, zamknięta w kilku kolorach i zdaniach sztuka... radości. Jak cieszyć się życiem, to najlepiej w sytuacjach nieoczywistych, dla innych nawet krytycznych, wymagających, według większości dzieci i rodziców, "ukochania" lub "daj, mama pocałuje" / "buzi w kuku". W końcu gdy ma się już co najmniej cztery lata (wiek czytelnika sugerowany przez wydawcę), należy myśleć samodzielnie, umieć się otrząsnąć po małym wypadku, czerpać energię z wszechświata, a nie mamy i płaczu. Choćby panie z przedszkola, rodzice i dziadkowie zasypywali nas pytaniem-bumerangiem "Co się stało?", samym w sobie płaczogennym i roztkliwiającym (skoro tak pytają, to na pewno coś się stało!), trzeba być twardym, odwracać kota ogonem, prezentować sprawę po swojemu, stawiać na optymizm. Czy widząc poważny opatrunek na (skądinąd podrygującej, jakby w biegu) łydce, pomyślelibyście na przykład, że na pytanie "Co ci się stało?" otrzymacie, pozornie niezbyt poważną i sensowną, odpowiedź: "Wreszcie dostałem psa!"? Również chłopiec z okładki ma na głowie pokaźny plaster (i gazę), ale minę radosną, a podejście do życia kompletnie niefrasobliwe: "Latarnia stała w złym miejscu". Kolejne małe wypadki opatrzone są podobnymi komentarzami i zbywającymi uśmiechami. Nie kwęczymy, bawimy się!
Tak pogodne i bystre książki chciałabym czytywać jak najczęściej, i widywać, bo ilustracje są naprawdę atrakcyjne, ładne, artystycznie dopracowane, a równocześnie nieoddalające się od gustów małych dzieci. Jest nadzieja na częstsze spotkania z autorami, bo opis wydawniczy głosi: "Wkrótce w serii: Co się stało? Wielkie plamy, Co się stało? Straszny bałagan". To wspaniale, że Widnokrąg dostrzegł potencjał tej serii, uwierzył w nią i, nie czekając na wyniki sprzedaży, od razu zapowiedział kontynuację. Polscy czytelnicy dostają coś oryginalniejszego nawet od "Nie odrobiłem lekcji, bo..." i "Spóźniłem się do szkoły, bo..." (Davide Cali, Benjamin Chaud), osadzonego w dzieciństwie w najlepszym z możliwych znaczeń. Dodatkowo wydawnictwo zadbało o wyjątkowo przyjemną fakturę twardej oprawy i mocne, chyba niezniszczalne kartki. Cieszę się, że w zalewie publikacji z kredowym, "śliskim", jak mówią dzieci, papierem oraz "aksamitnymi" okładkami (pożywka dla małych detektywów, rozpoznających odciski palców całej rodziny), ktoś jeszcze stawia na lepszą jakość i nieprzeciętność.
Bożena Itoya

Anne Crausaz, Remek marzyciel, tłumaczenie Anna Nowacka-Devillard, Wydawnictwo Widnokrąg, Piaseczno 2017.
Karolina & Hans Lijklema, Co się stało? Małe wypadki, Wydawnictwo Widnokrąg, Piaseczno 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz