cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

środa, 7 listopada 2018

Cuda wianki, Cuda niewidy


W latach 80. XX wieku, szkrabem będąc, często wpatrywałam się w zdjęcia i ilustracje w książkach o kulturze ludowej, a na lekcjach wychowania fizycznego uczyłam się krakowiaka. To nie była moda, tylko powszechna norma: popularyzacja kultury ludowej w wysokonakładowych publikacjach, w telewizji, szkole. W latach 90., jako nastolatka, i nieco później, już w studenckiej "dorosłości", pasjami oglądałam ekranizacje "Chłopów" i "Nad Niemnem", głównie ze względu na obraz polskiej wsi. Wtedy folklor nie był już popularny, młodym pamiętającym PRL kojarzył się raczej z czymś topornym, czym zachwycano się pod dyktat upadłej władzy. Tradycyjne motywy w polskiej modzie, muzyce i ilustracji książkowej powróciły masowo i z przytupem kilka, najwyżej kilkanaście lat temu (oczywiście pomijając prekursorów, jak Grzegorz Ciechowski), a aktualnie przeżywają prawdziwy renesans. Wytwory kultury najnowszej zbudowane z elementów kultury najdawniejszej, narodowej i ludowej, reprezentują Polskę na arenie międzynarodowej, czy to w dziedzinie kinematografii ("Zimna wojna" Pawła Pawlikowskiego), czy książki dziecięcej. Tę ostatnią funkcję pełnią albumy Marianny Oklejak: "Cuda wianki" oraz "Cuda niewidy", opublikowane w 2015 i 2017 roku przez wydawnictwo Egmont (seria Egmont Art).
Pełny tytuł pierwszej z wymienionych publikacji brzmi: "Cuda wianki. Polski folklor dla młodszych i starszych". Pod oryginalną, bardzo charakterystyczną okładką znalazło się 77 stron od góry do dołu zajętych ilustracjami (plus wyklejki, skromne, ale efektowne, i karta z konikiem-wycinanką), z niewielkim udziałem tekstu. Litery królują dopiero na stronach 78-80, gdzie autorka zamieściła przypisy. Wcześniej czytelnik poznaje zwyczaje i przedmioty związane z cyklem przyrody i życia ludzkiego na polskiej wsi, przeważnie z uwzględnieniem podziału na regiony (niekiedy pochodzenie danej przyśpiewki, stroju czy ozdoby wyjaśniane jest dopiero w przypisach).
Właściwa treść książki rozpoczyna się od pisemnego zaproszenia, jakie skierowała do nas autorka, oraz mapy Polski uwzględniającej miasta, regiony i grupy (w tym mniejszości etniczne – Łemkowie) istotne dla poruszonych dalej kwestii kulturowych, czyli mniejsze lub większe ośrodki danej "subkultury" ludowej. Na początku jest wiosna, jak to w prawdziwym i rytualnym świecie bywa. Później odbywają się przymiarki – widzimy liczne próbki materiałów, pojedyncze koronki i korale. Na trzeciej planszy już roi się od szczegółów: korali, rękawków, spinek, butów, pierścieni, pasów, a wszystko to zostało pokazane i opisane w sposób czytelny, możliwie zwięzły, na białym tle, by nie niepokoić wzroku czytelnika. To moje ulubione strony "Cudów wianków" i według mnie brakuje im tylko załączników w postaci prawdziwych artefaktów. Takie biżuteryjne pokusy są nie na moje nerwy.
W dziale "Wiosna" znalazły się również plansze zatytułowane "Zaloty", "Z kwiatami", "Nabożeństwo", "Jaja", "Wyprowadzenie", "Na głowie", "Potańcówka", "Muzyka". Ta ostatnia podziałała na mnie podobnie, jak biżuteria, a jest o tyle ciekawsza, że obok tradycyjnych instrumentów muzycznych autorka naszkicowała muzykantów pokazujących, jak trzyma się dane skrzypce czy dudy i w jaki sposób wydobywa się z nich dźwięk. Na innych ilustracjach obserwujemy typowe wycinanki, wzory, dekoracje i ubiory, ale nie jest to przekaz suchy, realistyczny i taki jakich wiele, bo Marianna Oklejak wniosła do tych małych plastycznych spektakli potężny wkład własny. W "Cudach wiankach" przez znane mi motywy ludowe przebija się talent, pomysłowość i dusza współczesnej artystki, a także jej wielkie zamiłowanie do folkloru. Tu grają nie tylko członkowie kapeli, ale też cienie i światła, kolory i faktury tła.
Dział "Lato" wyraźniej niż poprzednik łączy to, co dawne z nowym, ponieważ na ilustracjach pojawiają się osoby o współczesnych zajęciach i strojach – na początek letnicy na łące pełnej kwiatów łowickich, a na kolejnej planszy ("Wianki") cały tłumek: grubszy pan w koszulce piłkarskiej i klapkach prysznicowych, raczący się kiełbaską ze stojącego opodal grilla i reprezentujący "lokalny folklor", wyginający się w tańcu punk, towarzyszące mu panie w koralach i spódnicach luźno nawiązujących do tradycyjnych, DJ z tatuażami wzorującymi się na folklorze. Jednym słowem: folkloryzm, ale tylko jako element przeplatanki, której wiodącym ściegiem jest folklor.
Pozostałe ilustracje są kolorowe, obfite i soczyste jak urodzajne polskie lato. Autorka skomponowała dwustronicowe letnie przygody: "Zabawę", "Mapę", "Napełnianie", "Upał", "Spotkanie" i "Dokąd?", z wycinanek, drukowanych tkanin, haftów oraz wesołych, acz często kąśliwych pieśni, piosnek i przyśpiewek. Podobnie wyobrażona jest kultura ludowa związana z jesienią i zimą, choć w każdym dziale pojawiają się jakieś unikalne zabiegi, wzory, koncepty czy obiekty (jak naczynia plecione i ceramiczne w letnim rozdziale "Napełnianie", jesienne "Rozstanie" w haftowanym messengerze albo drewniane, malowane "Cuda" dla dziecięcych rączek znudzonych zimą). Znajdą się też dwie historie miłosne, szczęśliwa i nieszczęśliwa, rozwijające się i powracające co kilka kart.
Dzieci młodsze niż nastolatki niekoniecznie będą korzystać z "Cudów wianków" jak z pomocy dydaktycznej. Planowanym efektem jest tu raczej zdobywanie wrażeń, doświadczanie wzornictwa, obcowanie z kolorami, motywami, ale też z poczuciem humoru autorki (mały Lord Vader towarzyszący kolędnikom bawi mnie za każdym razem). Marianna Oklejak okazuje się mistrzynią adaptacji, a czytelnicy mogą się od niej uczyć sztuki konwersji tradycji w nowoczesność. Merytoryczna wartość publikacji została poświadczona przypisami, bibliografią i notami wydawcy; te elementy realizują zapowiedź zawartą w podtytule – "Cuda wianki" są przeznaczone także dla starszych odbiorców. Nastolatki i dorośli mogą bowiem używać albumu w charakterze podręcznika, a na pewno popularnego przewodnika po polskim folklorze.

"Cuda niewidy. Zagadki dla młodszych i starszych" nadadzą się i dla najmłodszych dzieci, jeszcze nie koneserów ilustracji i folkloru, może nawet jeszcze nieczytających, ale patrzących z dokładnością i sercem, jakich brakuje dorosłym, a często także starszym nastolatkom. Warto podsunąć "Cuda niewidy" nawet maluchom, które jeszcze nie poradzą sobie bez pomocy z rozwiązywaniem zadań, ale że ich mózg w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym pracuje na pełnych obrotach, to właśnie teraz przyswajają najwięcej, uczą się nie tylko myśleć i rozwiązywać, ale też dokonywać wyborów estetycznych. Otoczone tak pięknymi ilustracjami na pewno zyskają więcej i będą miały lepszy gust niż mali czytelnicy ograniczający swoje zainteresowania do książeczek i magazynów z bohaterami najpopularniejszych kreskówek. A może będzie to pierwsza tak trudna wyszukiwanka, jaką wasze maluchy "przejdą" same?
"Cuda niewidy" nie należą do łatwych zagadek, na jakie syn często natrafiał w czasopismach czy szkolnych podręcznikach. Byłam zaskoczona poziomem zadań przygotowanych przez Mariannę Oklejak, bo dotychczas artystyczne zagadki zajmowały mojemu dziecku mniej czasu niż te typowe, ze specjalnych zbiorów. Po prostu ilustrator przeważnie stawia na wartość obrazu, czasem na pomysłowość polecenia, a nie na skomplikowany przebieg zabawy, choć dzieci uwielbiają wyzwania, łatwizna je nudzi. Wie to autorka "Cudów niewidów", bo nawet dwunastolatek miewał zagwozdkę z niektórymi pierścieniami, kluczami, kwiatami czy ptaszkami. W tym zagadkowym albumie porównujemy dwa obrazki w poszukiwaniu 10 różnic, szukamy par przedmiotów (lub zwierząt), rzeczy nie do pary, właściwej labiryntowej ścieżki, ukrytych w gęstwinie czy ciemności roślin, zwierząt albo dodatkowych palców żaby. Zagadki układają się w historię o skłóconych braciach wyruszających w świat. Nierozwiązanie któregoś zadania może blokować wykonanie kolejnych, choćby odległych o kilkanaście stron. My mieliśmy taki przypadek, bo za zadania zabraliśmy się wieczorem, przy sztucznym świetle, z planem hurtowego rozwiązywania. Jednak po kilku stronach tak mieniło i mrowiło się nam w oczach od folklorystycznych motywów, że nic już nie widzieliśmy (w końcu to "Cuda niewidy") i musieliśmy się poddać – ale tylko do kolejnego razu.
O "Cudach wiankach" zostało już powiedziane tak dużo, są na tyle istotną wizytówką współczesnej polskiej książki dla dzieci, że trudno zabłysnąć czymś nowym. Jednak recenzent ma za zadanie podać własną opinię, dlatego podsumuję: według mnie album Marianny Oklejak jest jak Pyza na polskich dróżkach ilustracji książkowej. W podrygach przeskakujemy od regionu do regionu i od najdawniejszych motywów zdobniczych, przez tradycję polskiej ilustracji (na przykład tej spod szyldu "Poczytaj mi mamo" i tej w formie obrazków animowanych, jak "Przygody Kota Filemona i wspomniana "Pyza"), do najnowocześniejszej rodzimej grafiki, którą przecież reprezentuje autorka. Przemierzamy więc i przestrzeń, i czas, przy czym jest tu tyle wesołości i ruchu, co w najlepszych kreskówkach. "Cuda niewidy" stanowią zaś cenne i urokliwe uzupełnienie "Cudów wianków", dla niektórych (zwłaszcza młodszych oraz chłopięcych) odbiorców ciekawsze i łatwiej przyswajalne od pierwszego albumu folklorystycznego Marianny Oklejak.
Bożena Itoya

Marianna Oklejak, Cuda wianki. Polski folklor dla młodszych i starszych, Wydawnictwo Egmont Polska sp. z o o. (Egmont Art), Warszawa 2015.
Marianna Oklejak, Cuda niewidy. Zagadki dla młodszych i starszych, Wydawnictwo Egmont Polska sp. z o o. (Egmont Art), Warszawa 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz