cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 6 listopada 2018

Wszystkie psy Eli


Elę poznaliśmy kilka lat temu, trochę z przypadku, przy okazji lektury książeczki "Ubranka Eli"(przeznaczonej raczej dla maluchów), a całkiem niedawno natknęliśmy się na nią znowu w "Jabłonce Eli". Dziewczynka od razu zjednała sobie naszą sympatię, więc ucieszyła mnie wiadomość, że książka stanowi element serii wydawniczej. I z przyjemnością sięgnęłam po kolejną pozycję, "Wszystkie psy Eli".

Ela, jak wiele dzieci w jej wieku, przechodzi fazę fascynacji psami. Siedzi na kanapie, przegląda (pewnie już nie wiadomo który raz z kolei) książkę o psich rasach i fantazjuje. Rodzice, co zrozumiałe, zachowują powściągliwość, tymczasem dla dziewczynki każde napotkane zwierzę to okazja do sprawdzenia się w roli właścicielki czworonoga: czy to spotkany na ulicy wielki pies pasterski, czy znów parskający śliną bokser albo rozbrykany kundel. Ela nadaje im imiona, prowadza na smyczy. Żaden zwierzak nie jest idealny, ale dziewczynce to nie przeszkadza. Przecież lubi wszystkie psy. Tymczasem jej pragnienia wciąż pozostają niespełnione.

Chcąc nie chcąc, patrzę na tę historię z perspektywy rodzica - i z rodzicami Eli się utożsamiam. Widzę, jak w spokoju dają córce przestrzeń do tego, by przepracowała w wyobraźni temat posiadania własnego czworonoga, widzę ich zerkających z boku i powstrzymujących się od oceniania marzeń córki. I domyślam się, że coś planują, sprawdzając, czy córce nie minie zapał. Pod koniec książki dziewczynka rzeczywiście przestaje rozprawiać o psach i pomyśleć by można, że jej wyobraźnię zaprzątnęło już coś innego, ale jedno pytanie taty szybko ją demaskuje: choć zawiedziona przestała dzielić się z rodzicami swoimi marzeniami, w jej głowie nadal przewijały się kolejne pomysły na imię dla swojego pupila. Rodzice chyba tylko na to czekali - piesek materializuje się w bagażniku taty i... jest zupełnie inny od wyobrażeń Eli. A jednocześnie absolutnie idealny.

Po raz kolejny dostajemy swojską, niespiesznie toczącą się opowieść o tym, jak to jest być dzieckiem, przeżywać pierwsze fascynacje i żarliwie pragnąć ich spełnienia. Przyglądamy się pełnej szacunku dla marzeń córki postawie rodziców i cieszymy razem z dziewczynką, kiedy jej pragnienia stają się rzeczywistością. I chyba tylko dorośli, czytając tę książkę, mają w głowie myśl: "ciekawe, jak wywiąże się z nowych obowiązków?". Ale zastanawianie się nad tym to trochę jak gdybanie, co było po baśniowym "żyli długo i szczęśliwie": może i zasadne, ale z całą pewnością zepsułoby opowieść.

Najbardziej rzucającym się w oczy elementem książki są bez wątpienia ilustracje. W książce Kruusval to one budują atmosferę i przyciągają uwagę czytelnika. Tym razem podziwiać możemy rewelacyjnie uchwycony temperament psów: wyrywającego naprzód z nosem przy ziemi Herkulesa, spokojnie człapiącą (niemalże słyszę cyk-cyk-cyk długich pazurków na chodniku) Figę czy elegancką Sasankę z puszystym, zawiniętym ogonem. Jest coś w skandynawskim stylu ilustrowania książek, co nie pozwala przejść obok nich obojętnie: jakby dziecinna niezgrabność, celowo pogubiona perspektywa i  mocno schematyczna, lekka kreska. A jeśli przyjrzymy się uważnie postaciom w tle, to właśnie one, a nie tekst, dopowiedzą nam rodzicielską stronę tej historii.
Jeśli Wasze dziecko również marzy o własnym czworonogu, nie oczekujcie, że ta książka ostudzi jego zapał. Ale jest też szansa, że za jej sprawą powrócą wasze własne wspomnienia z dzieciństwa, co może ułatwić podjęcie decyzji o adopcji psa. W każdym razie pamiętajcie: czytacie na własną odpowiedzialność.
Joanna Pietrulewicz

Catarina Kruusval, Wszystkie psy Eli, przełożyła Katarzyna Skalska, Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz