W
katalogu Biblioteki Narodowej znalazłam mrowie polskich wydań i
przekładów "Małego Księcia" (ja w dzieciństwie
czytałam tłumaczenie Jana Szwykowskiego), jednak nie udało mi się
wyśledzić żadnej edycji z ilustracjami innymi niż te autora.
Projekt wydawnictwa Znak Emotikon i Pawła Pawlaka jest zatem odważny
i nowatorski choćby na tym tle. Wizerunek głównego bohatera i
fragmenty tekstu, sprawdzające się jako sentencje, są cytowane tak
powszechnie, że od dawna nikt nie przejmuje się ich rozmyciem
etyczno-filozoficznym oraz infantylizacją, bo przecież to nie jest
"książeczka dla dzieci" czy "bajka" (animowana
lub literacka), a tak właśnie bywa odbierana. Paweł Pawlak
narysował niesłodkiego Małego Księcia w symbolicznym,
geometrycznym świecie, moim zdaniem wpasowując się w intencje
pisarza, ale niekoniecznie w preferencje szerokiej publiki.
Niesztampowa,
choć masowo powielana pozycja z dorobku Antoine'a de
Saint-Exupéry'ego – to duże wyzwanie dla edytora i ilustratora,
bo mierzą się i z klasyką, i z przyzwyczajeniami (translatorskimi
oraz plastycznymi) odbiorców, i z bezlitosnym rynkiem, zasypanym
tanimi wydaniami "Małego Księcia". Edycja przygotowana
przez Pawła Pawlaka nie należy do najtańszych, ale mam nadzieję,
że trafi w ręce koneserów oraz dzieci, które jeszcze tej książki
nie czytały, a mają ją przerabiać w szkole. Szczęśliwi, którzy
poznają człowieczka z gwiazd właśnie w tej formie.
"Mały
Książę" stał się nie tylko wizytówką autora, jedynym
kojarzonym (czy wręcz identyfikowanym) z nim utworem, ale też
domeną publiczną bez ograniczeń praw autorskich (od 2015 roku,
dotyczy francuskiego oryginału, ale poza Francją). Z jednej strony,
dla mnie ta "publiczność" książki jest paradoksem, bo
uważam "Małego Księcia" za dzieło bardzo intymne –
dla twórcy, ale i dla czytelnika, jeśli ma w sobie odpowiednią
wrażliwość. Z drugiej strony, utwór tak wyjątkowy, głęboki,
sięgający istoty człowieczeństwa powinien być własnością
całej ludzkości. Wierzę, że od teraz będzie się
rozprzestrzeniał po świecie właśnie w wersji z ilustracjami Pawła
Pawlaka.
Nowe
wyobrażenia Małego Księcia, zwiedzanych przez niego planet i
zamieszkujących je stworzeń na książkę wpłynęły wielorako.
Pozwoliły inaczej spojrzeć na tekst, odświeżyły go, poddały
reinterpretacji. Ilustracje Antoine'a de Saint-Exupéry'ego za bardzo
zrosły się z treścią literacką, ograniczając wyobraźnię
czytelnika, przynajmniej dojrzałego. Wiele razy wracałam do tej
lektury już w dorosłości i wydaje mi się, że nie było to
"pełne" ponowne czytanie, tylko odtwarzanie dawnych
wrażeń, jakbym recytowała wiersz zapamiętany z lekcji polskiego w
podstawówce. Paweł Pawlak dodał całemu utworowi kolorytu,
wyzwolił tekst z przyzwyczajeń czytelniczych, mówiąc potoczniej:
dał mi do myślenia.
Pierwszym
komponentem ilustracji, na który zwraca się uwagę sięgając po
"Małego Księcia" w tej edycji, są barwy. Bywają
zestawione kontrastowo, tak, by przykuwały wzrok, kiedy indziej
(przede wszystkim na wyklejkach, stronie redaktorskiej i spisie
treści) uspokajają, są stonowane, tworzą łagodne mury
wszechświata, w którym rozgrywa się akcja książki. Uwagę
przyciąga także sposób nakładania kolorów, bo jedne prześwitują
spod drugich (zwłaszcza gdy chodzi o tło), jak w artystycznym
wydaniu malarstwa pokojowego, a barwy oczu i przedmiotów trochę
wychodzą poza ich linię, co skojarzyło mi się z jedną z
ciekawszych serii komiksowych ostatnich lat – "W koronie"
(kolory: Łukasz Mazur, ilustracje: Piotr Nowacki, scenariusz:
Bartosz Sztybor, wyd. Tadam). Pod względem kolorystyki obrazy Pawła
Pawlaka są na wskroś nowoczesne, chociaż (albo: nawet kiedy)
ocenia je laik.
Kolejnym
aspektem oryginalności prac Pawła Pawlaka zamieszczonych w "Małym
Księciu" jest grafika, jej geometryczność i ostrość. Mamy
tu osie, linie, kręgi, figury i "szkiełka" jak z
kalejdoskopu, orbity fantazji i snu. Symboliczno-oniryczne podteksty
pasują doskonale do materiału źródłowego – utworu
filozoficznego, jakim przecież jest "Mały Książę".
Najpierw spotykamy kapelusz, to znaczy węża boa, w którym "gości"
poczciwy słoń, taki, jakiego narysowałoby dziecko. A zaraz obok
widzimy pierwszy portret Księcia, "małego człowieczka"
(jak określił go tłumacz, Henryk Woźniakowski) z wielką głową,
wysokim czołem, niewielkimi, szeroko rozstawionymi oczami, malusimi
kończynami, bardziej obcego, humanoidalnego ufoludka niż słodkiego
chłopca, jak przywykliśmy go postrzegać na podstawie ilustracji
Antoine'a de Saint-Exupéry'ego. Dalej jest jeszcze bardziej
zaskakująco, bo jeden z baranków zyskuje groteskową starczą maskę
i dostaje czarną skrzynkę, która skojarzyła mi się z thrillerem
"Osada" (reż. M. Night Shyamalan). Skrzynka staje się
leitmotivem galerii Pawła Pawlaka pt. "Mały Książę",
od chwili pojawienia się jest obecna na niemal każdej ilustracji. Z
tym bagażem otrzymanym od przyjaciela, po trosze po prostu bagażem
przyjaźni, bohater podróżuje między planetami i chwilami, czyni z
pudełka na baranka pojazd kosmiczny i wehikuł czasu, bo choć
narysowane chwilę temu przez narratora, pojawia się ono także w
retrospekcjach Małego Księcia.
Do
moich ulubionych wizji Pawła Pawlaka należą wielka Róża (to
pewnie to ego...) podlewana przez Małego Księcia i pan-Krzyk-Muncha
z planety rozsadzanej przez baobaby, są też gołębie unoszące na
linach Małego Księcia w skrzynce, lis odbijający się w oku
bohatera (i odwrotnie), rozciągnięty na cztery strony obrazkowy
wykaz zwiedzonych planet (wraz z turystą i mieszkańcami w różnych
frapujących położeniach) i wreszcie "wyciemniony"
portret narratora w chwili rozstania z ukochanym przyjacielem. Tego
nie da się zapomnieć.
Ogólnie
mamy tu do czynienia z udaną adaptacją plastyczną, dopasowaną do
przekładu Henryka Woźniakowskiego. Moim zdaniem "Mały Książę"
nie jest już tak przełomowy, ogólnie i w mniemaniu osoby, która
pierwszy raz po niego sięga. Utwór ten jako tekst literacki
zestarzał się, bo w międzyczasie w księgarniach polskich zakwitły
dziesiątki (a na świecie setki, jeśli nie tysiące) genialnych
konceptów, narodziły się nowe książki obrazkowe (picture
book), wiele z nich jak baobaby wyrosło ciągnąc soki z planety
"Małego Księcia" i rozsadzając ją. Odbiorcom
poruszającym się w gąszczu (po)nowoczesnych publikacji jest
obojętne, czy Antoine de Saint-Exupéry był pierwszy, książka
musi do nich przemówić, być aktualna, a omawiana edycja "Małego
Księcia" właśnie taka jest. Dzięki temu nowemu ujęciu
klasyk nie tonie w morzu nowości, tylko jest niesiony na ich fali. O
samej treści książki nie zamierzam pisać szerzej, ponieważ
niemal wszyscy ją znają, przynajmniej mniej więcej, a pozostali
powinni zapoznać się z książką, a nie jej omówieniem. Bliskie
spotkania z galaktyką Małego Księcia proponuję przeprowadzić
właśnie za pośrednictwem Pawła Pawlaka.
Bożena
Itoya
Antoine
de Saint-Exupéry, Mały Książę, przekład Henryk Woźniakowski,
opracowanie graficzne, projekt okładki oraz ilustracje Paweł
Pawlak, Znak Emotikon, Kraków 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz