cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

sobota, 10 listopada 2018

Mały Książę z ilustracjami Pawła Pawlaka


W katalogu Biblioteki Narodowej znalazłam mrowie polskich wydań i przekładów "Małego Księcia" (ja w dzieciństwie czytałam tłumaczenie Jana Szwykowskiego), jednak nie udało mi się wyśledzić żadnej edycji z ilustracjami innymi niż te autora. Projekt wydawnictwa Znak Emotikon i Pawła Pawlaka jest zatem odważny i nowatorski choćby na tym tle. Wizerunek głównego bohatera i fragmenty tekstu, sprawdzające się jako sentencje, są cytowane tak powszechnie, że od dawna nikt nie przejmuje się ich rozmyciem etyczno-filozoficznym oraz infantylizacją, bo przecież to nie jest "książeczka dla dzieci" czy "bajka" (animowana lub literacka), a tak właśnie bywa odbierana. Paweł Pawlak narysował niesłodkiego Małego Księcia w symbolicznym, geometrycznym świecie, moim zdaniem wpasowując się w intencje pisarza, ale niekoniecznie w preferencje szerokiej publiki.
Niesztampowa, choć masowo powielana pozycja z dorobku Antoine'a de Saint-Exupéry'ego – to duże wyzwanie dla edytora i ilustratora, bo mierzą się i z klasyką, i z przyzwyczajeniami (translatorskimi oraz plastycznymi) odbiorców, i z bezlitosnym rynkiem, zasypanym tanimi wydaniami "Małego Księcia". Edycja przygotowana przez Pawła Pawlaka nie należy do najtańszych, ale mam nadzieję, że trafi w ręce koneserów oraz dzieci, które jeszcze tej książki nie czytały, a mają ją przerabiać w szkole. Szczęśliwi, którzy poznają człowieczka z gwiazd właśnie w tej formie.
"Mały Książę" stał się nie tylko wizytówką autora, jedynym kojarzonym (czy wręcz identyfikowanym) z nim utworem, ale też domeną publiczną bez ograniczeń praw autorskich (od 2015 roku, dotyczy francuskiego oryginału, ale poza Francją). Z jednej strony, dla mnie ta "publiczność" książki jest paradoksem, bo uważam "Małego Księcia" za dzieło bardzo intymne – dla twórcy, ale i dla czytelnika, jeśli ma w sobie odpowiednią wrażliwość. Z drugiej strony, utwór tak wyjątkowy, głęboki, sięgający istoty człowieczeństwa powinien być własnością całej ludzkości. Wierzę, że od teraz będzie się rozprzestrzeniał po świecie właśnie w wersji z ilustracjami Pawła Pawlaka.




Nowe wyobrażenia Małego Księcia, zwiedzanych przez niego planet i zamieszkujących je stworzeń na książkę wpłynęły wielorako. Pozwoliły inaczej spojrzeć na tekst, odświeżyły go, poddały reinterpretacji. Ilustracje Antoine'a de Saint-Exupéry'ego za bardzo zrosły się z treścią literacką, ograniczając wyobraźnię czytelnika, przynajmniej dojrzałego. Wiele razy wracałam do tej lektury już w dorosłości i wydaje mi się, że nie było to "pełne" ponowne czytanie, tylko odtwarzanie dawnych wrażeń, jakbym recytowała wiersz zapamiętany z lekcji polskiego w podstawówce. Paweł Pawlak dodał całemu utworowi kolorytu, wyzwolił tekst z przyzwyczajeń czytelniczych, mówiąc potoczniej: dał mi do myślenia.
Pierwszym komponentem ilustracji, na który zwraca się uwagę sięgając po "Małego Księcia" w tej edycji, są barwy. Bywają zestawione kontrastowo, tak, by przykuwały wzrok, kiedy indziej (przede wszystkim na wyklejkach, stronie redaktorskiej i spisie treści) uspokajają, są stonowane, tworzą łagodne mury wszechświata, w którym rozgrywa się akcja książki. Uwagę przyciąga także sposób nakładania kolorów, bo jedne prześwitują spod drugich (zwłaszcza gdy chodzi o tło), jak w artystycznym wydaniu malarstwa pokojowego, a barwy oczu i przedmiotów trochę wychodzą poza ich linię, co skojarzyło mi się z jedną z ciekawszych serii komiksowych ostatnich lat – "W koronie" (kolory: Łukasz Mazur, ilustracje: Piotr Nowacki, scenariusz: Bartosz Sztybor, wyd. Tadam). Pod względem kolorystyki obrazy Pawła Pawlaka są na wskroś nowoczesne, chociaż (albo: nawet kiedy) ocenia je laik.
Kolejnym aspektem oryginalności prac Pawła Pawlaka zamieszczonych w "Małym Księciu" jest grafika, jej geometryczność i ostrość. Mamy tu osie, linie, kręgi, figury i "szkiełka" jak z kalejdoskopu, orbity fantazji i snu. Symboliczno-oniryczne podteksty pasują doskonale do materiału źródłowego – utworu filozoficznego, jakim przecież jest "Mały Książę". Najpierw spotykamy kapelusz, to znaczy węża boa, w którym "gości" poczciwy słoń, taki, jakiego narysowałoby dziecko. A zaraz obok widzimy pierwszy portret Księcia, "małego człowieczka" (jak określił go tłumacz, Henryk Woźniakowski) z wielką głową, wysokim czołem, niewielkimi, szeroko rozstawionymi oczami, malusimi kończynami, bardziej obcego, humanoidalnego ufoludka niż słodkiego chłopca, jak przywykliśmy go postrzegać na podstawie ilustracji Antoine'a de Saint-Exupéry'ego. Dalej jest jeszcze bardziej zaskakująco, bo jeden z baranków zyskuje groteskową starczą maskę i dostaje czarną skrzynkę, która skojarzyła mi się z thrillerem "Osada" (reż. M. Night Shyamalan). Skrzynka staje się leitmotivem galerii Pawła Pawlaka pt. "Mały Książę", od chwili pojawienia się jest obecna na niemal każdej ilustracji. Z tym bagażem otrzymanym od przyjaciela, po trosze po prostu bagażem przyjaźni, bohater podróżuje między planetami i chwilami, czyni z pudełka na baranka pojazd kosmiczny i wehikuł czasu, bo choć narysowane chwilę temu przez narratora, pojawia się ono także w retrospekcjach Małego Księcia.
Do moich ulubionych wizji Pawła Pawlaka należą wielka Róża (to pewnie to ego...) podlewana przez Małego Księcia i pan-Krzyk-Muncha z planety rozsadzanej przez baobaby, są też gołębie unoszące na linach Małego Księcia w skrzynce, lis odbijający się w oku bohatera (i odwrotnie), rozciągnięty na cztery strony obrazkowy wykaz zwiedzonych planet (wraz z turystą i mieszkańcami w różnych frapujących położeniach) i wreszcie "wyciemniony" portret narratora w chwili rozstania z ukochanym przyjacielem. Tego nie da się zapomnieć.
Ogólnie mamy tu do czynienia z udaną adaptacją plastyczną, dopasowaną do przekładu Henryka Woźniakowskiego. Moim zdaniem "Mały Książę" nie jest już tak przełomowy, ogólnie i w mniemaniu osoby, która pierwszy raz po niego sięga. Utwór ten jako tekst literacki zestarzał się, bo w międzyczasie w księgarniach polskich zakwitły dziesiątki (a na świecie setki, jeśli nie tysiące) genialnych konceptów, narodziły się nowe książki obrazkowe (picture book), wiele z nich jak baobaby wyrosło ciągnąc soki z planety "Małego Księcia" i rozsadzając ją. Odbiorcom poruszającym się w gąszczu (po)nowoczesnych publikacji jest obojętne, czy Antoine de Saint-Exupéry był pierwszy, książka musi do nich przemówić, być aktualna, a omawiana edycja "Małego Księcia" właśnie taka jest. Dzięki temu nowemu ujęciu klasyk nie tonie w morzu nowości, tylko jest niesiony na ich fali. O samej treści książki nie zamierzam pisać szerzej, ponieważ niemal wszyscy ją znają, przynajmniej mniej więcej, a pozostali powinni zapoznać się z książką, a nie jej omówieniem. Bliskie spotkania z galaktyką Małego Księcia proponuję przeprowadzić właśnie za pośrednictwem Pawła Pawlaka.
Bożena Itoya

Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę, przekład Henryk Woźniakowski, opracowanie graficzne, projekt okładki oraz ilustracje Paweł Pawlak, Znak Emotikon, Kraków 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz