Agnieszka
Świętek zwróciła moją uwagę jako ilustratorka powieści
Małgorzaty Karoliny Piekarskiej: "Tropicieli" i "Dzikiej"
(wyd. Nasza Księgarnia, 2016 i 2017). W 2017 roku miał miejsce
komiksowy debiut tej rysowniczki, wydawnictwo Kultura Gniewu
opublikowało bowiem album "Obiecanki", licencjat (!)
Agnieszki Świętek, w którym wystąpiła ona także jako
scenarzystka. Również w bieżącym 2018 roku pojawiły się dwie
pozycje wydawnicze, jakie można uznać za ponowne debiuty
artystyczne (w danej roli): książka autorska "Niezapominajka"
(wyd. Widnokrąg) oraz komiks "Rufus. Wilk w owczej skórze"
(wyd. Egmont), który Agnieszka Świętek, owszem, narysowała i
pokolorowała jak "Obiecanki", ale za scenariusz odpowiadał
doświadczony twórca – Bartosz Sztybor.
"Obiecanki"
są opowieścią o tym, co poza kadrem. Na dwóch pierwszych stronach
króluje bardzo czarne tło i czarno-białe (narysowane) fotografie:
ułożone centralnie portrety spokojnej, schludnie ubranej,
odbierającej świadectwo z wyróżnieniem bohaterki ("To ja.")
i podskakującego, roześmianego szkraba z lalką ("To moja
siostra.") oraz przesunięte na prawo, ucięte przez stronę
książki zdjęcie ładnej, ale chyba niezadowolonej pani i
obejmującej ją... czyjejś ręki ("A to mama i..."). O
tej reszcie, której nie ma na zdjęciu, są "Obiecanki".
Wszystkie
panie z fotografii są szopami. W toku historii poznamy też między
innymi lisa, żabę, mysz, papużki i kota. Przynależność
gatunkowa nie ma tu większego znaczenia, bo wszystkie osoby są
tylko figurami symbolizującymi niewinność, beztroskę, smutek,
depresję, porzucenie, tęsknotę, zazdrość, miłość,
prześladowcę (szkolnego) albo prześladowanego i inne codzienne
stany. Jak widać jest to komiks dla starszej młodzieży i
dorosłych, a nie dla dzieci, mimo obecności ładnych obrazków i
zwierzątek. Ta dziecięcość jest tu bardzo istotna, wszak mowa o
świecie młodego człowieka wyrażanym jego środkami i w jego
wrażliwości.
Najlepsza
uczennica gnębiona przez klasę, idealna starsza siostra matkująca
maluchowi, gdy prawdziwa matka śpi lub poddaje się zmęczeniu,
znużeniu czy załamaniu (ale aktywizuje się, gdy starsza córka
wychodzi z domu!) – problemy bohaterki są widoczne od pierwszych
stron, czekamy tylko, kiedy runie ten szklany pomnik grzecznej
dziewczynki, który sama sobie zbudowała. Równocześnie obserwujemy
przyczyny i skutki sytuacji, w której znalazła się bohaterka: mama
i siostra nie wiedzą, co się w niej dzieje, nie są zainteresowane
prawdą, świat widzi w niej ideał i tylko tej perfekcji od niej
oczekuje. Ale rówieśników doskonałość drażni, wyczuwają w
niej słabość, dobre wyniki w nauce nazywają kujoństwem,
sztywniactwem i przemądrzałością, a wrażliwość czy samotność
– płaczliwością czy mazgajstwem, plus chowaniem się za spódnicą
mamy. I tak czytamy te dymki i patrzymy na kolejne kadry,
rozszarpywani przez emocje dziewczynki-szopa, a czasem przez nasze
własne, wywołane jej spokojem, a raczej bezsilnością, rezygnacją.
Tylko czy dociera do nas, jak wiele dzieci codziennie doświadcza
tego wszystkiego, choćby samych przykrości szkolnych albo poczucia
bycia dzieckiem mniej lubianym przez rodzica? Jeśli chcemy sobie
uświadomić stopień "człowieczeństwa" tej opowieści o
szopach, wystarczy spojrzeć na statystyki dotyczące rozwodów w
Polsce.
Najdramatyczniejszym
aspektem komiksu Agnieszki Świętek są bowiem tytułowe obiecanki
wyciętego ze zdjęcia taty, rodzica, który się niedawno
wyprowadził i teraz ma się spotkać z dziećmi. A każda siostra
inaczej wspomina ojca. Nastoletnia bohaterka czuje gniew, pustkę i
palącą tęsknotę, których jednak nie wypuszcza na zewnątrz, może
tylko w chwili wielkiego uniesienia podczas kłótni z mamą czy
intymnej rozmowy z dziadkiem, potem z mamą, albo w formie szkolnego
wypracowania. Największym oczyszczeniem okazuje się wyczekiwane
spotkanie z pozornie znienawidzonym tatą, wreszcie wprowadzające w
opowieść kolory, ale ostrzegam przed przedwczesnym wzruszeniem i
katharsis.
Z
kolei szop-maluch wszystko mówi wprost, na wieść o przyjeździe
taty reaguje entuzjastycznie, wesoło i naturalnie, nikogo nie wini
za rozwód, chyba nawet za bardzo go nie rozumie, nie zna pojęcia
traumy. Można
się cieszyć, że chociaż mała siostrzyczka wychodzi cało z
rozwodowych opresji, o ile nie zacznie się rozważać, co z nią
będzie, kiedy zdecydowanie wpadające w depresję starsza siostra i
mama całkiem się załamią. Czy to nie maleństwo podtrzymuje całą
rodzinę w pionie, przypomina, że trzeba wstać, jeść, bawić się,
odzywać do domowników? I czy to nie za duża odpowiedzialność dla
przedszkolaka?
Jeśli
ktoś jeszcze zachował poglądy z głębi minionego stulecia, jakoby
komiksy były czytelniczą zabawką, błahostką dla słabo
czytających, to na pewno i tak nie sięgnie po "Obiecanki"
Agnieszki Świętek. Nie ma więc sensu pisać, że omawianą książkę
powinien przeczytać każdy, kogo w jakimś stopniu dotyczą
rozwodowe potyczki: były lub jeszcze aktualny małżonek, jego
rodzic, rodzeństwo czy wreszcie dzieci. Jednak wizja autorki jest do
tego stopnia realna i dosadna, że może powstrzymać wiele dramatów,
tak jak podobno jedna z piosenek Korteza zapobiegła rozpadowi
pewnego małżeństwa. Kultura popularna dzięki swojej jaskrawości
i obrazowości posiada wielką moc wpływania na wyobraźnię, a
autorka "Obiecanek" właśnie pokazuje, nie poucza i nie
terapeutyzuje, wnioski czy decyzje (albo terapię) musimy podjąć
sami.
Pod
względem ilustracji i całej koncepcji plastycznej omawiany album
wywarł na mnie olbrzymie wrażenie. Niby widziałam już podobne
buzie à la anime, oczy przeważnie przymknięte (w smutku lub
śmiechu), a czasem wielkie "słodziaczki", zaś postacie
łączy pewne pokrewieństwo ze zwierzyńcem Tomasza Samojlika;
zetknęłam się też z zabiegami zmiany narracji, operowaniem
układem kadrów (czasem też w ogóle nikną ich linie) czy
cieniami, oswajaniem czytelnika z brakiem kolorów, by potem nagle
ocucić jego oczy jedną barwą, jakby dziewczynka-szop chciała
przywołać tatę piosenką "chodź, pomaluj mój świat na
żółto...". Żaden komiks wykorzystujący wszelkie podobne
zagrania nie przemówił do mnie jednak tak bardzo, "Obiecanki"
są po prostu świetnie skomponowane i przepełnione uczuciami.
Na
zakończenie dodam, że komiks Agnieszki Świętek znakomicie oddaje
nazwę wydawnictwa Kultura Gniewu. Nie został opublikowany w linii
Krótkie Gatki, i słusznie, ale w pełni odzwierciedla kulturę
gniewu dzieci, ten płomień, jaki dorośli przyduszają codziennymi
obowiązkami i wezwaniami do bycia "dużym", a który
wybucha dopiero w dorosłym dziecku (mającym żal za kiepski przepis
na ten świat). I nietrudno sobie wyobrazić te małe szopy jako
dorosłych z problemami, powtarzających błędy rodziców, wiecznie
"przerabiających" swoje dzieciństwo, niczym w "7
uczuciach" Marka Koterskiego. Wystarczy spojrzeć na rozkładówkę
"Obiecanek" pokazującą zabawę w dom.
Bożena
Itoya
Agnieszka
Świętek, Obiecanki, Kultura Gniewu, Warszawa 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz