Festiwal
Kino Dzieci co roku prezentuje filmowe premiery będące
zapowiedziami jesiennego, zimowego i wiosennego repertuaru
najlepszych polskich kin. Zwycięzcy sekcji konkursowych typowani są
przez cztery gremia oraz przez publiczność. Nagroda Sieci Kin
Studyjnych i Lokalnych wskazuje film, który jurorzy planują
wyświetlać na ekranach swoich kin, ale repertuarowe premiery
niektórych obrazów zapowiadane są już w chwili startu festiwalu.
Przed każdą projekcją w ramach 5. Festiwalu Filmowego Kino Dzieci
oglądaliśmy polskie, dubbingowane zwiastuny dwóch filmów
biorących udział w Konkursie Głównym, jednym z nich jest "Pettson
i Findus – Najlepsza Gwiazdka" (Niemcy 2016). Świąteczne
przygody poczciwego staruszka-samotnika i kota w pasiastych
spodenkach na szelce wyreżyserował Ali Samadi Ahadi, film
rekomendowany jest dla widzów od lat czterech, a szersza publiczność
będzie mogła go zobaczyć od 23 listopada 2018 roku.
Ten
film musieliśmy zobaczyć, ale nie dlatego, że ktoś nas zmuszał,
po prostu wszystko, co związane z książkami Svena Nordqvista jest
dla nas pozycją obowiązkową. Z pewnością możemy się uznać za
wiernych fanów Pettsona i Findusa: mamy w domu 11 książek o nich,
dwa audiobooki, 3 pudełka z puzzlami (łącznie 6 układanek), przez
kilka lat na ścianie syna wisiał wielki plakat wydawnictwa Media
Rodzina (z kotkiem, staruszkiem i kurkami, oczywiście), a szkolne
przyrządy geometryczne syn nosi w piórniku z obrazkiem
przedstawiającym gospodarstwo Pettsona. Wyobraźnia mojego dziecka
jest wytapetowana Findusem i Pettsonem, ich świat wpływał na
zabawy, poczucie humoru i plastyczne gusty syna już w jego
najwcześniejszym "świadomym" dzieciństwie.
W
filmie "Pettson i Findus – Najlepsza Gwiazdka"
znaleźliśmy dużo z książkowego duetu protagonistów, ale też
sporo różnic względem oryginału. Reżyser patrzy na bohaterów
nieco inaczej niż autor (i ilustrator); Ali Samadi Ahadi z
literackiego (i graficznego) oryginału wyławia pewne akcenty i
rozwija je w całe wątki czy morały. Czytając o Findusie i
Pettsonie czuliśmy więcej wolności niż oglądając film o nich,
kot i staruszek w wydaniu swego twórcy byli niezależni, zwariowani,
wymykali się wszelkim szablonom, zaś w filmie ich relacja oraz
pomysły są punktem wyjścia dla fabuły, która jednak wszystko
układa, zmierza w kierunku socjalizacji bohaterów. My lepiej
rozumieliśmy się z Findusem bezwzględnie przeganiającym koguta
czy Pettsonem naburmuszonym bez ładu i składu. Filmowy Findus na
początku jest niefrasobliwym, samolubnym kotkiem, potem już
wszystko rozumie i wspiera Pettsona, a w książkach takiej przemiany
nigdy nie przeszedł, po prostu czasem bywał bardziej sympatyczny i
empatyczny, kiedy indziej mniej.
Tak
przedstawiają się nasze "fanowskie" refleksje po seansie,
jeśli zaś chodzi o ogólne wrażenia z filmu, to są one bardzo
dobre. Głosując w plebiscycie publiczności 5. Festiwalu Filmowego
Kino Dzieci oboje przyznaliśmy "Najlepszej Gwiazdce" 3 na
3 możliwe stateczki (takie oznaczenie wynikało z przesłania i
hasła festiwalu – rejsu "ku nowej przygodzie"). Jest to
udane kino familijne dla rodzin z małymi dziećmi. Kategoryzacja ta
może wydawać się typowa, bo właśnie tak powszechnie interpretuje
się w Polsce filmy "dla dzieci", tymczasem nawet na samym
festiwalu mogliśmy dostrzec, że w Niemczech, Danii czy Holandii
panują zupełnie inne nurty, przeważnie sprowadzające się do
tworzenia filmów atrakcyjnych dla danej grupy młodych widzów (w
wąskich przedziałach wiekowych), z dziecięcymi lub nastoletnimi
bohaterami, jednak niekoniecznie odpowiadających rodzicom czy
nauczycielom. W przypadku "Pettsona i Findusa" mamy do
czynienia z fabułą i bohaterami zrozumiałymi oraz interesującymi
dla starszych przedszkolaków oraz młodszych uczniów szkoły
podstawowej (i jak najbardziej akceptowalnymi dla dorosłych). Na
sali kinowej było z nami dużo młodszych dzieci, nawet
czterolatków, ale sądząc po rozmowach niosących się po sali i
ruchliwości maluchów, film był dla nich zbyt długi. Kategoria
wiekowa filmu o Pettsonie i Findusie nie pokrywa się więc w pełni
z kategorią wiekową książek Svena Nordqvista, które czytywałam
synowi już gdy miał dwa, trzy i cztery lata.
Fabuła
filmu "Pettson i Findus – Najlepsza Gwiazdka" jest
zbliżona do treści opowiadania "Goście na Boże Narodzenie",
wydanego w polskim przekładzie Barbary Hołderny przez wydawnictwo
Media Rodzina w 2008 roku. Starszy pan o imieniu Pettson, gospodarz
zagrody na szwedzkiej wsi, pędzi wesoły żywot w towarzystwie
gadającego kota Findusa. W niedalekiej okolicy (ale nie płot w
płot, jak w Bullerbyn) mieszkają inni samotni gospodarze lub
rodziny: ciekawska Beda, oschły Gustavsson z psem myśliwskim i
kilku mniej istotnych sąsiadów. Nie wiemy, gdzie i kiedy rozgrywa
się akcja, nie ma to większego znaczenia, bo widz ani myśli
rozważać, jaki to region Szwecji, który rok, dziesięciolecie czy
nawet wiek. Ważne, że idą święta, a prawdziwa Gwiazdka zawsze
jest taka sama! Nawet jeśli okazuje się wzbogacona o tańce wokół
choinki, których w Polsce nie praktykujemy. Pettson i Findus
rozmawiają o świątecznych rytuałach i marzeniach, planują zakupy
i strojenie choinki, ale w trakcie jej pozyskiwania z pobliskiego
lasu dochodzi do niewielkiego wypadku. Pettson w bardzo efektowny
sposób, wśród oklasków i radosnych okrzyków Findusa, doznaje
poważnej kontuzji nogi, stąd nie może zorganizować takiego Bożego
Narodzenia, o jakim marzył i on, i (zwłaszcza) kotek. Niełatwo
jest świętować mając do jedzenia tylko stare marchewki.
Bohaterowie przeżywają chwile zwątpienia, ale ich pomysłowość i
pogoda ducha zdziałają bożonarodzeniowe cuda, a poczciwość oraz
przynależność (choćby bierna) do wiejskiej wspólnoty
zagwarantują im pomoc sąsiadów.
"Najlepsza
Gwiazdka" jest filmem aktorskim z istotnym udziałem animacji, a
więc w dużej mierze opiera się na efektach specjalnych, które
spełniają oczekiwania i preferencje młodego widza. Podobały nam
się gadające, rasowe kury (prawdziwe!), oraz mukle, reprezentujące
świat fantastyczny, płynnie przenikający do zagrody Pettsona.
Bardzo korzystnie wypada postać samego Findusa – szybko
zapomnieliśmy, że jest "animkiem", nie dostrzegaliśmy
tego ani w dramatycznych scenach ślizgania na zamarzniętym
jeziorze, ani podczas rodzinnych debat z Pettsonem. Kreacje aktorskie
wydały się nam zbliżone raczej do telewizyjnego programu dla
dzieci, kabaretu czy teatrzyku niż profesjonalnego filmu, ale mimo
wszystko wiarygodne i zabawne – rysunkowi bohaterowie książek też
byli przerysowani. Na wysokości zadania stanęli również twórcy
polskiej wersji językowej, nie dało się bowiem zauważyć żadnych
zgrzytów w dubbingu, co naprawdę zdarza się często, zwłaszcza w
filmach aktorskich. Naszą uwagę przykuły scenografia i kostiumy,
wiernie oddające szczegóły domu, zagrody, wystroju kuchni i
pokojów, a nawet ubrań Pettsona i Findusa znanych nam z ilustracji
Svena Nordqvista. A pierzyny były tak puszyste i ciężkie, że
mieliśmy chęć wniknąć w ekran kinowy, by skorzystać z ich
przytulności.
Niestety
mam nieco zastrzeżeń do reżyserii oraz scenariusza filmu.
Niedociągnięcia były wyraźne i łatwe do nazwania nawet dla
dalekiego od profesjonalizmu dwunastoletniego widza. Przeszkadzało
nam wielokrotne powtarzanie kwestii i min związanych z niechęcią
Pettsona do proszenia o pomoc, brakiem umiejętności przyznania, że
potrzebuje innych ludzi. Te fragmenty były najzwyczajniej nużące i
niepotrzebne, bo nawet małe dziecko zrozumiałoby za pierwszym
razem, jaki problem rodzi uparta strona natury staruszka. Aż zanadto
odczuliśmy, że reżyser chciał nakręcić obraz, który będzie
nie tylko wesoły, ale też pouczający. Mieliśmy wrażenie, że w
montażu zapomniano o wycięciu kilku scen, wręcz szeptaliśmy do
siebie: "Jak to? Znowu to samo?". Te niedociągnięcia nie
wpłynęły jednak znacząco na naszą całościową, bardzo dobrą
ocenę filmu, który na pewno można uznać za must-see
fanów Findusa, Pettsona, kury Głuptaski i jej kompanek oraz
tajemniczych mukli.
Bożena
Itoya
Pettson
i Findus – Najlepsza Gwiazdka, reżyseria: Ali Samadi Ahadi, Niemcy
2016. Pokaz w ramach 5. Festiwalu Filmowego Kino Dzieci
(22-30.09.2018), w polskich kinach od 23 listopada 2018 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz