cudanakiju.pl
niedziela, 7 października 2018
Pudle i frytki
Trzy psy - Ulisa, Ludek i Katka - wiodą szczęśliwe życie. Mają dom, basen, ziemniaki, cukierki i bystrego szczeniaczka. Jednak gdy ich idylliczną wyspę zaczynają nawiedzać nieszczęścia, wsiadają do pontonu wyruszają w poszukiwaniu lepszego życia.
Pija Lindenbaum ma talent do pisania na tematy trudne i drażliwe w zrozumiały, choć niebezpośredni sposób. W "Igorze i lalkach" czytamy o podważaniu stereotypów płciowych, mimo że główny bohater ani razu nie styka się z nimi bezpośrednio, a o jego obawach możemy wnioskować tylko na podstawie jego zachowania. W "Zlatanka i ukochany wujek" czytelnik szybko orientuje się, jakiego rodzaju więź łączy wujka i jego przyjaciela. Znaczenie niosą gesty i emocje, brak tu łopatologicznych tłumaczeń czy moralizatorskich przemów.
To samo można powiedzieć o "Pudlach i frytkach", najnowszej publikacji wydawnictwa "Zakamarki", wyjątkowo aktualnej i poruszającej, choć napisanej, jak to u Lindenbaum, prostym, dziecięcym językiem. Wszystkie wydarzenia widzimy zresztą tak, jakbyśmy weszli w umysł dziecka: na obraz sytuacji składają się pojedyncze, oderwane od siebie zdarzenia i fakty, czytelnik pozbawiony jest szerszej perspektywy. Gorąco, kamień w basenie, deska, która nie nadaje się do załatania dziury w domku, w końcu wielki kamień w basenie i poczucie bezpośredniego zagrożenia. Psy - podobnie jak dzieci - próbują odnaleźć się w zmieniających się warunkach, grając w piłkę pustymi puszkami po konserwach, jednak ostatecznie muszą spakować się i uciekać. Mały czytelnik, nieświadomy kontekstu, odczyta tę historię jak przygodę: będzie przeżywać zmagania bohaterów z morzem, jednak nauczony doświadczeniem z innych książek dziecięcych może w spokoju oczekiwać szczęśliwego zakończenia. I dostaje je: szczeniaczka, który wypadł za burtę podczas burzy, fala - niczym w komiksie - wrzuca z powrotem do pontonu, a cała trójka, mimo przeróżnych perypetii, dociera w końcu na stały ląd. I choć szczeniaczek wygląda jak martwy, to przecież ożyje, oczywiście, że ożyje - taka jest w końcu logika książek dla dzieci. I tylko czytający tę historię dorosły myśli w tym momencie o wszystkich możliwych wersjach tej historii.
Kiedy psia ferajna dociera wreszcie w bezpieczne miejsce, napotyka kolejną przeszkodę. W nowym kraju niczego wprawdzie nie brakuje, ale strzegą go zazdrośnie wrogie pudle, które nie chcą się dzielić swoim dobrobytem. Jednak u Lindenbaum, inaczej niż w wielu innych książkach poruszających temat uchodźców i migracji, nie znajdziemy patetycznych wzruszeń. Psy uciekinierzy nie są bezbronnymi ofiarami w starciu z bezdusznymi mieszkańcami lepszego świata. Kiedy na obiad dostają jednego mizernego ziemniaka, nie wahają się wyzwać pudli od skąpców, a rozgniewana Katia wybucha: "Nie trzeba było wyjeżdżać!". Te szczere emocje sprawiają, że odbieramy ich jako postacie z krwi i kości, a ich ucieczka pozostaje tym, czym była: ratowaniem skóry, a nie heroiczną drogą ku lepszemu światu.
Mimo wszystko jest to książka dla dzieci, więc nie zabraknie szczęśliwego zakończenia. I tu autorka unika pułapki przedstawienia przyjaznych pudli jako łaskawych wybawców. Ostatecznie Ulisa, Ludek i Katka nie wchodzą do nowego kraju z pustymi rękami, choć ich walizka zatonęła w oceanie. Przywożą własną kulturę: pasy - które wrogie pudle wyśmiewają, a przyjazne oglądają z zainteresowaniem i przymierzają - i wiedzę o tym, jak wykopać basen. Przybycie psów ubogaca społeczność pudli. Młody czytelnik pozostaje z przekonaniem, że o ile Ulisie, Ludkowi i Katce wcale nie będzie lepiej niż niegdyś w ich własnym kraju, to pudle z pewnością na tym zyskają. I tylko słodyczy brakuje...
Każda nowa książka Pii Lindenbaum to dla nas pozycja obowiązkowa. Autorka traktuje młodych czytelników poważnie, poruszając tematy nieczęsto opisywane w książkach dla dzieci, bo też mało kto potrafi podchodzić do tych trudnych, niejednoznacznych zagadnień z takim wyczuciem. Niech nie zwiodą was dziecinny język i niewielka ilość tekstu. W połączeniu z charakterystycznymi ilustracjami niesie on potężny przekaz, bez moralizowania, górnolotnych słów czy uciekania się do utartych schematów. Pija Lindenbaum zawsze znajduje swoją własną drogę przez najbardziej zdradliwe zagadnienia, budując wrażliwość dzieci i przygotowując je na moment, kiedy zetkną się z podobnymi sytuacjami w prawdziwym świecie.
Joanna Pietrulewicz
Pija Lindenbaum, Pudle i frytki, przełożyła ze szwedzkiego Katarzyna Skalska, Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2017
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo fajne te Pudle i frytki:) Myślę, że spodoba się moim dzieciom!
OdpowiedzUsuń