O
naszej sympatii do serii "Zosia z ulicy Kociej" i w ogóle
do twórczości Agnieszki Tyszki pisałam już wielokrotnie, ale
każda kolejna książka jest okazją do nowych spostrzeżeń i
wniosków. W tegoroczne walentynki ukazała się dziesiąta odsłona
cyklu (nie licząc książki aktywnościowej): "Na psa urok",
której akcja wcale nie rozgrywa się w święto zakochanych, choć
pojawi się co nieco także o młodzieńczych uczuciach. Tym razem
Zosia opisuje zimowe ferie świąteczne, zaczynające się tuż przed
Wigilią, a kończące zaraz po Nowym Roku. Pojawi się również
halloweenowa retrospekcja, więc nowa "Zosia" będzie jak
znalazł i na trwającą już jesień, i na nadchodzącą zimę.
Na
przeszło dwustu stronach książki znaleźliśmy kilka ciekawych
wątków i mnóstwo zabawnych ilustracji doskonale obrazujących
tekst (świat Zosi narysowała, jak zawsze, Agata Raczyńska).
Czytelnik poznaje skomplikowane relacje mamy Zosi z dziadkiem Dyziem,
niektóre zwyczaje i ulubione słowa małego Wilusia, brata Zosi,
oraz szkolne problemy jej młodszej siostry Mani. W tym tomie
wyjątkowo mocno i ciepło zaznaczona zostaje obecność taty,
psychologa i bezwarunkowego ukochanego każdego członka rodziny. Do
familii z Kociej 5 dołącza nowa postać – na czterech łapach i
"na wariata", wprowadzając nowe porządki, a raczej
"chaosądki", jak pewnie powiedziałaby Mania. Siostry
Wierzbowskie dostają na Boże Narodzenie "Dezyderatę"
(czy też "dezodorantę", według Mani) i ten zbiór
mądrości jest motywem powracającym w całej książce. To
niespotykany w publikacjach dla dzieci pomysł, koncept niezwykły
nawet na tle współczesnej polskiej literatury młodzieżowej,
ambitny, a do tego dobrze zrealizowany. Agnieszka Tyszka reprezentuje
śmietankę polskiego pisarstwa, pisze o sprawach bieżących (dla
Polski) i życiowych (dla młodszej młodzieży i dzieci). Ja także
widzę na co dzień wszystko to, co zaobserwowała autorka. I w
dzieciństwie dostałam od kogoś bliskiego karnet z "Dezyderatą",
rozumiem więc, że Zosia może być bratnią duszą dla wielu
szóstoklasistów (a także dzieci nieco młodszych oraz starszych).
Agnieszka
Tyszka uwrażliwia czytelnika na rozmaite
sprawy i dziedziny życia, a nawet bytu ludzkiego: stosunki rodzinne,
w tym "nieprzerobione" relacje dorosłych dzieci z ich
rodzicami, sposoby na codzienne odstresowanie, organizację
życia po przyjęciu pod dach zwierzęcia ze schroniska, wartości
oraz zasady, którymi warto się kierować
w życiu ("Dezyderata"), kontakty z rówieśnikami,
wydłużony w czasie proces adaptacyjny
dziecka w szkole,
świadomość społeczną
i polityczną,
rozumienie i przeżywanie patriotyzmu.
Z okazji stulecia odzyskania niepodległości w
polskich szkołach urządzane są setki
konkursów (mój ulubiony dotyczył
tabliczki mnożenia: "100 przykładów na 100 sekund z
okazji 100 lat Niepodległości"),
akademii,
pojawiają się liczne publikacje dla dzieci, ale według mnie w tym
jubileuszowym roku to właśnie Agnieszka Tyszka najlepiej pobudza
dzieci do myślenia o kraju, a przede wszystkim do autorefleksji. Bo
patriotyzm bezrefleksyjny to tylko "etykietowanie", jak
celnie zauważa Mania.
W
książce "Zosia z ulicy Kociej. Na psa urok" bardzo
spodobał mi się realizm opisu klasowych historii miłosnych i
domowych perypetii z psem. Nie znajdziemy tu ani grama lukru,
przygarnięcie zwierzęcia to masa kłopotów, wyrzeczeń, sprzątania
i konieczność dogadywania się z domownikami na całkiem nowej
płaszczyźnie. Co do romansów, to wśród rówieśników Zosi
panuje zmienność uczuć, a bohaterkę często ogarnia niepokój, bo
wbrew własnej woli staje się obiektem towarzyskich "podchodów"
na imprezach i w sieci. Sami widzicie, że nie jest to stereotypowa
walentynkowa (czy ogólnie romantyczna) książka dla dziewcząt. Tym
bardziej warto ją przeczytać.
Bożena
Itoya
Agnieszka
Tyszka, Zosia z ulicy Kociej. Na psa urok, ilustracje Agata
Raczyńska, Nasza Księgarnia, Warszawa 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz