W
"13-piętrowym domku na drzewie" i "26-piętrowym
domku na drzewie" króluje zabawa formą. Autorzy serii działają
trochę jak w komiksie, niby są postaciami, które co i rusz pukają
do nas z drugiej strony opowiastki, zwracają się bezpośrednio do
czytelnika, komentują powstawanie książki. Te zabiegi mogą być
zaskakujące i zabawne dla dzieci nieobeznanych z bardziej
rozrywkowymi typami publikacji, czyli tych czytelników, którym
wszystkie książki kojarzą się z nudnymi lekturami szkolnymi. Andy
i Terry (bohaterowie serii) na pewno ich rozruszają i zachęcą do
lżejszych czytadeł.
"13-"
i "26-piętrowy domek na drzewie" są zdecydowanie lekkimi,
szybkimi, krótkimi książeczkami do śmiechu. Tekst zajmuje w nich
mniej niż połowę objętości, rysunki ciągną się czasem przez
kilka stron (jak w przypadku prezentacji powoli spływającej kropli
– 3,5 strony, 42 obrazki; albo szczekającego pieska – 4 strony
bez tekstu, 48 obrazków), niejednokrotnie wielkiej ilustracji
towarzyszy tylko jedno krótkie zdanie.
Obok
rysunkowych "wypełniaczy", autor stosuje także
humorystyczne dłużyzny słowne, zazwyczaj będące przeniesieniami
lub odniesieniami do innych partii tekstu.
– Ale
jak w ogóle trafiłaś na korwetę kapitana Drewnogłowego? –
spytał Terry.
– O,
to dość smutna historia – powiedziała Jill.
– O,
jak fajniusio! – ucieszył się Terry. – Wprost uwielbiam smutne
historie.
– No
dobra – oznajmiła Jill – ale musisz poczekać do następnego
rozdziału.
– A
to bardzo niefajnie... – Terry spochmurniał.
– Nie
martw się – pocieszyła go Jill. – Nie będziesz czekać długo,
tylko do następnej strony.
– A
to bardzo fajnie! – rozpogodził się Terry.
Pojawiają
się również spulchniacze hybrydyczne: tekstowo-rysunkowe, nie
wnoszące niczego nowego do akcji, takie sobie mrugnięcia do
czytelnika.
Pamiętacie
tę drewnianą głowę, którą znaleźliśmy w rekinie? Jeśli nie,
wróćcie na stronę siedemdziesiątą pierwszą.
[rysunek
drogowskazu: Do strony 71 tędy]
A
jeśli nie zapomnieliście, jakie to było paskudztwo, możecie
przejść prosto do następnego – i wtedy naprawdę zobaczycie,
dlaczego tak nie cierpimy piratów.
[rysunek
drogowskazu: Do następnego akapitu tędy]
Poczucie
humoru autorów jest bardzo proste, nieco absurdalne, ale absurd ten
określiłabym jako ugłaskany, mało wymagający. Przygody bohaterów
są dość przewidywalne, co w połączeniu z bazgrołkowatymi
rysunkami daje całość imitującą opowiadanie dziecka.
W
obu częściach bohaterowie męczą się nad napisaniem i
zilustrowaniem książki. Czy im się to udało? Na pewno jakichś
publikacji doświadczyliśmy, coś powstało, trafiło na rynek i
spędziliśmy trochę czasu (godzina, góra dwie na jedną odsłonę
serii) zapoznając się z tymi produktami. Jednak, według mnie, nie
są to pełnowartościowe utwory literackie ani komiksowe, bardziej
książeczki-zabawki, niczym te miękkie, gumowe, jakie daje się
niemowlętom do kąpieli i obgryzania.
O
fabule "13-" i "26-piętrowego domku na drzewie"
nie można powiedzieć wiele więcej. Jest dwóch głównych
bohaterów w nieokreślonym wieku, jedna bohaterka drugoplanowa, poza
tym antypatyczny wydawca i pirackie zbiry, różne zwierzęta.
Wszystko dzieje się gdzieś, raz teraz, raz kiedy indziej, naprawdę
lub nie całkiem. Postaci i zdarzenia istnieją niezbyt dokładnie,
często są ledwie zarysowane i autorzy natychmiast przeskakują
gdzieś dalej. Cóż, Andy Griffiths i Terry Denton postawili nie na
treść literacką, ale na formę publikacji, czy raczej konwencję
typograficzną oraz koncept zabawki, których konsekwentnie się
trzymają.
Bożena
Itoya
Andy
Griffiths, 13-piętrowy domek na drzewie, 26-piętrowy domek na
drzewie, ilustracje Terry Denton, przełożyła Maciejka Mazan, Nasza
Księgarnia, Warszawa 2015, 2016.
Przeczytałam: "są (...) książeczkami do śmiechu. ŚMIECH zajmuje w nich mniej niż połowę objętości"
OdpowiedzUsuń;-)