Nowa
książka Andrzeja Grabowskiego sprawdzi się jako jedna z pierwszych
lektur samodzielnego czytelnika, alternatywa dla pradawnego
"Plastusiowego pamiętnika" czy "Cudaczka
Wyśmiewaczka" (to nadal są lektury szkolne!). Współczesne
dzieci czytając zalecane przez nauczycieli klasyczne opowiadania
czują się trochę jak w muzeum (stalówka? a co to?), warto więc
zaproponować im te same wartości i przesłania w odświeżonej
formie.
"Mumciuś"
jest pogodną opowieścią rozgrywającą się w przytulnym,
przyjaznym świecie. Bohaterka, nazywana tylko zdrobniale: Agatka, ma
siedem lat, kochających rodziców i niespodziewanego kompana –
samotnego mumciusia o imieniu Fik. Malutkie, przypominające maskotkę
stworzenie pełni w domu dziewczynki funkcję niewidzialnej złotej
rączki, stróża gospodarstwa domowego. Mieszka i pracuje w domu
"Wielkich" bez ich wiedzy, maskując się niczym kameleon.
Życie
bohaterów jest proste, pełne słodyczy, może nawet zbyt idealne:
mama Agatki głaszcze ją po głowie, dziewczynka nosi zapracowanemu
tacie śniadanie do łóżka... W książce znalazły się fragmenty
tak łagodne i różowe, że aż czuliśmy się nieswojo. Zaskakujące
okazały się zwłaszcza życiowe ambicje młodych mumciusów: celem
(i celą?) każdego przedstawiciela tej rasy jest zabłyśnięcie na
dorocznym balu, ustatkowanie się u boku kogoś w zbliżonym wieku i
odbycie podróży poślubnej na rodzinną planetę. Tatusiowie
pracują i są silni (dosłownie, to znaczy fizycznie), mamusie zaś
są znacznie słabsze i zajmują się domem oraz dziećmi.
Niezależnie od mojej oceny takich relacji, trzeba przyznać, że
jest to dopracowany, uporządkowany mikroświat rządzący się
stałymi zasadami. Powstała nawet cała mumciusiowa frazelogia
(przysłowia).
Nie
wiem, co powie tata, kiedy dowie się, że nie zapracowałem na
poczęstunek. Ale przecież muszę mu o tym powiedzieć. Gdybym się
nie przyznał, to tak, jakbym skłamał. A jak mówi stare przysłowie
mumciusiów: Kto kłamie, ten przyjaźń łamie.
Jest
to prosta historia bez metafor. Autor komunikuje wprost, jak należy
postępować i gdzie w naszej codzienności kryją się pokusy,
piętnuje na przykład obżarstwo oraz złe nawyki żywieniowe
wprowadzane przez rodziców, a także lenistwo dziecięcej bohaterki.
Mumciusie uczą obowiązkowości oraz poszanowania więzi rodzinnych,
ale, jak wspomniałam wyżej, są bardzo konserwatywne i w swoim
tradycjonalizmie zupełnie niewspółczesne. Marzenie o korzystnym,
wspieranym przez rodziców ożenku, ukazane jest także w innym
świetle. To, co dla jednych wydaje się romantyczną wizją, innym
jawi się jako rodzicielski nakaz i praktyczne rozwiązanie
sprzyjające powiększeniu własnego komfortu. Pojawiają się bowiem
i czarne charaktery, obok zwyczajnych rzezimieszków – szczurów
gnębiących jednego z zacnych mumcusiów, poznajemy Gzika, dobrze
ustawionego lenia.
Teraz
napiszę coś, co może Was bardzo zdziwić. Otóż wyobraźcie
sobie, że nie wszystkie mumciusie lubią pracować! Jeden mumciuś
na tysiąc to leń, który od codziennej pracy woli życie pełne
rozrywek. Takim mumciusiem był Gzik. Pomimo niechęci do pracy, Gzik
szybko awansował w Biurze Organizacji Balu. Nieżyczliwi mówili, że
stało się to dzięki poparciu jakie otrzymywał od swojego ojca –
Japa. Jap jest powszechnie znanym mumciusiem. W tym roku został
wybrany Głównym Balarzem. To on decydował o wszystkim, co wiązało
się z balem.
Gzik
siedział w swoim gabinecie i przeglądał kartotekę. Kartoteka
zawiera informacje o mumciusiach, ich adresy, a nawet zdjęcia. Od
czasu do czasu Gzik odkładał którąś z zapisanych drobnym pismem
kart na bok i ziewał. Ziewał potężnie. Z jego tłustego pyszczka
wydobywał się ryk, jakiego nie powstydziłby się zdrowy lew. W
rogu każdej odłożonej karty znajdowało się zdjęcie młodej
mumciusi. Może wyda się Wam to śmieszne, ale Gzik w ten sposób
szukał żony. Wcale nie miał na to ochoty, ale polecenie ojca było
jasne: "Najwyższy czas, żebyś się ustatkował! Mumciuś w
twoim wieku powinien założyć rodzinę. Dość spotkań z kolegami!
Masz się ożenić i pracować! Bo rodzina powinna być dla każdego
mumciusia najważniejsza!".
Charakterystyka
Gzika należy jakby do zupełnie innej płaszczyzny niż pozostałe
relacje opisywane przez autora. Czytając te fragmenty czuliśmy
dysonans między wcześniejszą maskotkowatością a tą nagłą
przyziemnością. Może właśnie takie rozwiązanie najskuteczniej
utrwali w dzieciach umiejętność rozróżniania dobra i zła,
uczciwości i kombinowania.
W
historyjce nie zabrakło również elementów humorystycznych,
wprowadzonych przez udane postacie drugoplanowe: zawadiackiego
fantastę – wróbla Edwina oraz chomika Rudzika, który jest
wybitnym "zapaśnikiem".
Mumciusie
od wieków opiekują się ptakami. Ptaki przynoszą im listy, a
czasami nawet wożą swoich przyjaciół na przejażdżki. Fik już
kilka razy leciał na Edwinie i stwierdził, że podniebne podróże
bardzo mu się podobają.
– Latanie
jest fan-tas-tycz-ne – stwierdził Fik.
– Sie
wie! Zasuwamy jak rakieta. Nikt nam nie podskoczy! – ćwierknął
"pojazd" mumciusia.
Edwin,
jak każdy wróbel, jest sprytny, trochę bezczelny i nei ma
najlepszych manier. Tak wychowała go ulica.
Kiedy
wczesnym rankiem rozlega się stukanie w szybę, Fik biegnie do okna
i wychodzi na parapet. A tam czeka jego przyjaciel. Edwin jest młodym
wróblem. Mieszka na strychu pobliskiego domu. Razem z gromada kolesi
– wróbli, całymi dniami ugania się za okruchami. Przeżywa
niesamowite przygody, o których później opowiada Fikowi. Mumciuś
podejrzewa, że wróbel czasami fantazjuje. Czy uwierzylibyście, że
Edwin doleciał aż na Księżyc, który okazał się zrobiony z
żółtego sera? Wróbel, na potwierdzenie swoich słów, przyniósł
zeschniętą żółtą skórkę i dodał:
– Niech
mnie gołąb kopne, jeśli kłamię.
Ilustracje
dobrze pasują do łagodnej, puszystej treści, jest ich dużo i na
pewno spodobają się zakładanej grupie odbiorców. Cała opowieść
wydaje się stworzona do wykorzystania w szkole lub przedszkolu,
została podzielona na odpowiednie segmenty (wprowadzenie narratora,
rozwinięcie z dialogami, przerywniki w formie kartek z pamiętników,
zakończenie). Dzieciom łatwo będzie odnaleźć sekwencje potrzebne
do omówienia danego zagadnienia, morał jest czytelny, a duża
czcionka sprzyja nauce czytania.
Bożena
Itoya
Andrzej
Grabowski, Mumciuś. Kosmiczny romans płaszcza, szpady i puszystego
ogonka, ilustracje Katarzyna Kołodziej, Literatura, Łódź 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz